Książka - Uczta dla wron Część 2 Sieć spisków

DODAJ DO LISTY ŻYCZEŃ

Masz tę lub inne książki?

Sprzedaj je u nas

Uczta dla wron Część 2 Sieć spisków

Uczta dla wron Część 2 Sieć spisków

DODAJ DO LISTY ŻYCZEŃ

Masz tę lub inne książki?

Sprzedaj je u nas

Przez osiem tysięcy lat, ludziom zamieszkującym Zachodnie Krainy bliskie było widmo kolejnych intryg, spisków oraz brutalnych wojen — oto jednak zbliża się zima, a lodowate wichry wieją z północy, zapowiadając kolejny rozdział konfliktu między ludźmi pragnącymi władzy na Żelaznym Tronie. Winter is caming.

Wojna Pięciu Królów przyniosła krwawe żniwo. Ród Lannisterów uważa się za zwycięzcę batalii toczonej o Żelazny Tron, utwierdzają ich w tym przekonaniu również sojusznicy rozsiani po wszystkich krainach Westeros. Po śmierci Joffreya związanej z Purpurowym Weselem pełnia władzy sprawowanej nad Królewską Przystanią spoczęła w rękach Królowej – Regentki, Cersei. Śmierć najstarszego z synów rodu Starków, Robba, położyła się cieniem na walkach toczonych w północnych krainach, buntownikom brakuje autorytetu, w imię którego dalsza walka miałaby sens. Inni pretendenci do tytułu, jak Stannis Baratheon, wciąż pozostaje pod wpływem kapłanki w Czerwonej Szacie, znajduje się on jednak daleko od Królewskiej Przystani, Cersei snuje przemyślaną intrygę, jak osłabić jego armię za pomocą Wiary, powołuje w tym zakresie do życia po raz pierwszy od trzystu lat Zakon Miecza i Gwiazd.  

Wojenna pożoga przyciąga również liczne hieny, które o obliczu opadającego kurzu bitewnego, dostrzegają szansę, aby obgryzać kości poległych i łupić tych, którym cudem udało się  uniknąć śmierci. Hordy niedobitków, banitów oraz renegatów pustoszą krainy Westeros, a kolejni Lordowie wydają się coraz słabsi, niezdolni, aby ich powstrzymać. W Królewskiej Przystani zgromadziły się wszystkie wrony z Westeros, czekając na ucztę, jakiej królowie i bogowie jeszcze nie widzieli.  

 

„Pieśń Lodu i Ognia” została wydana w 1996 roku — G.R.R. Martin stworzył dzieło niezwykłe, przedstawiające losy rodu Lannisterów i Starków pragnących objąć władze nad Żelaznym Tronem. Bohaterowie tej opowieści nie cofną się przed niczym, aby osiągnąć swój cel – ich namiętności i zdrady, siła oraz słabości, wielkie marzenia i jeszcze większej obawy towarzyszą czytelnikowi przez kolejne strony jednej z najbardziej znanych powieści fantasy w historii literatury!

Cena rynkowa: 36.37 zł

Wybierz stan zużycia:

WIĘCEJ O SKALI

Przez osiem tysięcy lat, ludziom zamieszkującym Zachodnie Krainy bliskie było widmo kolejnych intryg, spisków oraz brutalnych wojen — oto jednak zbliża się zima, a lodowate wichry wieją z północy, zapowiadając kolejny rozdział konfliktu między ludźmi pragnącymi władzy na Żelaznym Tronie. Winter is caming.

Wojna Pięciu Królów przyniosła krwawe żniwo. Ród Lannisterów uważa się za zwycięzcę batalii toczonej o Żelazny Tron, utwierdzają ich w tym przekonaniu również sojusznicy rozsiani po wszystkich krainach Westeros. Po śmierci Joffreya związanej z Purpurowym Weselem pełnia władzy sprawowanej nad Królewską Przystanią spoczęła w rękach Królowej – Regentki, Cersei. Śmierć najstarszego z synów rodu Starków, Robba, położyła się cieniem na walkach toczonych w północnych krainach, buntownikom brakuje autorytetu, w imię którego dalsza walka miałaby sens. Inni pretendenci do tytułu, jak Stannis Baratheon, wciąż pozostaje pod wpływem kapłanki w Czerwonej Szacie, znajduje się on jednak daleko od Królewskiej Przystani, Cersei snuje przemyślaną intrygę, jak osłabić jego armię za pomocą Wiary, powołuje w tym zakresie do życia po raz pierwszy od trzystu lat Zakon Miecza i Gwiazd.  

Wojenna pożoga przyciąga również liczne hieny, które o obliczu opadającego kurzu bitewnego, dostrzegają szansę, aby obgryzać kości poległych i łupić tych, którym cudem udało się  uniknąć śmierci. Hordy niedobitków, banitów oraz renegatów pustoszą krainy Westeros, a kolejni Lordowie wydają się coraz słabsi, niezdolni, aby ich powstrzymać. W Królewskiej Przystani zgromadziły się wszystkie wrony z Westeros, czekając na ucztę, jakiej królowie i bogowie jeszcze nie widzieli.  

 

„Pieśń Lodu i Ognia” została wydana w 1996 roku — G.R.R. Martin stworzył dzieło niezwykłe, przedstawiające losy rodu Lannisterów i Starków pragnących objąć władze nad Żelaznym Tronem. Bohaterowie tej opowieści nie cofną się przed niczym, aby osiągnąć swój cel – ich namiętności i zdrady, siła oraz słabości, wielkie marzenia i jeszcze większej obawy towarzyszą czytelnikowi przez kolejne strony jednej z najbardziej znanych powieści fantasy w historii literatury!

