Książka - Cisza przed burzą. World of Warcraft

DODAJ DO LISTY ŻYCZEŃ

Masz tę lub inne książki?

Sprzedaj je u nas

Cisza przed burzą. World of Warcraft

Cisza przed burzą. World of Warcraft

DODAJ DO LISTY ŻYCZEŃ

Masz tę lub inne książki?

Sprzedaj je u nas

Po ciężkich, wyczerpujących walkach siły Hordy i Przymierza odniosły zwycięstwo nad zastępami Płonącego Legionu, jednak pod powierzchnią świata czyha widmo prawdziwej katastrofy. W sercu Azeroth zieje bowiem śmiercionośna rana, otwarta ciosem miecza upadłego tytana Sargerasa w jego ostatnim akcie okrucieństwa.

Anduin Wrynn, król Wichrogrodu, i Sylwana Bieżywiatr, wódz Hordy i królowa Porzuconych, nie mają wiele czasu, by odbudować to, co zniszczyła wojna. Jeszcze mniej czasu mają na opłakiwanie wszystkiego, co w związku z wojną bezpowrotnie utracili. Straszliwa rana zadana Azeroth sprawiła, że na powierzchnię wypłynął tajemniczy materiał zwany azerytem. We właściwych rękach ta dziwna złocista substancja zdolna jest tworzyć rzeczy niesamowite i przynoszące dobro, w niewłaściwych zaś może doprowadzić do niewyobrażalnych zniszczeń.

Podczas gdy siły Hordy i Przymierza prześcigają się w staraniach, aby odkryć tajemnice azerytu i odbudować pogrążony w zniszczeniach świat, Anduin wprowadza w życie desperacki pomysł zaprowadzenia trwałego pokoju między zwaśnionymi stronami. Azeryt zagraża równowadze sił, zatem Anduin musi zdobyć zaufanie Sylwany by połączone siły ocaliły świat przed niszczącym działaniem kolejnych działań zbrojnych. Mroczna Pani ma jednak własne plany....

Aby pokój był możliwy, lata krwawych waśni i wzajemnej nienawiści muszą raz na zawsze przejść do historii. Pozostają jednak nierozwiązane sprawy, których żadna ze stron nie chce zaakceptować, a także ambicje, z których trudno zrezygnować, jak również głęboka, wzajemna uraza, której nie sposób przezwyciężyć. Zarówno Horda, jak i Przymierze pragną ujarzmić potęgę azerytu, a ich nieprzerwany konflikt grozi wybuchem wojny, która pochłonie życie wszystkich stworzeń… i przypieczętuje zagładę Azeroth.

Cena rynkowa: 39.99 zł

Wybierz stan zużycia:

WIĘCEJ O SKALI

Po ciężkich, wyczerpujących walkach siły Hordy i Przymierza odniosły zwycięstwo nad zastępami Płonącego Legionu, jednak pod powierzchnią świata czyha widmo prawdziwej katastrofy. W sercu Azeroth zieje bowiem śmiercionośna rana, otwarta ciosem miecza upadłego tytana Sargerasa w jego ostatnim akcie okrucieństwa.

Anduin Wrynn, król Wichrogrodu, i Sylwana Bieżywiatr, wódz Hordy i królowa Porzuconych, nie mają wiele czasu, by odbudować to, co zniszczyła wojna. Jeszcze mniej czasu mają na opłakiwanie wszystkiego, co w związku z wojną bezpowrotnie utracili. Straszliwa rana zadana Azeroth sprawiła, że na powierzchnię wypłynął tajemniczy materiał zwany azerytem. We właściwych rękach ta dziwna złocista substancja zdolna jest tworzyć rzeczy niesamowite i przynoszące dobro, w niewłaściwych zaś może doprowadzić do niewyobrażalnych zniszczeń.

Podczas gdy siły Hordy i Przymierza prześcigają się w staraniach, aby odkryć tajemnice azerytu i odbudować pogrążony w zniszczeniach świat, Anduin wprowadza w życie desperacki pomysł zaprowadzenia trwałego pokoju między zwaśnionymi stronami. Azeryt zagraża równowadze sił, zatem Anduin musi zdobyć zaufanie Sylwany by połączone siły ocaliły świat przed niszczącym działaniem kolejnych działań zbrojnych. Mroczna Pani ma jednak własne plany....

Aby pokój był możliwy, lata krwawych waśni i wzajemnej nienawiści muszą raz na zawsze przejść do historii. Pozostają jednak nierozwiązane sprawy, których żadna ze stron nie chce zaakceptować, a także ambicje, z których trudno zrezygnować, jak również głęboka, wzajemna uraza, której nie sposób przezwyciężyć. Zarówno Horda, jak i Przymierze pragną ujarzmić potęgę azerytu, a ich nieprzerwany konflikt grozi wybuchem wojny, która pochłonie życie wszystkich stworzeń… i przypieczętuje zagładę Azeroth.

Szczegóły

Opinie

Inne książki tego autora

Książki z tej samej kategorii

Dostawa i płatność

Szczegóły

Okładka: Miękka

Ilość stron: 408

Rok wydania: 2018

Rozmiar: 140 x 209 mm

ID: 9788366071063

Autorzy: Christie Golden

Wydawnictwo: Insignis , Insignis Media

Inne książki: Christie Golden

Miękka , W magazynie
Używana Wyprzedaż
Christie Golden
Broszurowa , W magazynie
Nowa Używana Wyprzedaż
Broszurowa , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 29.49 zł 39.99 zł

Miękka , W magazynie
Używana Wyprzedaż
Blister , W magazynie
Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 6.74 zł 39.99 zł

Broszurowa , W magazynie
Nowa Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 0.55 zł 39.99 zł

Broszurowa , W magazynie
Nowa Używana Wyprzedaż

Inne książki: Fantasy

Miękka , W magazynie
Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 40.13 zł 44.90 zł

Broszurowa , W magazynie
Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 5.13 zł 39.90 zł

Broszurowa , W magazynie
Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 22.96 zł 26.58 zł

Broszurowa , 72h wysyłka
Nowa Wyprzedaż
Miękka , W magazynie
Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 24.94 zł 28.99 zł

W magazynie
Używana Wyprzedaż
Twarda , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 33.50 zł 38.61 zł

Opinie użytkowników
4.4
7 recenzji
Dodana przez Piotrek w dniu 08-07-2022
Tytułem wstępu podkreślę, że choć jestem także graczem i czasami trudno mi wybrać, co lubię bardziej: książki, które czytam, czy gry, w które gram, to jednak uniwersum Warcrafta świetnie przeplata i uzupełnia historie przedstawione w grach, książkach i filmach, o czym każdy fan tej serii doskonale wie!

