Czarcie ziele

"Czarcie ziele" już sam tytuł mocno ciekawi, prawda?
Okładka zaś przyciąga i cieszy oko, a sam środek jest idealnym zwieńczeniem całości.

Kryminał botaniczny to jest coś, czego nigdy wcześniej nie miałam na swojej półce i w życiu nie spodziewałam się, że aż tak mi się coś takiego spodoba!

To jest mega wciągająca historia, która nie jest banalna, ba, to zdecydowanie coś oryginalnego i innego niż większość wypuszczanych na rynek kryminałów.
Mamy tu opisanych wiele roślin z gatunku tych trujących, toksycznych czy halucynogennych. A wszystko je łączy jedno, wzbudzają lęk i lepiej ich nie dotykać, a nawet nie przebywać w ich otoczeniu...

W powieści główna bohaterka Eustacia jest profesorem, a dokładniej toksykolożką botaniczną. Nie chcę wyróżniać się w tłumie, a nawet w tym tłumie nie chce przebywać.
Jakiś czas wcześniej zostaje wyrzucona z uczelni, na której wykładała i posiadała swoje własne laboratorium rzadkich i toksycznych sadzonek.
Kochała swoją pracę i nigdy nie pogodziła się z odejściem, a teraz Jej cały świat skupił się na dachu Jej mieszkania, gdzie nielegalnie stworzyła sobie piękny, idealny a zarazem trujący ogród.
Ma tam również lunetę, przez którą podgląda sąsiadów, do czasu gdy zauważa, że źle się dzieje w mieszkaniu jednej z sąsiadem, która na dodatek później zostaje porwana...
Co to ma wspólnego z Nią samą, a przede wszystkim z Jej ogrodem?