Szczegóły

Opinie

Inne książki tego autora

Książki z tej samej kategorii

Dostawa i płatność

Szczegóły

Okładka: Miękka

Ilość stron: 528

Rok wydania: 2006

Rozmiar: 120 x 180 mm

ID: 9788372989680

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Inne książki: George R.R. Martin

Broszurowa , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 25.82 zł 59.00 zł

Broszurowa , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 24.12 zł 42.90 zł

Twarda , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 44.00 zł 59.00 zł

Oprawa bro... , W magazynie
Używana
Broszurowa , W magazynie
Używana
Twarda , W magazynie
Używana
Twarda , W magazynie
Używana

Inne książki z tej samej kategorii

Miękka , W magazynie
Używana
W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 14.96 zł 33.49 zł

Moran Caitlin
Miękka , W magazynie
Używana Wyprzedaż
Miękka , W magazynie
Używana Wyprzedaż
Jasanoff Maya
Miękka , W magazynie
Używana Wyprzedaż
Brockman John
Miękka , W magazynie
Używana Wyprzedaż
Miękka , W magazynie
Używana Wyprzedaż
Opinie użytkowników
5.0
2 recenzje
Dodana przez Mateusz w dniu 21-10-2022

Słowa „Winter is caming” brzmią dziś bardziej złowieszczo aniżeli w letnie, ciepłe popołudnia, gdy czytałem poprzednią część. Za oknem pochmurne, deszczowe dni, czasami wiatr przyniesie również powiew zbliżającej się zimy. Podobnie rzecz wygląda w serii „Pieśni Lodu i Ognia”, gdzie coraz śmielej bohaterowie sobie poczynają w rywalizacji o Żelazny Tron. Kolejna część sagi George R.R. Martina przynosi nam nieco inny klimat, a sam tytuł sugeruje, że będziemy świadkami uczty dla wron. Czy to zaskoczenie? Nie, ciała wielu wojowników wciąż nie zdążyły zniknąć z krajobrazu Westeros, armie wszystkich Siedmiu Królestw się przegrupowują, powstają kolejne sojusz, a dawne obróciły się we wrogość i pałają żądzą zemsty. Kiedy sięgałem po książkę „Uczta dla wron. Sieć spisków, czułem wielką ekscytację — jestem aktualnie mniej więcej w połowie cyklu „Pieśni Lodu i Ognia”, a przede mną jesienne miesiące, sprzyjające długim wieczorom nad książkami. Moim postanowieniem jest dokończyć całą serię do końca obecnego roku. Czas, kiedy zewsząd docierają do nas fatalne informacje związane z inflacją, kryzysem energetycznym oraz wojną na Ukrainie, powoduje niepewność, a nie chciałbym zniknąć z tego świata, nie poznając wcześniej losów moich ulubionych bohaterów. Dziś jestem o krok bliżej, a owocem tego niech będzie recenzja książki “Uczta dla wron. Sieć spisków”, która związana jest z opisem świata po stokroć ciekawszego, niż  ten, w którym przyszło nam obecnie żyć. Z drugiej strony, to co było wcześniej niewinną rozgrywką w świecie Westeros, materializuje się na naszych oczach, wybuchają konflikty, a zwykli ludzie nie mają wpływu na los świata. Zamiast jednak podniecać się kolejnymi groźbami starego dziada urzędującego na Kremlu, lepiej zainteresować się intrygami w Królewskiej Przystani! Tam przynajmniej głowni bohaterowie nader często giną, a w prawdziwym świecie podobny los spotyka z reguły tych niewinnych ?  

Wojenna pożoga nad wszystkimi Siedmioma Królestwami wydaje się powoli dobiegać końca. Cały kontynent został zdominowany przez wojska rodu Lannisterów, które brutalnie rozprawiają się z każdym przejawem buntu na ziemiach Westeros. Lasy na północy pełne są buntowników i bandytów, lordowie kierują przeciwko nim swoje oddziały, aby utrzymać, chociaż namiastkę starego porządku. Los zwykłych ludzi jednak mało kogo obchodzi. Władcy, którzy przetrwali poprzednie starcia, dostrzegają już mglisty zarys Żelaznego Tronu, a ich dalsze działania zmierzają do utrzymania i powiększenia zakresu sprawowanej władzy. Wydaje się, że kiedy kurz wojenny stopniowo opada, koniecznym będzie, sięgniecie po inne narzędzia, aniżeli wojska skąpane we krwi. Na pierwszy plan wysuwają się znów spiski oraz knowania na szczytach władzy, a relacje łączące poszczególne postacie przybierają formę sojuszy, albo przeciwnie – bohaterowie widzą w sobie śmiertelnych wrogów w coraz węższym gronie pretendentów do objęcia władzy nad ziemiami Siedmiu Królestw.  