Recenzja może zawierać spoilery! Czytasz na własne ryzyko! :D

Jedną z pierwszych prawdziwie znaczących historii, jakich doświadczyłem jako gracz, był Warcraft III.
To wtedy po raz pierwszy zostałem wprowadzony w lore uniwersum Warcrafta i zdałem sobie sprawę, że nie wystarczy mi tylko ta jedna historia, pragnąłem wiedzieć więcej W tym roku obchodzę okrągłą rocznicę 10 lat, odkąd zacząłem grać w WoW. Jestem zapalonym graczem mojej ulubionej Hordy, a najlepsza postacią wszechczasów w moich oczach jest Sylvanas Windrunner, - w grze moją główną postacią była kiedyś kobieta-myśliwy Blood Elf, dopóki nie przesiadłam się na Mnicha, potrzebując nowych wyzwań!

Jak już wspomniałam, jestem fanem Warcrafta. Aktywnie staram się poszerzać swoją wiedzę o świecie i jego bohaterach, ale ze wstydem muszę przyznać, że rzadko sięgam po książki o Warcrafcie. Coś w klimacie gry nie przekłada się zbyt dobrze na formę literacką i dlatego tak długo odkładałem lekturę książek o Warcrafcie. Może to dlatego, że pisali je różni autorzy, a ich jakość też bywała bardzo różna jeśli chodzi o związek z uniwersum WoWa?

Jednego jestem jednak absolutnie pewien - nie wracałbym aktywnie do wydarzeń, które miały już miejsce w WoW/Warcrafcie, aby przeczytać je w formie powieści, bo nie widziałbym w tym sensu, kiedy jednak dostaje książkę, która nie tyle opowiada o znanych już mi wydarzeniach, ale przedstawia je inaczej, będąc tym samym ciekawym uzupełnieniem dla danej serii….. ja to kupuje!

Jednak wydarzenia opisane w „Ciszy przed burzą” są aktualnymi wydarzeniami, które stanowią preludium do następnego rozszerzenia, którego jestem bardzo ciekaw, aby samemu doświadczyć w jakim kierunku moja ulubiona seria zmierza. Z tego co wiemy jako gracze, główne wydarzenia, które mają miejsce po tej książce to Spalenie Teldrassilu i Bitwa o Lorderon.
Powiem wam, że naprawdę nie mogę się doczekać tych wydarzeń, nawet nie macie pojęcia jak zostaną przedstawione, bowiem dowolność i swoboda w tym zakresie tak właściwe dla uniwersum Warcrafta będą jak mniemam, kuszące w oczach samych autorów aby rozwinąć skrzydła wyobraźni!

Czy oznacza to, że ta książka podobała mi się mniej niż inne, które obecnie czytam? Niezupełnie. Po prostu wiedziałam, co się wydarzy i element zaskoczenia już nie istniał. To powiedziawszy, kompletnie się załamałem i zacząłem płakać jak dziecko, gdy Wyll, służący Anduina, odszedł z powodu starości, a Anduin był przy nim, by go pocieszyć i okazać tak potrzebne wsparcie. Fragmenty, w których Genn Greymane opłakiwał stratę syna, przechodząc od uczucia zaskoczenia i niedowierzania do wściekłości, potem do smutku, a następnie do akceptacji, stanowi w mojej ocenie sygnał, że Anduin słusznie postąpił ze Zgromadzeniem, choć decyzje jakie musiał podjąć bez wątpienia były najtrudniejszymi z możliwych.

W tej książce postaciami, które naprawdę zostały dogłębnie przedstawione i nakreślone z rozmachem, byli Anduin i Sylvanas (oboje są głównymi bohaterami, choć jak nauczyła nas wcześniej ta seria, nie jest to regułą), ale także Genn Graymane, Elsie Benton, Calia Menethil i, co zabawne, Grizzek.

Anduinowi trudno jest pogodzić się ze śmiercią ojca i poradzić sobie ze wszystkimi stratami, jakie spotkały go w życiu, a jednocześnie być dobrym i sprawiedliwym królem Sojuszu. Czasami wydaje się naiwny i zbyt ufny, ale jego serce jest na właściwym miejscu, co widać co jakiś czas gdy górę biorą jego uczucia i emocje. Jest uprzejmy, troskliwy, grzeczny, pokorny i nie boi się okazywać słabości nawet przed ludźmi, którzy darzą go wielkim szacunkiem. Anduin dopiero zaczyna rozumieć, co to znaczy być królem, a jednym z jego pierwszych wyborów jest próba zjednoczenia Zapomnianych z Podmiasta z ich wciąż żyjącymi krewnymi, choć nie będzie to łatwe.

Stanowi to bezpośredni kontrast z Sylvanas Windrunner (którą gracze zaczęli nazywać Garrosh 2.0, co nie jest zaskakujące). Charakter Sylvanas bardzo się zmieniał w zależności od tego, który z autorów pisał kolejne części, niemniej kilka aspektów jest w niej niezmiennych: jest sprytna, opanowana, przebiegła, jest oportunistką i doskonałym strategiem. Zawsze myśli o dwa kroki do przodu, myśli o konsekwencjach, a następnie o konsekwencjach tych konsekwencji. Sylvanas jest ambitna, czasem nawet zbyt ambitna - czego dowodem jest jej chęć wykorzystania chwili wytchnienia Sojuszu, by zaatakować Stormwind i wskrzesić poległych jako armię Forsaken. Nie realizuje tego planu, prawdopodobnie dlatego, że odkrycie Azerytu i znalezienie sposobu na jego wykorzystanie PRZED przedstawieniem go innym przywódcom Hordy stanowi jej priorytety.

Jeśli o tym mowa, interesujący jest kontrast między Anduinem i Sylvanas w przyjmowaniu wiadomości o istnieniu Azerytu. Anduin z radością pokazuje go innym przywódcom Sojuszu i członkom Świątyni Netherlight, podczas gdy Sylvanas trzyma wszystkie informacje o nim w tajemnicy, dając sobie czas na zebranie kolejnych elementów układanki celem zdobycia wiedzy do czego może zostać naprawdę wykorzystany.

Dzięki Gennowi dostrzegamy, że nawet najsilniejsze przekonania mogą zostać złamane, a utrata dziecka ma głęboki, trwały i traumatyzujący wpływ na rodziców z którego nie sposób się skutecznie wyleczyć. Genn przez lata podsycał swoją wściekłość na Forsakena i Anduina, tego samego, którego uważał za własnego syna, wystawiając go na kolejne, trudne życiowe próby.

