Heal Me. Villains. Tom 1

W momencie kiedy pierwszy raz miałam okazje zapoznać się z Heal Me, wiedziałam, że odnalazłam coś wyjątkowego. Historia, którą stworzyła Ola porwała mnie od pierwszych stron i w pewnym momencie nie byłam w stanie oderwać wzroku od kolejnych zdań. Romans połączony z wątkiem kryminalnym to coś, co naprawdę uwielbiam!
Styl pisania autorki jest lekki i przyjemny, co sprawiło, że książkę czytało mi się bezproblemowo. Plusem również są rozdziały, które nie są ani za długie, ani za krótkie. Jedyny minus był dla mnie taki, że musiałam się szybko pożegnać z tą historią :(

Świat głównych bohaterów jest pełen niespodzianek i zwrotów akcji. Ola tak świetnie wykreowała Luke'a oraz Naomi, że w pewnych momentach mogłam się z nimi utożsamiać. Czasami nawet czułam jakbym sama uczestniczyła w ich życiu, jakbym stała obok nich i oglądała najprawdziwszy film.

Naomi to jedna z tych bohaterek, które rozumiem aż za bardzo. Jednym z jej marzeń jest pójście na studia prawnicze i podążenie śladami swojego ojca. Jednak ich relacja nie jest najlepsza, ponieważ mężczyzna często przebywa poza domem i składa jej obietnice, których później nie dotrzymuje. Przyznaje, że dość często miałam łzy w oczach, czytając o jej problemach rodzinnych, bo wszystko przeżywałam razem z nią.

Jej życie przez dłuższy okres czasu opierało się jedynie na marzeniach i spotkaniach z Nate'em - jej najlepszym przyjacielem. Jednak to się zmieniło, kiedy na jednej z imprez w której uczestniczyła wydarzyła się tragedia, która sprawiła, że wszystko się zmieniło. Później nic nie było takie jak wcześniej. Jeden z uczniów szkoły, do której uczęszczała, został znaleziony martwy w kałuży własnej krwi. To ta jedna sytuacja, która zmroziła mi krew w żyłach. Pamiętam, jak przeczytałam ją po raz pierwszy i byłam w wielkim szoku, bo naprawdę się tego nie spodziewałam. Teraz, gdy wracam do początków tej historii, nadal odczuwam takie same emocje, co za pierwszym razem. Ale wiecie co? To właśnie te "mroczniejsze" momenty sprawiały, że zakochiwałam się w tej książce coraz bardziej i bardziej.

Luke White, czyli typowy szkolny bad boy, ale czy na pewno nim jest? Sama na początku go za takiego uważałam, ale w późniejszych sytuacjach dostrzegłam jaki jest naprawdę. Okazał się strasznie intrygującą postacią i w pewnym momencie skradł moje serce. Podejrzenia zabójstwa zaczęły padać na niego oraz paczkę jego znajomych. Naomi nigdy nie miała bliższego kontaktu z Lukiem, jednak pewnego dnia chłopak niespodziewanie wkroczył w jej życie. To właśnie jej ojciec był jego adwokatem w sprawie tego całego zamieszania, co oznaczało, że będą wpadać na siebie coraz częściej.

Jeśli chodzi o przyjaciela Naomi, to muszę przyznać, że nie bardzo się z nim polubiłam. Wiecie, to nie tak, że go nienawidzę, bo tak nie jest, ale były momenty w których doprowadzał mnie do szału. Ciągłe jego kontrolowanie Naomi było strasznie męczące i wydaje mi się, że nie tylko dla mnie, ale dla niej też. Raczej nikt nie chciałby, żeby ktoś decydował o tym z kim macie się spotykać czy też rozmawiać. Pomijając te sytuacje, to był naprawdę ciekawą postacią i często doprowadzał mnie do łez, oczywiście łez powstałych przez śmiech. Dodam jeszcze, że to dzięki niemu zaczęłam oglądać pamiętniki wampirów i jestem wdzięczna Oli za to, że wcisnęła w tę historię TVD, bo inaczej nigdy bym się nie wzięła za ten serial.