Na pierwszy ogień idzie Królowa -Regentka. Cersei utkała przemyślaną i błyskotliwą sieć spisków w Królewskiej Przystani, zmierzając konsekwentnie do odebrania resztek władzy rodowi Tyrellów. Kobieta jednak traci czujność, już w poprzedniej części sagi „Pieśni Lodu i Ognia” pod tytułem „Uczta dla wron. Cienie śmierci”, George R.R. Martin sugerował między słowami, że Cersei ma coraz częściej problem z oceną, kto jest jej przyjacielem, a kto śmiertelnym wrogiem. Nie zmieniła tego nawet śmierć jej pierworodnego syna. Joffrey nie był ani dobrym królem, ani tym bardziej dobrym synem, wydaje się jednak, że Cersei była z nim mocno związana i śmierć chłopaka w czasie Purpurowego Wesela wpłynęła na jej kondycję psychiczną. Zwłaszcza że jej brat i kochanek w jednej osobie, Jaimie, mocno się zmienił. O nim jednak trochę później — jaką rolę do odegrania ma tym razem w melodiach „Pieśni Ognia i Lodu” Królowa — Regentka? Cersei w towarzystwie swojej przyjaciółki o imieniu Teana Merrywather, udaje się w podróż do Septu Baleora. Długa droga do celu sprzyja rozmowie, a obie kobiety poruszają szereg ważnych tematów dla wydarzeń opisanych w książce „Uczta dla wron. Sieć spisków”. Pojawia się  między innymi temat Margaery oraz jej całego dworu. Jednak na sugestie Cersei, aby Teana wysłała zaproszenie dla swojego syna na dwór Królewskiej Przystani, rozmówczyni udziela wymijających odpowiedzi. Tymczasem relacje, jakie łączą dwór królewski oraz Wiarę, coraz bardziej zdają się eskalować! Długi, jakie w przeszłości zaciągnął Robert Baratheon na rzecz kościoła Siedmiu, kładą się cieniem na pobłogosławieniu przez Wielkiego Septona, Tommena. Wspominam o tym dlatego, że temat ten związany jest z nowymi rozkazami Cersei. Królowa — regentka marzy  o zbudowaniu potężnej floty, mniej zaś na relacjach z kościołem. Ma to swoje implikacje dla życia w Westeros, ponieważ na ulicach Królewskiej Przystani coraz częściej pojawiają się Wróble, nisko sytuowani bracia, którzy żyją jedynie ze skromnych datków, jakie zbierają wśród tłumów ludzi zmęczonych wojenną pożogą. Wróble widywani są na placach i targach, a ciała zamordowanych braci składują w otoczeniu posągu Baleora. Cerse wykorzystuje ten fakt, kieruje wobec ludzi dalekiej Północy, cień podejrzeń pada również na Stanissa Baratheona i jego kapłankę w Czerwonej Szacie. Cerse publicznie deklaruje, że winni zbrodni zostaną ukarani i spotka ich sroga kara. Duchowni nie poddają się jednak presji Królowe — Regentki, królewscy gwardziści otrzymują zakaz wstępu do świątyni, o ile posiadają przy sobie broń. Ma to związek z przekonaniem, że prawa boskie stoją ponad prawami ludzi, na co Cersei oczywiście zgodzić się nie może jako symbol władzy sprawowanej na Żelaznym Tronie. Kobieta obmyśla plan, jednak początkowo znosi upokorzenie cierpliwie, podąża samotnie do świątyni. Cersei dostrzega tam wiele zmian, nowe porządki wdrażane przez zwierzchnika duchownym zakładają, że wszelkie przedmioty zbytku zostały usunięte, nie ma już ślady, po złotych pucharach, a kolejni mnisi modlą się w ciszy, spędzając całe dnie na kolanach i sprzątając budynek po odwiedzinach mieszkańców Królewskiej Przystani. To jednak nie wszystko – Wielki Sapton niedawno sprzedał cenne klejnoty, a uzyskane w ten sposób datki przeznaczył na strawę dla ubogich mieszkańców stolicy Westeros. Cersei próbuje swoim urokiem osobistym przekonać Septona do swoich podejrzeń w zakresie odpowiedzialności za zbrodnie w mieście, które kieruje wobec wysłanników rodu Starków oraz samego Stannisa. Duchowny przyjmuje te tłumaczenia w ciszy, wydaje się je kontemplować, w rzeczywistości jest jednak przekonany, że Cersei się myli. Winnych widzi bowiem w drużynie Sandora Clageane’a, który w przeszłości złożył przysięgę na wierność Lannisterom. Co więcej, Cersei oficjalnie występuje z prośbą, o udzielenie błogosławieństwa  dla króla Tommena, spotyka się jednak z odmową. Duchowny wskazuje, że takie błogosławieństwo zostanie udzielone dopiero w momencie, gdy Królewska Przystań cieszyć się będzie trwałym pokojem, a jej lud, zazna w końcu spokoju po latach wyniszczających wojen pomiędzy wszystkimi królami Westeros. Królowa — Regentka była jednak przygotowana na taki scenariusz i wcześniej obmyśliła chytry plan, związany z interesami zakonu. W ocenie kobiety, Wróble odpowiedzialne są za zapewnienie sobie nawzajem bezpieczeństwa, tym samym godzi się, aby ograniczenia związane z dekretem, wprowadzonym przed trzystu laty, zostały zniesione. Dawne zakony Miecza i Gwiazd mają zostać przywrócone, co w dłuższej perspektywie ma zapewnić siłę i moc oddziaływania na wiernych za sprawą Wiary Wojującej. Ceną, za takie decyzje Królewskiej Przystani jest zniesienie długu, który ciążył na koronie wobec Wiary. Duchowny po krótkich negocjacjach zgodził się również ma udzielenie błogosławieństwa Tommenowi. Cersei fantastycznie odgrywa swoją rolę, była przygotowana do rozmowy z Duchownym i wydaje się, że wzięła pod uwagę wszystkie okoliczności. Motywy jej działań nie mają jednak nic wspólnego z pragnieniem zapewnienia spokoju w Królewskiej Przystani. Przeciwnie – Cersei uważa, że powrót do łask Gwiazdy i Mieczy odbije się na wojskach gromadzonych przez Stannisa, aktualnie największego wroga w rywalizacji o Żelazny Tron. Jak widać, w powieści „Uczta dla wron. Sieć spisków”, George R.R. Martin ponownie zaprasza czytelników do Królewskiej Przystani, to właśnie w stolicy Westeros ma miejsce główna rozgrywka między pretendentami do władzy. Autor wykorzystuje ten fakt, aby znów przedstawić narrację z perspektywy Cersei. To właśnie wokół jej osoby mają miejsce najważniejsze wydarzenia, a jej decyzję, wpływają nie tylko na najbliższe otoczenie, ale również na dalekie krainy ogarnięte wciąż działaniami wojennymi, z którymi sama Cersei niewiele ma wspólnego. Jako że jest to podstać niezbyt lubiana w całym  uniwersum „Pieśni Lodu i Ognia”, jest to zagranie odważne ze strony George R.R. Martina, brytyjski pisarz ma w tym jednak swój ważny cel. Rozdziały przedstawiona oczami Cersei czyta się znakomicie – spora część fabuły dzieje się bowiem w głowie samej Cersei, jej knowania oraz intrygi z każdą kolejną strona przypominają efekt kuli śnieżnej, a czytając „Uczta dla wron. Sieć spisków”, nie sposób było mi odgadnąć, czy Królowa — Regentka osiągnie swoje cele, czy też spisek obróci się przeciwko niej samej i dotknie najbliższe otoczenie Królewskiej Przystani. Mniej więcej w 2/3 książki zorientowałem się, jak autor będzie chciał dalej rozwiązać te wątki, niemniej po poprzednich trzech tomach brakowało takiego oddechu, jaki serwuje nam George R.R. Martin w książce „Uczta dla wron. Sieć spisków”. Jeśli kręciło się wam w głowach od wojen i zamordowanych bohaterów, to niniejszym recenzowana część „Pieśni Lodu i Ognia” przynosi w tym zakresie wiele zmian i w pewnym sensie wraca do korzeni, czyli pierwszej części „Gry o Tron”. Znowu czujemy klimat średniowiecznego zamku, gdzie każda komnata ma uszy, a wino pite z kielicha nie zmienia swojej barwy po dodaniu trucizny!  