Fragmenty z Calią Menethil sa szalenie istone: dowiadujemy się, co oznaczało dla niej bycie starszą siostrą księcia, który został skorumpowany i ostatecznie dopuścił się niewyobrażalnych okrucieństw, by później stać się Królem Lich. Wyobrażam sobie, że trudno jej było słuchać, co ludzie myślą o tym człowieku, a przecież nigdy nie znała go, gdy był chłopcem, nie wiedziała jaki jest naprawdę. Z perspektywy czasu Calia również omawia kwestię tego, czy Zapomniani są gotowi, by ponownie objąć tron władcy Lorderonu, co szczególnie ucieszy fanów Warcrafta.

Elsie bada, co to naprawdę znaczy być Forsakenem, a Grizzka porusza kwestię moralności używania cennego z natury materiału do niszczenia i siania zakłady, szuka tez odowiedzi na pytanie kto jest odpowiedzialny za istnienie takich przedmiotów.

Niewiele mogę powiedzieć o stylu autorki. Nie czytałem wcześniej żadnych dzieł Christie Golden, by ocenić ją jako pisarkę, ale warto zauważyć, że styl był płynny, obrazowy i dość dobrze oddawała klimat różnych miejsc w Azeroth, w których rozgrywają się wydarzenia przedstawione w książce, a które uważny fan bez trudu powiąże ze scenariuszami do gier z uniwersum WoWa. Pomaga mi również fakt, że mogę doskonale wyobrazić sobie to, co dzieje się w tej powieści, a nawet więcej, dzięki temu, że grałem w WoW przez 10 lat mogę zauważyć, ze historia ta rozgrywa się jednocześnie w świecie gier, książek, filmów i…. naszej fanowskiej wyobraźni. Poszczególne sceny, choć nie są przesłodzone, były naprawdę klimatyczne, szczególnie Undercity i wyżyny Arathi.

Ta książka była naprawdę przyjemna w odbiorze, nie było momentów nudy czy przewlekłości opisów, dialogów. Tak, nadrzędna historia to odkrycie Azerytu, a Zebranie jest tylko sposobem na to, by Horda i Sojusz mogły potencjalnie odnaleźć pokój miedzy sobą, na który przecież czeka cały świat. Tak, jest to książka przeznaczona dla fanów Warcrafta, a czytana bez kontekstu wynikającego z poprzednich części czy samej gry może być naprawdę okropnym dziełem fantasy, niezrozumiałym i osadzonym gdzieś w abstrakcyjnym uniwersum, co prawda nie jest i wie to każdy oddany fan WoWa. W każdym razie mnie, jako graczowi i czytelnikowi, bardzo się podobało. I moją subiektywną oceną za to będzie ocena 4 gwiazdek.

Na koniec dodam jeszcze, ze chociaż nie przepadam za tym, co Blizzard pisze w WoW lore, rozumiem, do czego zmierzają scenarzyści. Chcą nam pokazać, że Sylvanas nie reprezentuje Hordy. A Horda to nie Sylvanas. Sylvanas nie podtrzymuje ideałów Hordy, jakie znamy! Jest zbyt pragmatyczna jak na Hordę i dlatego nie nadaje się na Wodza Wojennego. Istnieją pewne oczekiwania wobec Wodza Hordy, a Sylvanas ich po prostu nie spełnia Nic dziwnego, że ludzie wytykają Blizzardowi stworzenie Garrosha 2.0 (robili to już od poprzednich rozszerzeń, nic dziwnego :P).

Czy osobiście zgadzam się z tym, co robi Sylvanas i jakie podejmuje wybory? Tak. Ona ma całkowitą rację. To jest wojna, a na wojnie nadzieja nie zapewnia bezpieczeństwa. Czy jednak akceptuję jej decyzję, bez żadnych wątpliwości? Jako gracz Hordy: zdecydowanie nie, ponieważ mam pewne standardy dotyczące tego, co reprezentuje dla mnie Horda. I nie są one takie, jak wyobraża to sobie Sylvanas.

To, w jaki sposób ten krótki film wiąże się z powieścią, jest raczej mało istotne, jeśli chodzi o szczegóły, ale ma duży wpływ na jej decyzje w Warbringerze. Wierzy, że nadzieja jest tym, co sprawia, że desperacko trzyma się życia i nie akceptują śmierci, tak jak to nieustannie robiła w przeszłości, więc aby udowodnić, że nadzieja nie utrzyma ich przy życiu, robi to, co zrobiłby każdy złoczyńca z taką mocą, jaką posiada nasza bohaterka. Miażdży ją. I to jest cholernie chwalebne!
Nie mogę zaprzeczyć, że to był niesamowity film! Sztuka jest wspaniała, muzyka, aktorstwo głosowe i, mój Boże, czy Sylvanas jest zabawnym złoczyńcą, w dodatku złym?! Odpowiedz na to pytanie znajdziecie czytając „Ciszę przed burzą”;-)
Dodana przez Irek w dniu 08-07-2022
Gram w WoW od dawna - zarówno po stronie hordy, jak i sojuszu, ponieważ jestem wielkim fanem i chciałem poznać historię z obudwu stron - nie jestem zatem typowym odbiorcą tej książki, mam pogląd na świat w niej przedstawiony z obydwu stron i ten konfrontacyjny w swojej naturze pogląd pozwala mi skutecznie analizować mocne i słabe strony niniejszym recenzowanej książki.

Chciałbym jednak poruszyć temat Sylvanas, ponieważ była ona najtrudniejszą bohaterką do przełknięcia w tej książce. Po pierwsze, przed Legionem uważałem ją za skomplikowaną, a zarazem fascynującą postać. Z powodu wydarzeń z Arthasem bardzo jej współczułem... nawet jeśli czasami to współczucie było zbyt podszyte litością. Serce mi pękło, gdy Vareesa zdecydowała, że nie dołączy do niej w dążeniu do nieśmiertelności, po procesie Garrosha (tych rzeczy nie ma w spoilerach, bo to wydarzenia sprzed powstania recenzowanej książki).

