Stan książek
Nasze książki są dokładnie sprawdzone i jasno określamy stan każdej z nich.
Nowa
Książka nowa.
Używany - jak nowa
Niezauważalne lub prawie niezauważalne ślady używania. Książkę ciężko odróżnić od nowej pozycji.
Używany - dobry
Normalne ślady używania wynikające z kartkowania podczas czytania, brak większych uszkodzeń lub zagięć.
Używany - widoczne ślady użytkowania
zagięte rogi, przyniszczona okładka, książka posiada wszystkie strony.
Ja, urbanator. Awantury muzyka jazzowego
Masz tę lub inne książki?
Sprzedaj je u nas
Michał Urbaniak dorastał w Łodzi, w domu pełnym kontrastów. Jego rodzice, szwaczka i tkacz, każdą sobotę przekształcali w wielkie przyjęcie, na które przybywali różnej maści goście - badylarze, działacze partyjni oraz artyści, dla których bliskość bogactwa była atrakcyjnym magnesem. Matka chłopca postawiła w ogródku basen, co nie spotkało się z aprobatą sąsiadów - ich negatywne reakcje przybierały formę rzucania kamieniami i butelkami z benzyną. Jako sześciolatek, Michał cieszył się wyjątkowymi udogodnieniami – służąca miała obowiązek codziennego eskortowania go do szkoły taksówką. Jego świat kręcił się wokół muzyki, a odkrycie dźwięków Louisa Armstronga uruchomiło w nim pasję do jazzu. Pewnego dnia, za namową Michała, matka kupiła mu saksofon, co zainicjowało niekończącą się serię prób z różnorodnymi zespołami. Z biegiem lat, mimo młodego wieku, Michał niestrudzenie uczestniczył w jam sessions, a życie dorosłe z alkoholem i papierosami wkroczyło do jego codzienności przed czternastym rokiem życia.
Latem 1962 roku Michał Urbaniak znalazł się w Nowym Jorku. „Byliśmy tam jak dzieci,” wspomina Urbaniak o podróży ze Zbyszkiem Namysłowskim, gdzie wystąpili na prestiżowych festiwalach jazzowych w Waszyngtonie i Newport, a następnie wyruszyli w trasę po Stanach Zjednoczonych. Było to dla niego pełne zachwytu lato – w Nowym Orleanie doświadczył występu Louisa Armstronga z miejsca tuż przy scenie. Podobnie uwielbiał wsłuchiwać się w koncerty Dinah Washington, której charakterystyczne cechy występów utkwiły mu głęboko w pamięci. Jednakże największym przeżyciem dla Michała był moment, gdy ujrzał na scenie Milesa Davisa w San Francisco, co pozostawiło niezatarte wrażenie. Paradoksalnie, mimo że później miał okazję grać na skrzypcach z Davisem, w tamtym czasie wstydził się przyznać do swojego talentu na tym instrumencie, będąc całkowicie oddany saksofonowi. Tę niezwykłą podróż życia Michała Urbaniaka i jego transformację w ikonę jazzową szczegółowo opisuje Andrzej Makowiecki w swojej książce.
Wybierz stan zużycia:
WIĘCEJ O SKALI
Michał Urbaniak dorastał w Łodzi, w domu pełnym kontrastów. Jego rodzice, szwaczka i tkacz, każdą sobotę przekształcali w wielkie przyjęcie, na które przybywali różnej maści goście - badylarze, działacze partyjni oraz artyści, dla których bliskość bogactwa była atrakcyjnym magnesem. Matka chłopca postawiła w ogródku basen, co nie spotkało się z aprobatą sąsiadów - ich negatywne reakcje przybierały formę rzucania kamieniami i butelkami z benzyną. Jako sześciolatek, Michał cieszył się wyjątkowymi udogodnieniami – służąca miała obowiązek codziennego eskortowania go do szkoły taksówką. Jego świat kręcił się wokół muzyki, a odkrycie dźwięków Louisa Armstronga uruchomiło w nim pasję do jazzu. Pewnego dnia, za namową Michała, matka kupiła mu saksofon, co zainicjowało niekończącą się serię prób z różnorodnymi zespołami. Z biegiem lat, mimo młodego wieku, Michał niestrudzenie uczestniczył w jam sessions, a życie dorosłe z alkoholem i papierosami wkroczyło do jego codzienności przed czternastym rokiem życia.
Latem 1962 roku Michał Urbaniak znalazł się w Nowym Jorku. „Byliśmy tam jak dzieci,” wspomina Urbaniak o podróży ze Zbyszkiem Namysłowskim, gdzie wystąpili na prestiżowych festiwalach jazzowych w Waszyngtonie i Newport, a następnie wyruszyli w trasę po Stanach Zjednoczonych. Było to dla niego pełne zachwytu lato – w Nowym Orleanie doświadczył występu Louisa Armstronga z miejsca tuż przy scenie. Podobnie uwielbiał wsłuchiwać się w koncerty Dinah Washington, której charakterystyczne cechy występów utkwiły mu głęboko w pamięci. Jednakże największym przeżyciem dla Michała był moment, gdy ujrzał na scenie Milesa Davisa w San Francisco, co pozostawiło niezatarte wrażenie. Paradoksalnie, mimo że później miał okazję grać na skrzypcach z Davisem, w tamtym czasie wstydził się przyznać do swojego talentu na tym instrumencie, będąc całkowicie oddany saksofonowi. Tę niezwykłą podróż życia Michała Urbaniaka i jego transformację w ikonę jazzową szczegółowo opisuje Andrzej Makowiecki w swojej książce.
