Dodana przez Karol w dniu 02-06-2022
Moja przygoda z powieściami o Wiedźminie trwa w zawrotnym tempie, ponieważ, podobnie jak poprzednie książki, tę historię pochłonąłem w dwa dni. Ta seria ma momenty, w których była genialna, ale przez pewne ślamazarne i pompujące informacje fragmenty, nigdy nie wzniosła się na wyżyny, na które mogłaby się wznieść. Aż do teraz. Jak dotąd jest to najlepsza część serii i zawiera wszystko, co w niej kocham.
Po finale „Czasu pogardy” Geralt zostaje ciężko ranny i zostaje przeniesiony do lasu Brokilon przez czarodziejkę Triss. Pod czujnym okiem Dryadów powoli odzyskuje zdrowie. Gdy tylko poczuje się wystarczająco dobrze, planuje uratować Ciri, o której wszyscy sądzą, że jest w Nilfgaardzie. Prawda jest taka, że Ciri przybrała postać bandyty o pseudonimie Falka, działającego w trupie w stylu Robin Hooda. Wśród zwykłych ludzi stała się dość sławna, ale jej temperament i siła przebicia stały się w krótkim czasie legendarne.
Oprócz ulubionych postaci Geralta, Ciri i Dandeliona poznajemy tu mnóstwo nowych bohaterów, którzy są jednymi z najwspanialszych z dotychczasowych kreacji Sapkowskiego. Milva, mieszkająca w lesie łuczniczka, i Regis, cyrulik-chirurg, to dwie z najwspanialszych postaci, choć opisy te nie zdradzają, czego można się po nich spodziewać w tej opowieści.
W przeciwieństwie do dwóch ostatnich książek, w których występowało wiele różnych punktów widzenia, osiemdziesiąt procent tej powieści to śledzenie Wiedźmina w jego misji ratowania Ciri. Po raz pierwszy w tych opowieściach, w których Geralt zwykle wypełnia misje sam lub z jednym towarzyszem, tutaj tworzy się wspólnota z bardzo zróżnicowaną obsadą graczy. Geralt początkowo nie jest skłonny pozwolić komukolwiek dzielić się swoim brzemieniem, ale w finale udaje mu się nawiązać więź koleżeńską. Rozmowy i pogawędki między członkami tego zespołu są doskonale opracowane, ponieważ wiele postaci jest tak różnych. Chociaż Geralt i Dandelion, jego najbliższy przyjaciel, nie mogliby się bardziej różnić i często śmiałem się z ich dziwactw odzwierciedlanych w rozmowach.
W innych częściach śledzimy, co dzieje się z Ciri na drugim końcu świata. Widzimy też kilka scen z punktu widzenia pewnych czarodziejek, które wydają się mieć pewien plan w zanadrzu. W kilku momentach pojawia się Dijkstra, który jest szefem tajnych służb Redanii.
Wojna toczy się na całym świecie, głównie Nilgaardczycy kontra wszyscy inni, ale w polityce sprawy nigdy nie są takie proste, a przy wszystkich nazwach frakcji, królów i domów szlacheckich nadal czasami mylę się, kto z kim walczy, ale to akurat pasuje do klimatu tej książki. W trakcie podróży bractwo napotyka na wiele bitew i potyczek, a umiejętne pisanie Sapkowskiego podkreśla zamęt i nieprzewidywalność wojny, ale także fakt, że bractwo jest tak odizolowane w dążeniu do celu.
Jest tak wiele wyróżniających się momentów i scenografii, rozwój postaci jest wysublimowany, a relacje, które w najlepszym wypadku są chłodne, przekraczają wszelkie przewidywane wyniki, gdy Bractwo walczy o życie swoje i Ciri. Ta seria wreszcie osiąga wyżyny, o których zawsze wspominała, a ja nie mogę się doczekać, by natychmiast rozpocząć „Wieżę Jaskółki”. Ta pozycja jest wyjątkowa i oprócz tego, że jest najlepszą historią w sadze o Wiedźminie, prawdopodobnie znajduje się również w mojej pierwszej dwudziestce najlepszych książek wszech czasów.