Na początku Legionu byłem podekscytowany, że zobaczę, co zrobi nasza bohaterka jako Wódz. A potem nastąpił Legion i byłem... ogromnie rozczarowany. Po pierwsze, Sylvanas była całkowicie nieobecna, poza jej osobistą misją w Stormheim, polegającą na schwytaniu większej ilości val'kyr (i Eyir), by mogła żyć wiecznie. Byłem rozczarowany tym, że głównodowodząca całej cholernej Hordy, w momencie gdy stają w obliczu największego zagrożenia (Płonący Legion), po prostu wyrusza sama, by załatwiać osobiste sprawy. Naprawdę? A na Argusie, gdy Vareesa i Alleria (jej siostry) były na linii frontu, czuło się, ze jest wyraźnie nieobecna. Co więcej, nie podobało mi się jej podejście do śmierci Variana (i nie tylko jej... nie zaczynajmy od Jainy). Sprawa wygląda tak: nie zostawiła Variana na pewną śmierć celowo. Horda była opanowana, Vol'jin umierał, a on tymczasem kazał jej się wycofać i ocalić Hordę. Musiała dokonać strasznego wyboru, by ocalić tylu, ilu mogła, nie były to wszak łatwe dla niej decyzje. I ze WSZYSTKICH ludzi Anduin by to zrozumiał - w tej książce Sylvanas nazywa go gwiezdnookim marzycielem, a przeciez Anduin zawsze opowiadał się za pokojem. Zrozumiałby, dlaczego musieli się wycofać. Ale zamiast z nim porozmawiać i zasypać przepaść miedzy nimi w obliczu potężnych wyzwan... Sylvanas nie powiedziała ani słowa i pozwoliła, by sprawa przycichła, tak że Anduin słyszał tylko opowieści Genna i Jainy o zdradzie. I sprawa wygląda tak: to czyni z Sylvanas fatalna przywódczynię w moich oczach. Nie zrobiła nic, by ustabilizować chwiejne ze swojej natury porozumienie z Sojuszem, gdy ten zmagał się z największym zagrożeniem w historii... i praktycznie zagwarantowała tym samym wojnę z Sojuszem tuż po tym, jak Legion został pokonany. A przecież Sylvanas nigdy nie była głupia…. Mam wrażenie, że Blizzard każe jej iść tą okropną drogą megalomanii... w zasadzie staje się Arthasem, w jakiejś strasznej ironii ginie na kolejnych stronach i nie wychodzi naprzeciw oczekiwaniom czytelników, a przede wszystkim fanów. To znaczy, na samym początku tej książki z jednej z moich ulubionych postaci stała się jedną z tych, których…. Zwyczajnie nie rozumiem

Oto moje pięć groszy w trwającej debacie na temat Sylvanas, choć jak śpiewał Kazik „dwanaście groszy tylko nie płacz proszę….”. Może to bardziej pasuje do naszej wrażliwej bohaterki?
Dodana przez Paweł w dniu 08-07-2022
Są pewne problemy z tą książką, które sprawiają, że zastanawiam się, co się stało z Christie Golden, która napisała arcydzieło, jakim jest Arthas. Przebudzenie Króla Lisza, tym razem nie dała fanom powodów do zachwytów, a tylko dobrą, solidną powieść.

Wbrew temu, co mówią inni, styl autorki w tej książce jest przeciętny. Choć przedstawienie wewnętrznej perspektywy bohaterów mogą być interesujące, książka zbyt mocno się na nich opiera, nie pozostawiając miejsca na rzeczywiste opisy czy interakcje między postaciami. Kilka punktów fabularnych, które zostały wprowadzone w początkowych rozdziałach, pozostaje zawieszonych, bez faktycznego zakończenia, co akurat w świecie Warcrafta nie jest niczym nadzwyczajnym, ale w kontekście książki stanowi pewien zarzut.

Blizzard twierdzi, że lore World of Warcraft powinno być postrzegane bardziej w kategoriach "odcieni szarości", a mniej w kategoriach "czarno-białej moralności". Nie jest tak jednak w przypadku tej książki, która przedstawia Anduina jako kogoś, kto jest bosko natchniony i nie może uczynić nic złego, podczas gdy Sylvanas (w tej książce) uosabia całe zło przedstawionego swiata. Inaczej rzecz ma się w przypadku Gallywixa, który z kolei jest interesującą postacią (którą chętnie zabiłbym w grze).

Postać Anduina jest interesująca, ale poświęca się jej zdecydowanie za dużo uwagi, jak na książkę, która ma opisywać zarówno Hordę, jak i Sojusz. Czasami tekst sprawia wrażenie bardziej fanfiction o Anduinie niż prawdziwej książki napisanej przez kogoś, kto jest obecnie zatrudniony w grupie fabularnej gry i opisywany świat powinien znać lepiej niż choćby gracze i fani.

W związku z tym nie przepadam za stylem Golden, choć podobały mi się inne jej książki, jak Arthas (do którego jest subtelne, ale godne uwagi nawiązanie na kartach tej książki), i mam jej za złe, że zrobiła z Sylvanas obłąkaną, paranoiczną kretynkę, nie tak ją bowiem pamiętam choćby z samej gry.

Jest jednak jeden pozytywny aspekt tej historii, który naprawdę dał mi do myślenia! Nie chodzi o Sojusz, ani o Hordę. Chodzi o osobiste historie i o to, jak wykraczają one poza podziały frakcyjne, niezależnie od tego, czy jesteś królem, królową, "Mroczną Damą", czy zwykłym sługą. Niezależnie od tego, czy jest się królem, królową, "Mroczną Damą", czy zwykłym sługą, chodzi o osobiste zmagania Anduina z żałobą po zmarłym ojcu i o to, czy ufa Baine'owi, o historię Elsie i Wylla Bentona, czy też - co jest jeszcze bardziej niezwykłe - o Emmę i jej trójkę dzieci. Przez całą książkę przewija się wątek tego, że w pewnych okolicznościach bohaterowie mogą się tolerować, współpracować, a nawet przyjaźnić - i to dobrze - bez względu na rasę czy miejsce pochodzenia. Jest to bardzo pozytywna perspektywa.

Jednym z aspektów, który bardzo mi się spodobał, a który właśnie na to wskazuje, jest historia gnoma i goblina, prawdopodobnie dwóch najbardziej nieprawdopodobnych ras, które mogłyby się ze sobą dogadać w historii tego uniwersum. A jednak nie tylko współpracują ze sobą, ale rozumieją znaczenie tego, co robią wspolnie, martwiąc się o konsekwencje i bardzo się o siebie nawzajem troszcząc! Dacie wiare? Nie przejmuję się cliffhangerem, ale jednocześnie z niecierpliwością czekam na dalsze losy Grizzka i Sapphy.

Będę szczera: znalazłam - gdzieś, w głębi duszy - trochę sympatii dla Genn Greymane. Nadal uważam, że mógłby zginąć w pożarze, ale kto wie, może jest dla niego jakaś nadzieja. Co do Sylvanas - coś głęboko we mnie nadal ma nadzieję na jakieś uzasadnienie, które uczyni jej działania mniej głupimi i bezsensownymi, ale w tym momencie to głównie dlatego, że wolałbym wydłubać sobie oczy, niż zobaczyć kolejnego Garrosha przejmującego władzę nad Hordą.