Powieść „Uczta dla wron. Sieć spisków”  przynosi nam wgląd nie tylko w kolejne namiętne romanse, skuteczne zemsty i przemyślane intrygi, ale również w niezwykle bogaty, fascynujący świat Westeros. Autor, jak to miał w zwyczaju w poprzednich częściach, nie wyznacza konkretnej linii pomiędzy dobrem i złem, opisanego przez niego postacie rzadko charakteryzują się jedynie szlachetnymi cnotami, lub też dla odmiany są jednoznacznie godni potępienia. Stanowi to zresztą jedną z moich ulubionych cech prozy brytyjskiego pisarza. W przeszłości czytałem m.in. „Władcę Pierścieni” J.R.R. Tolkiena, gdzie świat fantasy był w gruncie rzeczy zupełnie inaczej przedstawiony. Mały Hobbit, powołany do tego, aby stawić czoło uosobieniu zła wszelakiego, Sauronowi, w zasadzie nie nosił w sobie żadnej skazy. Pamiętam fragment z pierwszej części „Władca Pierścieni. Drużyna Pierścienia”, gdzie Frodo wraz ze swoją ekipą niziołków, oczekują w karczmie „Pod Rozbrykanym Kucykiem”, Aragorna. Strażnik, a  w oczach innych niebezpieczny włóczęga, obserwuje spokojnie w kącie, jak ekipa Froda konsumuje piwo, choć sam Frodo nie wypił nawet jednej pinty. Motyw ten wracał w mojej głowie co jakiś czas, kiedy czytałem, jak Tyrion po całej nocy biesiady nam winem, miał jeszcze siły, aby zapraszać do swoich komnat co bardziej urodziwe niewiasty. Mowa o jednym z najbardziej lubianych bohaterów całej serii, który za sprawą swojego poczucia humoru, uroku osobistego oraz dość frywolnego podejścia do życia, zyskał sympatię milionów czytelników na całym świecie. Czy porównanie Tyriona i Froda ma sens? Jeśli tak, to jedynie umiarkowany, role obu postaci w swoich uniwersach były bowiem zgoła różne, jednak dla niezorientowanych czytelników fantasy (są tu tacy?), stanowi to subtelną komparatystykę w zakresie „Władcy Pierścieni” oraz „Pieśni Lodu i Ognia”. Osobiście, bardziej przemawia do mnie proza George R.R. Martina, wydaje się ona bowiem zdecydowanie bardziej wiarygodna, bliższa współczesnemu czytelnikowi. Żyjemy aktualnie w czasach, gdy stare pomniki są coraz chętniej burzone przez nowe pokolenia, a patriarchat konsekwentnie odchodzi w nie pamięć. W książkach J.R.R. Tolkiena rola kobiet była w zasadzie marginalna. Nawet jeśli wziąć pod uwagę postać Garadieli, potężnej czarodziejki, ginęła ona gdzieś w cieniu Gandalfa Szarego. Tymczasem George R.R. Martin przynosi nam w tym zakresie niemałą rewolucję, stawiając kobiece postacie na piedestale rywalizacji o Żelazny Tron. Wspomniana wyżej Cersei, której autor lekką ręką oddaj znakomitą część narracji w książce „Uczta dla wron. Sieć spisków” jest tego najlepszym przykładem.  