Dodana przez Igor w dniu 02-06-2022
W ciągu ostatnich dwóch miesięcy przebrnąłem przez wszystkie dostępne powieści sagi o wiedźminie. Seria jest zaskakująco wciągająca, do tego stopnia, że mam wrażenie, jakbym wczoraj czytał pierwszą książkę "Krew elfów". A teraz, kiedy dotarłem do końca trzeciej książki, czuję się trochę zagubiony i zdryfowany. Nie mogę się doczekać aż będę mógł przeczytać kolejną część.
Fakt, że "Chrzest ognia" był chyba moją ulubioną książką w tej serii, też nie pomaga mojej cierpliwości. Na początku nie byłem pewny, czy podoba mi się kierunek, w którym zmierza ta historia. Ta część różni się od pozostałych, przechodząc do bardziej tradycyjnej narracji questowej, przy jednoczesnym pomniejszeniu znaczenia intrygi politycznej. Książkę rozpoczynamy od wprowadzenia nowej postaci, biegłej łuczniczki i łowczyni o imieniu Milva. Spotyka ona Geralta w lesie, gdzie znajduje go ciężko rannego po wydarzeniach związanych z przewrotem Thanedda. Wiedźmin myśli jednak tylko o tym, by wyzdrowieć i wyruszyć w dalszą drogę do p, by odnaleźć Ciri, młodą księżniczkę-zamienioną czarodziejkę, która, nie wiedząc o tym, ułożyła sobie życie z bandą rebeliantów.
Mimo swoich wątpliwości Geralt przystaje na prośbę Milvy, by się z nią zabrać. Towarzyszy im Dandelion, poeta. Na swojej drodze spotykają też krasnoluda o imieniu Zoltan. W dalszej części podróży spotykają Nilggaardczyka o imieniu Cahir. W końcu trafiają nawet na wampira imieniem Regis. Nie jest on bynajmniej potworem, jakiego grupa się po nim spodziewała, ale okazuje się całkiem nieoceniony dzięki swojej wiedzy i umiejętnościom medycznym.
Wiem, co sobie myślisz. Geralt i jego towarzysze przygód brzmią, jakby wyszli prosto z gry fabularnej. Mają różne rasy i klasy. Nie żebym nie lubił tego klasycznego schematu, ale w serii, która do tej pory skupiała się na złożoności i głębi fabuły, byłem zaskoczony, bo wydawało mi się to krokiem wstecz. I rzeczywiście, miałem wrażenie, że historia w „Chrzcie ognia” była dużo prostsza w porównaniu z innymi książkami, a na początku niewiele się działo, gdy Sapkowski pracował nad wprowadzeniem wszystkich nowych twarzy i nazwisk. Zauważyłem też, że jest o wiele mniej postaci takich jak Ciri, Yennefer i Triss Merigold, ponieważ większość uwagi skupiona była na Geralcie i jego grupie.
Mniej więcej w połowie książki coś się jednak wydarzyło. Może w tym momencie historia nabiera rozpędu, a może wreszcie zacząłem doceniać osobowości wszystkich bohaterów, ale naprawdę świetnie się bawiłem. Nasi poszukiwacze przygód podążają na wschód, w końcu wpadając w kłopoty spowodowane toczącą się wojną. Walka z wrogami i wspólna praca nad osiągnięciem wspólnego celu - to w końcu moja ulubiona część tego typu opowieści. Dynamika pomiędzy wszystkimi członkami grupy stała się o wiele bardziej interesująca, a Regis stał się jednym z moich ulubionych bohaterów. Dandelion był jak zwykle zabawny, a jego rozmowy ze starym wampirem bardzo mnie rozbawiły. Pod koniec pojawił się też bardzo dobry przykład tego, jak daleko bohaterowie zaszli jako grupa, kiedy wszyscy zebrali się, aby przedyskutować, co zrobić z sytuacją, która dotknie jednego z członków grupy. Niewielka grupa nieznajomych staje się w pewnym sensie rodziną, a to właśnie uwielbiam oglądać.
Warto też pamiętać, że oryginalny „Chrzest ognia” został wydany w 1996 roku. I jak na historię, która ma już ponad dwadzieścia pięć lat, uważam, że zestarzała się wyjątkowo dobrze. Klasyczna narracja questowa wciąż sprawia wrażenie świeżej, co prawdopodobnie świadczy o umiejętności opowiadania Sapkowskiego.