Co do Anduina, zawsze lubiłem tego chłopaka. Nie, nie jest on zmanierowany, jak niektórzy sugerują. Jego tak zwana "supermoc kości" jest mocno zakorzeniona w tej historii, kto by pomyślał, że to zasługa Garrosha? Jest on dobrym człowiekiem, który cierpiał w życiu i nadal stara się widzieć w każdym to, co najlepsze - nawet jeśli po drodze zdarzały mu się lekkomyślne decyzje i błędy – kto ich jednak nie popełnia? Podzielam jego poglądy na to, jak powinno być zoorganizowane Azeroth i jako gracz Hordy chętnie skorzystałbym z każdej okazji, aby mu w tym pomóc. Oczywiście pomaga mi również to, że mam do niego osobisty stosunek, ponieważ straciłem ojca wiele lat temu - jednak nie przez Guldana.

Fani WoWa przywykli już do faktu, ze kolejne książki należące do kanonu warto oceniać z pewnym dystansem, historie w nich opisane często przedstawiają różne punkty widzenia, co jest o tyle ciekawe, ze często uzupełniają watki w przeszłości – wydawałoby się – dobrze wyjaśnione. Stad myśl, ze sięganie po kolejne pozycje często wzbogaca samych graczy o wiedze na podstawie której łatwiej nam ogarnąć tez niezwykle złożony, skomplikowany i piękny świat Warcrafta!:-)
Dodana przez Patryk w dniu 08-07-2022
Wiele razy powieści z serii World of Warcraft otrzymywały kiepskie opinie, ponieważ są…. prequelami, niemniej myślę, że krytyka, która jest skierowana w ich stronę, wynika z faktu, że biorą one ukochane postacie i wywracają je do góry nogami w stosunku do naszych wcześniejszych wyobrażeń. Zabrałem się za tę książkę po powrocie do gry jakieś 6 miesięcy wcześniej. W grze czułem się trochę zagubiony i niepewny, więc sięgnąłem po powieści, aby spróbować ponownie odnaleźć się w świecie gry. To, co odkryłem, to nowy sposób patrzenia na stary świat.

Książka ta jest prequelem do rozszerzenia Battle for Azeroth. Opisuje ona szczegółowo bieżące wydarzenia w grze, a nawet kładzie podwaliny pod to, co będziemy mogli zrobić w tym dodatku do samej gry! Podobała mi się ta część historii, myślę, że stanie się ona czymś, nad czym będę się pochylał w przyszłości i uśmiechał, obcując Azeritami w grze, myśląc jednocześnie o Grizziku czy tez Saffy. Zdecydowanie sprawiło to, że czułem się podekscytowany niektórymi planowanymi elementami nowego rozszerzenia, a to już coś, zwłaszcza że czułem się bardzo zmęczony tym wszystkim do tej pory, głownie przez…. brak wiedzy niezbędnej do zrozumienia wszystkich zawiłości fabuły.

Oczywiście nie byłaby to powieść o WoW-ie, gdyby nie to, że twoje wyobrażenia o postaciach z gry zostały odwrócone do góry nogami. Wystarczyły wydarzenia z ostatniej trzeciej części książki, bym całkowicie zmieniła zdanie na temat Sylvanas Windrunner. Obawiam się, że stanie się ona jeszcze bardziej znienawidzona niż Garrosh Hellscream, a naprawdę go nienawidziłem! Tam, gdzie kiedyś postrzegałem Anduina Wrynna jako marudnego chłopca, króla marionetek niewartego uwagi, znalazłem współczującego i serdecznego przywódcę, który swoja empatią w trudnych chwilach dodaje sojusznikom siły. Sprawia, że jestem teraz dumny z moich bohaterów Sojuszu!

To była niesamowita książka, przy której niejednokrotnie sie wzruszyłem do łez. Zdecydowanie polecam jej przeczytanie i nie mogę się doczekać kontynuacji!:-)
Dodana przez Nathan w dniu 08-07-2022
Przeczytałem sporą ilość książek opartych w sposób mniej lub bardziej związanych z grami MMO. Niektóre z nich były dobre, inne przeciętne, a jeszcze inne po prostu złe. Co przyniosła mi nowa pozycja nawiązująca do swiata osadzonego w klimacie WoW?

Zacznijmy od fabuły. Fabuła jest taka, że po wstrząsających wydarzeniach z poprzedniego rozszerzenia World of Warcraft (zwanego Legionem) na świecie znaleziono tajemniczą substancję. Główny bohater, Anduin, król i przywódca Sojuszu, kierowany przez samo Światło, chce połączyć nieumarłych z drugiej frakcji z ich żywymi krewnymi w nadziei na zawarcie pokoju. Zjednoczenie nie przebiega jednak bez problemów... To była cała fabuła. To nie jest reklamowa notka o haczykach fabularnych, które mają rozruszać historię, to pełny opis 280 stron książki w moim wydaniu. Mało satysfakcjonujące?

Na początku dowiadujemy się, że tajemnicza substancja nazywa się Azeryt. Jest to oczywista zmiana w stosunku do samej gry, ponieważ każda postać, która jej dotknie, natychmiast sapie i powtarza to samo. Ale co ona właściwie robi? Cóż, jej tajemnicze, cudowne, niewyobrażalne właściwości nie zostały jeszcze zbadane. Nie wiemy zatem jakie ma w istocie działanie. Jedyne, co wiemy, to to, że najwyraźniej daje kokainowy haj każdemu, kto jej dotknie, a później para badaczy odkrywa, że może: a) neutralizować trucizny; b) jednocześnie wzmacniać ich działanie; oraz c) jest bardzo wytrzymały. Wszyscy bohaterowie nie przestają sapać i powtarzać, że jest to przełomowy wynalazek, wyobraźcie sobie, jaką broń moglibyśmy z tego zrobić! No dalej, wyobraź sobie, bo ja nie potrafię. Prawda jest taka, że Azeryt jest walutą, którą można wykorzystać w kolejnym rozszerzeniu World of Warcraft, Battle for Azeroth. W sprzedaży już teraz za bardzo przystępną cenę dw9ie stówki w naszych polskich złotych. Gracze nacierają nim cały swój ekwipunek, aby poprawić statystyki. I być może przy okazji się naćpać? Sam osobiście nie dokonałem zakupu, choć książka zadziałała na wyobraźnię w tym zakresie….

