Uchwycone chwile

"Uchwycone chwile" to już druga książka Abby Green, którą czytałam i kolejna z wydawnictwa Harlequin, od której nie mogłam się oderwać. Obie postacie miały poważne problemy z zaufaniem od dzieciństwa. Ich konflikty wewnętrzne i gorący romans zostały oddane perfekcyjnie za pomocą niebywałego stylu pisarskiego Abby Green. Maks był zaintrygowany Zoe od samego początku, urzekła go jej niezwykłość. Poświęcił swój czas, aby ją poznać i sprawić, by poczuła się bezpiecznie.

Zoe Collins marzy o zostaniu fotografem, tak jak jej ojciec, ale jej przeszłość kryje w sobie wiele mroku. Wszystko, co ma po stracie rodziny w wypadku samochodowym, to aparat jej taty. Kiedy zakrada się na sesję zdjęciową mody i zauważa mężczyznę, który zapiera jej dech w piersiach, robi mu zdjęcie. To otwiera drogę niesamowitej historii mającej swój początek gdy Maks Marchetti konfiskuje Zoe aparat, który należał do jej zmarłego ojca, i wyrzuca ją z pokazu. Jest szefem modowej części rodzinnego biznesu i trzyma się swoich zasad. Spotykają się niedługo jeszcze raz, gdy kobieta jest kelnerką na imprezie, w której uczestniczy Maks. Mężczyzna denerwuje się i wyrzuca ją, bo myśli, że ta go prześladuje.

Bohater jednak szybko zdaje sobie sprawę, że się mylił i zaczyna szukać dziewczyny. Maks postanawia spełnić marzenie Zoe i robi ją asystentką przy sesji zdjęciowej. Zabiera dziewczynę w podróż obejmującą Londyn, Rosję, Wenecję i Paryż gdzie zaczyna kwitnąć ich miłość.

Zoe pociąga Maksa jak nikt inny. Z pozoru wydaje się być surowa i nieprzystępna, zupełnie jak on, jednak jej wrażliwe i zranione wnętrze rozkwita przed Maksem w miarę pączkowania wydarzeń. Para kochanków przeżywa kwieciście upojne noce w sypialni, a paparazzi czyhają by móc donieść opinii publicznej o gorącym romansie tej dwójki. Jakie to będzie miało dla nich konsekwencje?

Bardzo polubiłam Maksa, jest on wspaniałą częścią rodziny Marchetti, z którą już wcześniej się spotkałam u Abby Green. Uwielbiam różnice w charakterach między Zoe i Maksem i cieszę się, że znalazła kogoś takiego, kto sprawił, że znów stała się silną i szczęśliwą kobietą.

Nie mogę zdradzić więcej, ale "Uchwycone chwile" jest fantastyczną książką, a sposób, w jaki Abby Green poradziła sobie z poprowadzeniem historii Maksa i Zoe, uczynił tę historię niesamowitą. Kompletnie pokochałam w niej epilog i zakończenie. Podobała mi się ta podróż przez tak różne światy bohaterów i bardzo podobało mi się to, że oboje byli naprawdę silnymi osobowościami potrafiącymi poradzić sobie z przeciwnościami losu. Polecam.

Dramatyczne początki ujęły mnie od pierwszej strony "Uchwyconych chwil" Abby Green. Zoe ma tylko jedno marzenie, chce zostać fotografką. To jedyna rzecz, która zajmuje jej myśli. Zabierając ze sobą jedyną cenną rzecz jaką posiada, aparat, który należał do jej zmarłego tragicznie ojca, kobieta zakrada się na pokaz mody. Robi jedno niewłaściwe zdjęcie zupełnie niewłaściwej osobie. W ten sposób trafia do stratosfery Maksa Marchettiego. Początkowo jest wściekły, ale wkrótce tych dwoje poczuje między sobą silne przyciąganie. Miliarder zabiera Zoe w piękną podróż po świecie. Od Londyn przez Rosję, Wenecję oraz Paryż. Tylko Abby Green potrafi tak szarpnąć struny mojego serca.

Zoe i Maks byli genialnymi aktorami w tym teatrze miłości i pożądania - kompletnie niebiańska para stworzona tylko dla siebie. Uwielbiałam to jak się przekomarzają i powolny rozwój czucia, którym Maks w końcu zaczyna darzyć Zoe, jego otwieranie się na miłość, rozwój zaufania i ostatni moment, kiedy Zoe również mu ulega! Bajecznie!

Podobało mi się, że ta para to mili, porządni ludzie, którzy faktycznie umawiają się na randki jak normalni ludzie. Widać jak powoli się poznają i zakochują...tak to było cudownie, dopóki autorka nie zmieniła trochę koncepcji. Myślę, że stało się tak, dlatego ponieważ wszystko szło trochę zbyt gładko i historia potrzebowała trochę konfliktu i gniewu aby nie stała się zbyt mdła.

Maks jest wspaniałym bohaterem przez większość książki, nawet rozumiem, że uciekał w popłochu, gdy emocje stawały się dla niego zbyt intensywne, ale widząc, jak kocha Zoe, spodziewałabym się, że Abby Green poprowadzi historię inaczej, gdy mężczyzna dowie się, że jego ukochana jest w ciąży. Zamiast tego Maks reaguje jak wszyscy inni główni bohaterowie harlequinów i się wścieka. Dlaczego ten jeden bohater romansu nie mógł choć raz być "super szczęśliwy" z tego powodu?

Podoba mi się bardzo że, Zoe jest taką niezależną kobietą, to jest takie odświeżające dla tego gatunku. Świetne jest to, że nie ugania się za Maksem.

Ich związek jest niesamowicie autentyczny , a cała historia wciągająca, ciepła i romantyczna, ale gdzieś w historii ukrywa się nieunikniony zwrot akcji, od którego czytelniczkom zabiją szybciej serca. Polecam "Uchwycone chwile" wszystkim czytelniczkom pragnącym lekkiej, romantycznej lektury na deszczowe popołudnia i chłodne wieczory.