Chciałbym jednak podkreślić, że powieść „Uczta dla wron. Sieć spisków”, mocno różni się od poprzednich książek, jest to zresztą kierunek widoczny już od części „Pieśni Lodu i Ognia” pod tytułem „Uczta dla wron. Cienie śmierci”. O ile bowiem w „Starciu Królów” widzieliśmy zamysł autora, aby stopniowo napięcie w książce rosło, gdzie początek stanowił jedynie ogólny zarys fabuły, a dalej zaczynała się jazda bez trzymanki, o tyle ostatnie dwie pozycje przynoszą w tym zakresie zupełnie inną koncepcję realizowaną przez brytyjskiego pisarza. Tym samym część „Uczta dla wron. Sieć spisków” przyniosła mi powiew świeżości w mojej ulubionej sadze fantasy. Nieco senne tempo, przeplatane zwrotami akcji i zaskakującym rozwiązaniem niektórych wątków, trudno porównywać z ogólną opinią o książkach George R.R. Martina, gdzie krew leje się strumieniem, a kolejne postacie gina jedna po drugiej w wyniku spisków i pojedynków, a niekiedy po prostu fatalnych wyborów. „Uczta dla wron. Sieć spisków” nie przyniosła mi emocji związanych z opisem potyczek balistycznych, burzeniem murów Królewskiej Przystani, czy odpieraniem ataków Innych w rejonach Winterfell. Zamiast tego, autor kieruje uwagę czytelnika w tytułową sieć intryg politycznych, toczonych nie na miecze, ale na słowa, co wymaga cierpliwości, ponieważ takie rozwiązania przynoszą efekty z czasem, nierzadko obracając się przeciwko konkretnym bohaterom (pozdrawiam Cersei!). Czy spowolnienie akcji wyszło całej serii na dobre? Zdania są podzielone. Część znajomych, kiedy czytała po książkę „Uczta dla wron. Sieć spisków”, szybko zatęskniła za brawurowymi pojedynkami wojowników i niebezpiecznymi starciami wielkich armii, jednak w mojej ocenie, autor wiedział doskonale, co robił. George R.R. Martin  słynie z uśmiercania lekką ręką najważniejszych postaci, a minione tomy przyniosły w tym zakresie imponujące, krwawe żniwo. Świat Westeros nie znosi jednak próżni, brytyjski pisarz miał zatem w mojej opinii prosty wybór: skończyć serię jednym lub dwoma tomami, albo wprowadzić nowych bohaterów, niektórych zaś odrestaurować, nadać im nową rolę i znaczenia dla rozgrywki o Żelazny Tron. Aby jednak nowi bohaterowie byli w naszych oczach wiarygodni, potrzebują czasu, a powieść „Uczta dla wron. Sieć spisków”, ten czas oferuje: zarówno samemu autorowi, jak i czytelnikom! Jako że „Uczta dla wron. Sieć spisków”  to kontynuacja książki „Uczta dla wron. Cienie śmierci, pojawia się również kilka wątków zarysowanych w poprzedniej część cyklu „Pieśni Lodu i Ognia”. Podobało mi się, że autor w tym zakresie nie wprowadził chaosu, lecz oddaje głos narracji tym samym postacią co poprzednio. Cała książka tworzy jedną, spójną opowieść, choć poszczególne rozdziały charakteryzują się sporymi różnicami w przedmiocie ich długości. Dostajemy więc rozdziały szalenie opasłe, ciągnące się przez kilkadziesiąt stron, inne z kolei zamykają się na kilku stronach. Ciekawostką może być fakt, że wbrew moim osobistym oczekiwaniom, George R.R. Martin nie zamknął ani jednego wątku w książce „Uczta dla wron. Sieć spisków”, większość ma otwarte zakończenie i pojawiają się w kolejnej części „Pieśni Lodu i Ognia”, czyli „Tańcu ze smokami”. Swoją drogą, brytyjski pisarz cudownie określił tytuły swoich książek. Mieliśmy już w Polsce „Taniec z gwiazdami”, teraz alternatywą jest „Taniec ze smokami” od brytyjskiego pisarza. Widać jaki kraj, taki taniec!  

Wróćmy jednak do fabuły powieści „Uczta dla wron. Sieć spisków” - co dzieje się z naszymi ulubionymi bohaterami? Wspomniałem już wyżej o Cersei i czuję się niezręcznie, że mój opis kolejnej części „Pieśni Lodu i Ognia” zamknął się jedynie wokół wątku Królowej — Regentki, która nie jest przecież nawet moją ulubioną postacią. Ba, mało kto ją lubi, a jednak wszyscy o niej mówimy, jeśli to nie jest przejaw geniuszu prozy George R.R. Martin, to co nim jest? ? Była mowa o Cersei, warto wspomnieć również o jej ukochanym bracie Jaimim. Kto myślał, że w poprzednim tomie postać Dowódcy Gwardii Królewskiej się uspokoi za sprawą utraty prawej ręki i coraz większej świadomości w zakresie tego, kim naprawdę jest Cersei, ten znów dał się nabrać autorowi! Jaimi opuszcza Królewską Przystań i kieruje się w stronę Riverrun, gdzie jak liczy, będzie miał swój udział w zdobyciu ostatniego bastionu wolnych ludzi na dalekiej północy. Ambicje Jaimiego się nie zmieniają, metamorfozie jednak ulega jego postawa w rywalizacji o Żelazny Tron. Jaimi dzieli się z nami wieloma refleksjami, jego postać została wyraźnie ożywiona, a on sam nie sprawia już wrażenie tak mocno jednowymiarowego. Czy to zmiana na plus? Zdecydowanie tak, zwłaszcza że wcześniej, kiedy o nim czytałem, nie mogłem się uwolnić od obrazu przed oczami... przedstawiającego „księcia z bajki” W Shreku. Zgaduje, że ma to związek z serialem HBO, gdzie postać grana przez Nikolaaj Coster-Waldau do złudzenia przypominała bajkową wersję największego pajaca w bajce o zielonym ogrze. „Uczta dla wron. Sieć spisków”  przynosi jednak w tym zakresie spore zmiany, Jaimi w końcu orientuje się, że w przeszłości był jedynie użytecznym pionkiem w rozgrywce swojej siostry – kochanki, nie występuje jednak otwarcie przeciwko niej. Kto jednak wie, co przyniesie nam „Taniec ze smokami”?  