Wspomniany wcześniej wątek badaczy nagle kończy się ich śmiercią, a my przechodzimy do drugiej części, czyli ponownego spotkania głównych bohaterów. Możecie zapytać, co to ma wspólnego z Azeritem? Nic. Zgadza się, w tym momencie wszelkie wzmianki o Azerite zostały w zasadzie usunięte z książki. Dlaczego tak się stało, jest zupełnie niezrozumiałe. Fabuła poszła donikąd, Azerite poszedł donikąd - czy mówiłem ci już, żebyś kupił następne rozszerzenie do gry? Jestem pewien, że fabuła będzie tam kontynuowana i to jedyny sposób aby rozwiać wątpliwości jakie w tej części zostały podane pod nos czytelnikowi.

Przejdźmy do następnej części. Król jak się rzekło, jest młody i idealistyczny w swoim podejściu, czasami wręcz naiwny, naprawdę chce pokoju z Hordą. Mówi o tym co dwie strony w ksiazce. I to wszystko w sytuacji, gdy Sylvanas, wódz wojenny Hordy, jest nabzdyczona i już myśli o przygotowaniach do wojny. Na wypadek, gdybyśmy zapomnieli, ona też mówi o tym co dwie strony. Oprócz tego, że jest wodzem wojennym, rządzi też swoim nieumarłym ludem, Forsakami. Cóż, wszyscy Zapomniani powinni być skazani na zagładę i udrękę! Oczywiście nie mogą mieć miłych wspomnień jako nieumrali, ale niektórzy z nich pragną połączyć się z bliskimi co w istocie jest….. rozczulające!. Sylvanas niechętnie zgadza się na ten plan i zgodnie z jej intuicja kończy się on niepowodzeniem. Ta część książki rzeczywiście miała fabułę, początek i zakończenie. Bez względu na to, jak wielką pogardę czułam do bohaterów w tym momencie, czytało się to naprawdę dobrze.

Ale to jeszcze nie koniec, pozwólcie, że wskażę problemy z narracją. Po pierwsze, wiele postaci pojawia się kolejno i…. znika, zanim zdążymy je poznać. Pierwsze 50 stron to dosłownie spotkanie Anduina i Sylvanas z kilkunastoma innymi przywódcami i pogawędka trwająca w nieskończoność. Co ważne, zaden z nich nie ma żadnego znaczenia dla fabuły. Właściwie dopiero po chwili zrozumiałem, że ta kolejna przypadkowa postać, która właśnie została wprowadzona, już nigdy więcej nie pojawi się w fabule. Na przykład Anduin ma swojego starego sługę, który opiekuje się nim od dzieciństwa. I już w drugiej scenie umiera ze starości. Dlaczego miałoby nas to obchodzić? Kolejny nieznajomy, który nie żyje zanim stał się….. znajomym. A takich jest wielu, co może dziwić, bo gdzie jak gdzie ale w świecie fantasy jest oczywistością, ze bohaterowie giną i tylko od narratora zależy jak mocno zwiąże ich z czytelnikiem, tak by….. zależało mu na tych bohaterach i czuł za nimi tęsknotę. Ja nie tęskniłem za tym starym dziadem co odszedł na drugiej stronie.

Po drugie, nie ma poczucia, że świat opisany w książce jest żywy. Obaj główni bohaterowie w wygodny sposób teleportują się po lokacjach w świecie Warcrafta za pomocą rzeczywistych portali. Takie rozwiązania szybko niszczą wszelkie poczucie wiarygodności, jakie można było mieć, jeśli swiat ten zostałby ożywiony a postacie bez znaczenia dla samej fabuły, wniosłyby powiew świeżości, może również dobrego humoru? Kwatera w Stormwind znajduje się tuż obok Darnassus, które z kolei znajduje się obok Ironforge. O prawdziwym podróżowaniu wspomina się chyba tylko raz lub dwa razy i równie dobrze mogłyby to być również teleportery, wszystko dzieje się na skróty. Forsakowie narzekają, że ich Królowa jest tak zajęta, że nigdy ich nie odwiedza. Po prostu użyj teleportera, i lud Twój znów Cię pokocha!


Wspomnienie o Darnassusie przypomina mi o opisach lokacji. Wszyscy wiedzą, że Darnassus to stolica elfów, prawda? Ma te swoje jeziora i strumienie, urocze małe mostki niczym w Wenecji patrolujących NPC-ów, którzy wydają się jednowymiarowi, podobni do siebie. Równie dobrze mogliby użyć zrzutów ekranu z gry do zilustrowania kolejnych scen, ponieważ opisy są tak skąpe, że nie wiesz, co oznaczają, chyba że grałeś w grę bardzo długo i siła rzeczy potrafisz to sobie wszystko zwizualizować. Co to jest na przykład Tanaris? Tak, to pustynna strefa dla poziomów 40-50, jest tam Zul Farrak, to wszystko, co musisz wiedzieć jako czytelnik. Ktoś skrupulatnie nazwał wszystkie lokacje pojawiające się w książce na podstawie mapy World of Warcraft i zapomniał je opisać!

Po trzecie, królowie i królowe. To tak, jakby w swiecie World of Warcraft głęboko wierzono, że królowie biegają po portalach i rozmawiają ze sobą przy herbacie. Nigdzie w książce nie widzimy, by któryś z władców rzeczywiście robił rzeczy związane z rządzeniem Królestwem, co jak się domyślam jest absorbujące i wymaga sporych pokładów cierpliwości, siły i…. czasu. No wiesz, nie jest tu wskazane jak rozwiązują problemy swoich państw, wydają rozkazy swoim ludziom, słuchają doradców itd. Podobno właśnie zakończyła się wielka wojna, poprzedni przywódcy frakcji zginęli w epickiej bitwie, ale nie ma żadnej wzmianki o czymkolwiek z tym związanym, żadnych rannych, żadnych ruin, żadnego procesu odbudowy!!!! Zupełnie jak gdyby świat zapomniał o toczonej wczoraj wojnie! Pamiętasz czytelniku jak wyżej mówiłem, że Sylvanas jest bardzo zajęta? Zgadliście, mówi o tym co dwie strony, podczas gdy tyle rzeczy, które faktycznie robi….. nie jest tutaj opisanych i przedstawionych, mogłaby zrobić w dzień lub dwa, zostawiając sobie dwadzieścia minut na wizytę w Undercity, aby udobruchać swój lud.

Po czwarte, wszyscy są…. szalenie emocjonalni. Tak emocjonalni, że nie mogą nawet napić się herbaty, nie czując wyrzutów sumienia lub rozpaczy, albo odwrotnie - radości, radości, radości! Trochę to dziwi, biorąc pod uwagę, ze chwile wcześniej zakończyła się straszliwa wojna i widmo kolejnej wisi nad światem…..

