Stan książek
Nasze książki są dokładnie sprawdzone i jasno określamy stan każdej z nich.
Nowa
Książka nowa.
Używany - jak nowa
Niezauważalne lub prawie niezauważalne ślady używania. Książkę ciężko odróżnić od nowej pozycji.
Używany - dobry
Normalne ślady używania wynikające z kartkowania podczas czytania, brak większych uszkodzeń lub zagięć.
Używany - widoczne ślady użytkowania
zagięte rogi, przyniszczona okładka, książka posiada wszystkie strony.
Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu
Masz tę lub inne książki?
Sprzedaj je u nas
Z niepokojem rozglądam się po zgromadzonej publiczności. Czy uda mi się znaleźć w sobie siłę, aby podzielić się z nimi historią o moim synu? Jeremy był wspaniałym i wrażliwym dzieckiem, a moja miłość do niego była bezgraniczna, tak jak tylko matka potrafi kochać. Mimo wszystko, odczuwam poczucie winy, bo daleko mi do bycia idealną. Przez zbyt długi czas trwałam w związku z jego ojcem, który przez lata stosował wobec mnie przemoc. Czasami rzeczywistość mnie przytłaczała i nie zawsze umiałam się w niej odnaleźć. Pracując na dwa etaty, opiekując się chorą matką, która już nie była sobą, i mierząc się z huśtawką nastrojów dorastającej córki, życie nie oszczędzało mi trudnych wyborów. Strata syna zadała mi ból, który nigdy nie minie, lecz wciąż mam powód do życia. To, co cię nie zabije, czyni cię silniejszym... Jeremy odszedł 1 stycznia 1995 roku. Minęło dwadzieścia lat i stoję teraz przed nieznajomymi, by przywołać o nim wspomnienia. Głębokie wdechy. Czas zacząć.
Wybierz stan zużycia:
WIĘCEJ O SKALI
Z niepokojem rozglądam się po zgromadzonej publiczności. Czy uda mi się znaleźć w sobie siłę, aby podzielić się z nimi historią o moim synu? Jeremy był wspaniałym i wrażliwym dzieckiem, a moja miłość do niego była bezgraniczna, tak jak tylko matka potrafi kochać. Mimo wszystko, odczuwam poczucie winy, bo daleko mi do bycia idealną. Przez zbyt długi czas trwałam w związku z jego ojcem, który przez lata stosował wobec mnie przemoc. Czasami rzeczywistość mnie przytłaczała i nie zawsze umiałam się w niej odnaleźć. Pracując na dwa etaty, opiekując się chorą matką, która już nie była sobą, i mierząc się z huśtawką nastrojów dorastającej córki, życie nie oszczędzało mi trudnych wyborów. Strata syna zadała mi ból, który nigdy nie minie, lecz wciąż mam powód do życia. To, co cię nie zabije, czyni cię silniejszym... Jeremy odszedł 1 stycznia 1995 roku. Minęło dwadzieścia lat i stoję teraz przed nieznajomymi, by przywołać o nim wspomnienia. Głębokie wdechy. Czas zacząć.