Oszczędzę wam omawiania wszystkich bohaterów, gdybym chciał w ten sposób napisać moją recenzję, to najpewniej zajęłaby ona więcej miejsca niż cały tom „Uczta dla wron. Sieć spisków” ? Warto jednak odnieść się jeszcze do wątku Sansy i losu, jaki związała z nią Brienn. I tu czeka na was sporo niespodzianek! Rycersko usposobiona kobieta początkowo nie wydaje się ważnym graczem w toczącej się rozgrywce, jednak to się zmienia: wydarzenia wokół Brienn przybierają iście dramatyczny i prawdziwie zaskakujący charakter. Wspominałem wcześniej, że wątki prowadzone przez autorka w książce „Uczta dla wron. Sieć spisków”  pozostają niedomknięte? Na tym tle najwięcej pytań i wątpliwości może budzić właśnie narracja związana z Brienn. Nie powiem nic więcej, bo będąc na waszym miejscu, nie chciałbym wiedzieć co się stanie z wojowniczo usposobioną kobietą ? Jednym negatywnym zaskoczeniem było dla mnie oddelegowanie w cienie Westeros postaci Sansy, aktualnie noszącej imię Alayne. Niewiele widzimy świata oczami Sansy tym razem, podobnie rzecz ma się w odniesieniu do Aryi, ale też Adrianne czy Victarion, któe pojawiają się dosłownie na kilka krótkich momentów, zwykle jednak udanie posuwają fabułę „Pieśni Lodu i Ognia” na przód, a niekiedy bywają również zaskakujące i wstrząsające. I to zaledwie na kilku stronach! Dla równowagi, George R.R. Martin sporo czasu poświęca opisom Westeros oczami Samwella. Postać ta w mojej ocenie stanowi symbol książki „Uczta dla wron. Sieć spisków”, ponieważ wątki z nim związane nie są może kluczowymi dla całej serii, czyta się je jednak bardzo przyjemnie i stanowią najlepszą okazją, abyśmy wzięli głęboki oddech po poprzednich tomach i przygotowali się na sieczkę w „Tańcu ze smokami”. Nie wiem, jeszcze nie czytałem, ale słyszałem, że brytyjski pisarz znowu wróci do formy w zarzynaniu pierwszoplanowych bohaterów ?  

I jeszcze słow kilka na temat wydania książki „Uczta dla wron. Sieć spisków”. W tym zakresie estetyka jest utrzymana z poprzedniej części, a na okładce widać postać kojarzoną z wojownikami Żelaznych Ludzi. Próbowałem dociekać podczas lektury książki, jaki związek ma ów postać z tytułem, czy szerzej akcją opisaną przez George R.R. Martina, jednak nie wpadłem na żadne satysfakcjonujące tropy. Jak macie pomysły dajcie znać w recenzjach! Warto również wskazać dla mniej zorientowanych fanów „Pieśni Lodu i Ognia”, że podobnie jak miało to miejsce w  powieści „Uczta dla wron. Cienie śmierci”, tak samo w książce „Uczta dla wron. Sieć spisków”, na końcu znajduje się spis wszystkich rodów oraz postaci kluczowych dla „Pieśni Lodu i Ognia”. Co ciekawe, wykaz te zajmuje kilkadziesiąt stron! Ponadto widoczne są również trzy mapy, które ułatwiają poruszanie się po świecie Westeros nawet oddanym wielbicielom prozy brytyjskiego pisarza.

Po przeczytaniu książki „Uczta dla wron. Sieć spisków”, wszyscy jesteśmy amatorami – ornitologami. Wrony stały się symbolem Westeros, a mury Królewskiej Przystani są ich pełne, ptaki czeka uczta większa, aniżeli ta, opisana przez j.R.R. Tolkiena w „Hobbicie”, gdzie jak pamiętamy, krasnoludy zjadły całe zapasy na zimę Bilbao. Czy kolejny tom „Pieśni Lodu i Ognia” okazał się rewolucyjny? Nie, ponieważ nie było takiej potrzeby. George R.R. Martin sięga po sprawdzone sposoby, zwalnia i na zmianę przyspiesza tempo, ciekawie prowadząc również wątki nieznanych wcześniej czytelnikom postaci. Wielokrotnie przerzucając kolejne strony książki, zastanawiałem się, co autor miał w głowie, pisząc „Pieśń Lodu i Ognia”. Nie znam bowiem w historii literatury innej powieści, która z takim powodzeniem zawładnęłaby zbiorową świadomością czytelników. Część „Uczta dla wron. Sieć spisków” przynosi nam delikatne spowolnienie akcji, wynikające z minionych wydarzeń, będących ponadto zapowiedzią kolejnej burzy w „Tańcu ze Smokami”. Tym razem dostajemy książkę nieco cieńszą niż poprzednie, jednak kryjącą w sobie wiele istotnych dla całej fabuły niuansów, których wyłapywanie stanowiło dla mnie osobiście wielką frajdę. Brytyjski autor znany jest z tego, że pozornie nieistotne informacje, urastają do rangi kluczowych dla kolejnych tomów. I pomimo faktu, że dźwięk oręża tym razem słyszany był ciszej, nie sposób przejść obojętnie obok głośnego szeptu Cersei. Królowa — regentka znowu knuje i spiskuje, a kto jest ciekaw jej planów dotyczących Żelaznego Tronu, niechaj sięgnie po „Uczta dla wron. Sieć spisków” i przekona się, do czego jest zdolna kobieta, która nie ma nic do stracenia. Szczególnie polecam lekturę panom, może w przyszłości uratuje to wam życie, gdy traficie na kobietę równie zdeterminowaną, jak matka Joffreya ? 