Podsumowując, książka mimo swoich wad i zalet jest obowiązkowa pozycja dla każdego fana serii WoW, to nie ulega wątpliwości. Ci z was, którzy nie mieli z nią wcześniej do czynienia potrzebują dobrego reaserchu, wszak nie jest tajemnica, ze skomplikowana fabuła, wielość nazw własnych oraz wydarzenia opisane w poprzednich częściach cyklu mocno wpływają na odbiór każdej kolejnej części
Dodana przez Ewka w dniu 08-07-2022
Przeczytałam „Ciszę przed burzą” ponieważ to książka o Warcrafcie! - a ja z reguły czytam książki o Warcrafcie konkretnie od czasu, gdy w 2001 roku ukazał się Władca klanów (nawiasem mówiąc, jedno z najlepszych dzieł Christie Golden). Nie byłam zaskoczona, gdy okazało się, że Blizzard wydaje się być piekielnie zdeterminowany, by powtarzać te same archetypy postaci i przewidywalne fabuły w kolejnych częściach, trudno o inne motywy gdy swiat w nich przedstawiony został wcześniej….. mocno wyeksploatowany przez samych graczy WoWa.

Jak już wspomniałam w innej recenzji, Golden najlepiej pisze o myślach i emocjach bohaterów, a w „Ciszy przed burzą” jest ich całe mnóstwo! Widzimy, jak Anduin walczy, by wyjść z cienia ojca i zostać władcą uwielbianym przez swój lud, widzimy również Sylvanas knującą intrygi, bo to przecież wychodzi jej najlepiej, a nawet widzimy bohaterów Forsaken, którzy nie są ani źli, ani szaleni, co może… zaskakiwać. Do diabła - Golden udało się sprawić, że polubiłam Radę Pustkowia i chyba po raz pierwszy w historii polubiłem postać z Forsaken. Jeśli znacie osobiście autorkę, przekażcie jej te wiadomości, jestem pewna ze doceni wpływ jaki ma na wyobraźnie czytelników i fanów

Nigdy nie uwierzyłem w gadkę Blizzarda, że Sylvanas jest "moralnie ambiwalentna". Od czasu kataklizmu konsekwentnie skłaniała się ku neutralnemu podejsciu(ludzie zapominają, jak więziła i torturowała swojego własnego generała za to, że nie podbił Andorhal?). Do diabła, nawet Garrosh nazwał ją kiedyś suką, i jakie zamieszanie to wywołało (dla przypomnienia, Garrosh miał rację). Fakt, że w końcu zrobiła ostatni krok w „Ciszy przed burzą”i stała się tym samym całkowicie podłą bohaterką, gdy nie chciała, by jej własny lud był szczęśliwy i dokonała jego rzezi, prawdopodobnie oznacza, że czeka nas Siege of Orgrimmar 2.0: i to już niedługo! Chyba, że Blizzard wrzuci w ostatniej chwili jakąś historię odkupienia, w którym to przypadku naprawdę będzie to jednak mega niepożądane rozwiązanie.

Koniec konców to wiele mowi o samej książce, w której bardziej przejmuję się postaciami drugoplanowymi (Grizzek i Saphhronetta) niż ciągłymi próbami Anduina, by zrobić coś właściwego z punktu widzenia jego rządów, brakuje mu jednak ewidentnie….. charakteru? Osobowości? . Właściwie sam sprawdzałem w Google, czy przeżyją i mam nadzieję, że kiedyś zobaczę ich w grze. (Wreszcie mamy też postać gnoma, która nie jest żartem ani karykaturą. DZIĘKUJĘ CI, BLIZZARD).

Co do samego stylu autorki, miałam wyraźne wrażenie, że ta książka była pisana w pośpiechu. Postacie nie tylko kiwają głowami, ale "kiwają złotą głową" (lub "białą głową") co każdy fan serii uzna za lekkie nieporozumienie. Ich "błękitne spojrzenie", "czerwone oczy" lub "morskie oczy, takie jak miał Arthas" zwracają się ku rzeczom opisanym w świecie i przedstawiają różne punkty widzenia w zakresie ich oceny. Ponadto Golden zdaje się nie znosić słowa "powiedział", co prawdopodobnie wynika z tych wszystkich okropnych porad dotyczących pisania, które wciąż krążą po Tumblrze i innych miejscach. Przebrnięcie przez tę książkę było miejscami fizycznie bolesne. I to jest smutne, bo koniec końców książka osiągnęła to, co miała osiągnąć, czyli przejście z Legionu do Wojny o Azeroth.


Ta książka to miła lektura uzupełniająca przedstawiony świat o kilka wartych uwagi wątków, szczególnie zanim fani sięgną po kolejna część, tj. „Bitwa o Azeroth”. Nie polecałbym jej jednak nikomu, kto nie wie nic o uniwersum Warcrafta, ponieważ książka ta nie daje zbyt wielu informacji o tym, co się dzieje, zanim Sargeras zdobędzie Azeroth. Dowiadujemy się, że Argus został zabity, ale jakie towarzyszyły temu motywy, kto za tym stal naprawdę…? Gracze będą wiedzieć, postronni fani zaś niekoniecznie.

Muszę też skrytykować proporcje, w jakich dostajemy kolejne rozdziały dotyczące Sojuszu i Hordy! Podczas gdy prawie wszystkie rozdziały Sojuszu są pisane z perspektywy Anduiny, te nieliczne rozdziały Hordy, które dostajemy, są głównie podążaniem za goblinem w Tanaris. Mamy chyba trzy rozdziały z punktu widzenia Sylvanas, ale nie są one zbyt dobre w nakreśleniu nam jej planów, znów więcej pytań niż odpowiedzi.
Ta książka nie jest tak naprawdę osobną opowieścią, która przedstawia nam spojrzenie na nadchodzący konflikt z obu stron, a częścią większej całości i jako taka spełnia swoja rolę. Ta książka to de facto opowieść o Anduinie i o tym, jak chce on doprowadzić do trwałego pokoju między dwiema frakcjami! Nosi w sobie bardzo przemyślany pomysł, jak naprawić konflikt między ludźmi a Forsakenami, stąd ta książka jest podróżą Anduina i jest on jedyną postacią, która dostaje tutaj prawdziwy rozwój uwzgledniający jego motywy z przeszłości i plany na przyszłość. Gdyby ta książka była bardziej przejrzysta fragmentami, mniej zawiła i sprzedawała była jako opowieść o Anduinie, byłaby tym samym o wiele lepsza!

Inną wadą tej książki było również to, że niektóre interakcje między postaciami były bardzo dziwne i irytujące, do tego stopnia, że po prostu nie mogłam zrozumieć, jak dana interakcja zakończyła się w taki sposób, to z kolei wynika jak mniemam z dość odważnego odejścia od kanonu WoWa.

