The Cheat Sheet

Ta książka to było dla mnie takie ciepłe, mięciutkie przytulenie w formie historii. Od pierwszych stron miałam wrażenie, że znam bohaterów od dawna, jakby byli moimi znajomymi -serio, wciąga od razu. Bree i Nathan to duet, który idealnie pokazuje, jak cienka bywa granica między przyjaźnią a miłością, i jak bardzo można się bać powiedzieć głośno to, co czuje serce.

Najbardziej podobało mi się to, że historia była pełna lekkości i humoru, a jednocześnie nie była banalna. Relacja głównych bohaterów to coś, co sprawiało, że podczas czytania albo się śmiałam, albo wzdychałam, albo miałam motyle w brzuchu. Chemia między nimi była tak naturalna, że wręcz niemożliwe było, żeby ktoś im nie kibicował. I to, jak Nathan zachowywał się wobec Bree – no powiem szczerze, każda dziewczyna by chciała mieć kogoś takiego przy sobie.

„The Cheat Sheet” nie jest tylko romansem- to też historia o zaufaniu, przyjaźni i o tym, że czasami najpiękniejsze uczucia kryją się tuż obok nas, tylko boimy się je dostrzec. Czyta się to tak szybko, że nagle orientujesz się, że już koniec, a ty chciałabyś więcej i więcej.

Dla mnie ta książka ma idealny balans: urocze sceny, dużo śmiechu, romantyzm i takie momenty, które sprawiają, że serce bije szybciej. Nie było żadnego wątku, który by mnie nudził albo wydawał się zbędny. Wszystko idealnie grało.

Dlatego daję 5/5 – bo po prostu nie da się inaczej. To książka, która zostawia po sobie takie ciepło, że człowiek chodzi później uśmiechnięty cały dzień.