Dodana przez Tomasz w dniu 21-10-2022

Żelazny Człowiek patrzy na mnie w ciemności. To okładka książki „Uczta dla wron. Sieć spisków” mieni się w półmroku, karą za negatywną recenzję będzie powieszenie na murach Westeros ku uciesze głodnych wron, z lubością zajadających ciała pokonanych i zdrajców. To żadnej z tych grup jednak nie nalezę, co więcej deklaruje się jako oddany fan serii „Pieśni Lodu i Ognia”! Trzy dni czytałem kolejny tom należący do tej niezwykłej sagi George R.R. Martina, co nie jest jakimś rewelacyjnym wynikiem, jednak praca i inne obowiązki skutecznie uniemożliwiają mi czytanie po nocach prozy brytyjskiego mistrza gatunku fantasy. Zastanawiałem się ostatnio, jak by to było, wylądować na bezludnej wyspie z wszystkimi częściami „Pieśni Lodu i Ognia”. Moja dziewczyna, słysząc o moim pomyśle, stwierdziła, że od dziś mogę spać z książkami w salonie, a nie z nią w sypialni. Propozycja ta wydała mi się nawet interesująca, ale chyba i tak nie mógłbym zasnąć z myślą w głowie, że powieści George R.R. Martina wyskoczy Tyrion i będzie chciał wychędożyć moją przyszłą żonę! Aktualnie zostaje mi więc czytanie kolejnych książek związanych z walką o Żelazny Tron oraz realizacja ambitnych planów, aby uporać się z tym wyzwaniem, zanim nadejdzie wiosna. A wcześniej usłyszeć słowa „Wnter is caming” i przekonanie się, co tak naprawdę oznaczają!  

Cień śmierci, jaki spowijał krainy wszystkich Siedmiu Królestw, powoli ustępuje intrygom i knuciom na szczytach władzy w Królewskiej Przystani. Wojska rodu Lannisterów zabezpieczają krainy Westeros, a wszelkie przejawy buntu są natychmiast pacyfikowane przez ich wysłanników. Północne krainy pogrążone są w największym chaosie po śmierci Robba Starka, a obecni w ich lasach buntownicy dają się we znaki nie tylko pretendentom do Żelaznego Tronu, ale przede wszystkim zwykłym ludziom, których los jest obojętny Królewskiej Przystani. Władcy stojący na czele zwycięskich armii zaczynają dostrzegać, że decydująca rozgrywka nabiera tempa, potrzebne są nowe sojusze, a stare weryfikuje bieżącą polityka, nierzadko czyniąc z dawnych przyjaciół śmiertelnych wrogów. W tej sytuacji do głosu znowu dochodzą ludzie, którym głównym orężem nie jest miecz, a słowa i przemyślane intrygi, konieczne, aby łączyć siły i w niebezpiecznej rozgrywce zdobyć ostateczną władzę Zależnym Tronem. Nowa część „Pieśni Lodu i Ognia” sięga do korzeni, gdzie knowania i spisku decydowały o losach milionów ludzi, a w cieniu Królewskiej Przystani rodzi się nowy porządek, którego symbolem jest Królowa – Regentka.  