Magni przychodzi do Anduina, by powiedzieć mu, że Azeroth potrzebuje uzdrowienia, a wydobycie azerytu w Silithusie przez gobliny sprawia jej ból i wywołuje złość, ale w momencie, gdy Anduin sugeruje, że Sojusz mógłby odebrać azeryt w Silithusie i zobaczyć, co można z nim zrobić….. pojawia się iskierka w jej oku, takie miałem wrażenie czytając książkę, Magni nic na to nie mówi. Miałem poczuce, że było to bardzo sprzeczne z tym, co Magni powiedziała chwile wcześniej o goblinach.

Rozmowa między Calią a Anduinem na końcu książki. On pyta ją, czy planowała ujawnić, że jest spadkobierczynią Lortherona, a ona wyjaśnia, że nie planowała tego zrobić podczas tego spotkania, ale ostatecznie planowała jednak zrobić to później. Krzyczy na nią, że mogła zabić tysiące ludzi, że mogła wywołać wojnę, ale gdy tylko ona mówi: "Nigdy nie uczono mnie, jak rządzić i radzić sobie w takich sytuacjach", natychmiast jej wybacza i całkowicie odrzuca to, co właśnie zrobiła. Szlachetna postawa, tylko czy tego właśnie spodziewali się fani?

Przed przeczytaniem tej książki słyszała, o tym, że będzie to Alliance-Biased i rzeczywiście tak jest. Myślę, że jest to spowodowane faktem, że jak powiedziałem wcześniej, jest to zasadniczo książka o Anduin i Anduins, skupiająca się na ukazaniu ich stosunku do zmian, które dokonują się w otaczającym ich świecie. Podczas gdy Anduin wybacza wiele okropnych rzeczy, które robią w tej historii postacie związane z Sojuszem, całkowicie potępia Sylvanas i Gobliny za wszystko, co robią (mimo że sam planuje zrobić to samo, co Gobliny).

Ogólnie rzecz biorąc, była to przyjemna i szybka lektura do czytania! Z łatwością można ją przeczytać w jeden dzień, ponieważ tekst jest również bardzo łatwy do zrozumienia o ile ma się jakąkolwiek wiedzę związaną z uniwersum Warcrafta. Polecana przeze mnie szczególnie fanom Warcrafta, z dodatkową uwagą, by postrzegać tę książkę jako ''World of Warcraft: Opowieść Anduina'', zamiast oczekiwać pełnego obrazu obu stron konfliktu. Książkę oceniam na czwórkę w skali szkolnej…. Przede wszystkim za sposób w jaki został przedstawiony Sojusz! (Od byłego gracza Hordy, który zmienił frakcję z obrzydzenia, gdy Blizzard zabił jedynego dobrego Warchiefa, jakiego kiedykolwiek miała Horda. I nie, Zielony Jezus się nie liczy).
Dodana przez Andzia w dniu 08-07-2022
Z punktu widzenia fanki WoWa, która lubi dowiadywać się więcej o postaciach i świecie WoWa, miło było uzyskać wgląd w wydarzenia, które znam z gry, a które nierzadko wyobrażałem sobie zgoła inaczej. Spojrzenie na postacie z perspektywy ich wewnętrznych i międzyludzkich interakcji nadało im więcej głębi. Postacie wchodzą w interakcje często niczym ludzie z własną wolą, wyborami i towarzyszącymi im motywami, a nie jako npc, które istnieją tylko po to, by wykonać zadanie lub przeprowadzić krótką rozmowę.

Dążenie Anduina do pokoju zostało dobrze przedstawione w kontekście całej fabuły gry. Niemniej to dążenie zostało jeszcze bardziej pogłębione w tej części, widać bowiem jakie działania stara się podjąć, aby osiągnąć ten cel; zwłaszcza jego reakcję na wizytę w Świątyni Netherlight i efekty, jakie ona wywołała. Zdecydowanie jeden z najciekawszych, intrygujących wątków.

Opuszczeni: ahhh, z jaką dbałością o szczegóły zostały wykonane. Krucha skóra, zastępcze kończyny, przeszczepy skóry. Tak wiele rzeczy, o których się nie myśli w trakcie samej gry…. Sprawiło to, że stali się jeszcze bardziej "ludzcy" (w tym kontekście nie mam na myśli gatunku ludzkiego, ale to, że są jednostkami i są bardziej "prawdziwi", ich personifikacja została przeprowadzona z dużym rozmachem w sposób godny pochwały). Genn i Turalyon początkowo ostro reagowali na Opuszczonych, ale potem szybko pogodzili się z nimi na swój sposób, gdy poznali Źrebaka (którego bardzo polubiłem jako postać). Moim zdaniem sposób, w jaki to zrobiono, sprawiał wrażenie realistycznego i prowadzonego bez pośpiechu. Nie było tak, że nagle ujrzeli światło i już, ale nie chce więcej mówić na ten temat aby nie ujawnić wam zbyt dużo, spoilery to zmora każdej recenzji;-).

Było też sporo humoru. Na przykład Silithus to naprawdę tylko piasek i robaki! Saffy i Grizzek oraz ich "metoda naukowa" były zabawne, stanowiły ciekawe oderwanie się od wojennej atmosfery tej książki. Nie przepadałem za perspektywą Sylvanas, ale nie była ona głównym tematem tej historii. Wgląd, jaki wniosła, wzbogacił historię, jednak nie zyskała sobie tym mojej sympatii, co poniekąd należy tłumaczyć uprzedzeniami jakie każdy gracz ma w sobie siadając do książek z tego uniwersum: jednych bohaterów lubimy mniej, innych bardziej, a dużo zależy od tego kim graliśmy.

Kiedy swobodnie użyto „kamienia serca” śmiałam się głośno, bo wiem, że istnieją w świecie, ale nigdy nie pomyślałam o tym, że wszystkie inne postacie mają je i używają regularnie gdy wokół wojna i śmierć się panoszą;-)

Sposoby dostawy

Płatne z góry

InPost Paczkomaty 24/7

InPost Paczkomaty 24/7

13.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

ORLEN Paczka

ORLEN Paczka

11.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Kurier GLS

Kurier GLS

12.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Kurier DPD

Kurier DPD

13.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Pocztex Kurier

Pocztex Kurier

12.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Kurier GLS - kraje UE

Kurier GLS - kraje UE

69.00 zł

Odbiór osobisty (Dębica)

Odbiór osobisty (Dębica)

3.00 zł

Płatne przy odbiorze

Kurier GLS pobranie Kurier GLS pobranie

23.99 zł

Sposoby płatności

Płatność z góry

Przedpłata

platnosc

Zwykły przelew info