Cersei to symbol powieści „Uczta dla wron. Sieć spisków”. Poprzednie części ze zmienną częstotliwością pozwalały nam przyjrzeć się bliżej matce Joffreya, co poniekąd wynikało z zamysłu samego George R.R. Martina. Autor nie oszczędzał w przeszłości swoich pierwszoplanowych bohaterów, śmierć ponieśli między innymi wspomniany Joffrey i Robb Stark. Jakże różne były ich losy w serii „Pieśni Lodu i Ognia”, prawda? A jednak ku zaskoczeniu czytelników, brytyjski pisarz postanowił pośmiertnie ich połączyć za sprawą krwawych wspomnień, jakie zapadły w pamięci ludzi zamieszkujących świat Westeros. Zarówno Joffrey, jak i dziedzic rodu Starków zginęli podczas wesela. W przypadku pierworodnego Cersei było tu Purpurowe Wesele, z kolei Robb Stark zginął podczas pamiętnych, Krwawych Godów i zdrady dokonanej przez jego bliskich. Tymczasem Cersei ma się dobrze, można śmiało powiedzieć, że Królowa – Regentka nie była w takiej dobrej formie od pierwszej części „Gry o Tron”! Cersei snuje na łamach kolejnej książki sprytną i niebezpieczną sieć spisków w stolicy Westeros, zmierzając jednocześnie do pozbawienia władzy ród Tyrellów. Jest to o tyle zabawne, że już w poprzedniej części, George R.R. Martin wyraźnie sugerował, że kobieta ma problem z trzeźwą oceną sytuacji, nie oznacza to jednak, że poszła w ślady swojego brata Tyriona i aktualnie ucztuje i rozgląda się za kolejnymi niewiastami do towarzystwa. Przeciwnie: Cersei w swoim osobistym przekonaniu jest pomysłowa i błyskotliwa, jako swój atut poczytuje, że pod szatami nosi nie miecz, lecz ciało roztaczające wśród innych czar, któremu trudno się oprzeć. A Cersei potrafi znakomicie wykorzystywać okazję dla osiągania swoich celów. Jedną z nich stwarza podróż, w jaką Królowa – regentka wybiera się do Septu Baleora. Czyni to w towarzystwie Teany Marrywather. Jak się okazuje, spora odległość do pokonania pozwala Cersei wypytać swoją przyjaciółkę o wiele ważnych dla dalszej fabuły informacji. Teana nie ulega jednak knowaniem Cersei, na jej sugestie, że ta powinna sprowadzić do Królewskiej Przystani swojego syna, kobieta reaguje milczeniem, mając prawdopodobnie świadomość, że oznaczałoby to wyrok śmierci dla jej potomka. Szalenie ważną sprawą dla książki „Uczta dla wron. Sieć spisków”, są relacje łączące stolicę Westeros z Wiarą. I tu znowu w centrum pojawia się Królowa – Regentka. Cersei oczekuje, że Wielki Septon udzieli błogosławieństwa Tommeanowi. Jednak tutaj przeszkodą są sprawy już nieco zapomniane, związane z długiem, jako zaciągnął Robert Beratheon. Cersei długo przygotowywała się do tej rozgrywki, a kiedy przychodzi godzina próby, wie doskonale jak podejść Wielkiego Septona. Kobieta marzy o stworzeniu floty, której siła raz na zawsze pozwoliłaby jej objąć władzę nad Żelaznym Tronem i sieć intryg, jakie w tym zakresie snuje, przynosi w książce „Uczta dla wron. Sieć spisków” pożądane efekty. Wcześniej jednak Cersei rozmawia z Wielkim Septonem, a ten wydaje się nieprzejednany. Wskazuje, że ulice stolicy Westeros pełne są Wróbli, czyli skromnie żyjących braci, którzy utrzymują się jedynie z zebranych datków. Zamordowane ciała braci składowane są blisko figury Baleora. Cersei naiwnie wierzy, że uda jej się przekonać najwyższego duchownego, że odpowiedzialni za to są wysłannicy północnych królestw, albo sam Stannis Baratheon do spółki z kapłanką w Czerwonej Szacie. Wielki Sapton jednak nie daje wiary tym rewelacjom, co więcej występuje otwarcie przeciwko Cersei. Na jego rozkaz, królewscy gwardziści nie mają wstępu do świątyni z uwagi na posiadane przy sobie uzbrojenie. W ocenie duchownego prawo boskie pozostaje nadrzędne wobec prawa ludzkiego, zwłaszcza kiedy świat ogarnięty jest wojenną zawieruchą i ludzie wznoszą swoje modły o zakończenie rozlewu krwi. O tym, że nie są to puste słowa, Królowa – regentka przekonuje się dopiero po wejściu do świątyni. Byłem bardzo ciekaw, jak ten fragment zostanie rozpisany i muszę przyznać, że George R.R. Martin świetnie oddał zaskoczenie, jakie malowało się w tej sytuacji na twarzy Cersei. Z czego ono wynikało? Oto bowiem okazało się, że pamiętała ona Wiarę zupełnie inaczej. Niewiele pozostało z dawnego splendoru, zniknęły złote kielichy, a bracia bez względu na miejsce zajmowane w hierarchii, tłumnie służą potrzebującym, nierzadko myjąc posadzkę świątyni na kolanach. Co więcej, zgromadzone przez lata bogactwa zostały zmonetyzowane, a pieniądze z tego tytułu przeznaczone na jedzenie dla najbiedniejszych mieszkańców miasta. W tej sytuacji wydaje się, że zarówno Cersei, jak i Wielki Septon mają zgoła odmienne priorytety, kobieta wie jednak doskonale, po co przybyła do świątyni. Oczekuje błogosławieństwa dla Tommena. Kiedy kieruje prośbę w tym kierunku do duchownego, ten odmawia, uznając, że Cersei i ród Lannisterów chroni Sandora Clageae’a, odpowiedzialnego w oczach Wielkiego Septona za śmierć wielu braci. Na prośbę o udzielenie błogosławieństwa, słuchać jedynie echo odpowiedzi, że takowe się dokona, jeśli w Królewskiej Przystani i całym Westeros zapanuje w końcu ład i porządek. Cersei była jednak doskonale przygotowana na taką odpowiedź, podejmuje się więc osobliwych negocjacji, a na szali położone zostały zupełnie nowe, korzystne rozwiązania dla samego Zakonu. Oto bowiem dekret wydany przed trzema wiekami, mocą, którego Bracia oddawali swoje bezpieczeństwo w ręce króla, przestaje obowiązywać. Cersei proponuje, aby to Zakon dokonał zemsty na swoich wrogach, co Wielki Sapton przyjmuje z nieskrywana ciekawością. Wskrzeszenie do życia zakonów Miecza i Gwiazd pozwoli Braciom nie tylko zapewnić porządek w swoich krainach, ale przede wszystkim ma wpłynąć na szerzenie wiary wśród wszystkich krain Westeros, a pomóc ma w tym zakresie Wiara Wojująca. W „Pieśni Lodu i Ognia” nic jednak nie dzieje się przypadkiem, a dobijane interesy niosą za sobą określone konsekwencje. Decyzja o przywróceniu w majestacie prawa zakonów Miecza i Gwiazd oznacza, że Wiara umorzy dług, zaciągnięty wcześniej przez Królewska Przystań. Scena ta stanowi kolejny dowód na przebiegłość Cersei, która doskonale rozegrała Wielkiego Septona – zakony Miecza i Gwiazd mają w jej ocenie stanowić ważną siłę, ukierunkowaną na powstrzymanie wojsk Stannisa i kobiety w Czerwonej Szacie.  

Cersei to ciekawa postać, nieprawdaż? W opinii wielu czytelników jest najmniej lubianą bohaterką „Pieśni Lodu i Ognia”, choć trudno się oprzeć wrażeniu, że spora w tym rola jej syna, Joffreya. Ten zadufany w sobie, mało sympatyczny typek wyszedł z jej łona, nie sposób jednak powiedzieć, aby wdał się w matkę. Swiadczy o tym najlepiej fakt, że Cersei ma się dobrze i znowu knuje, a Joffrey zniknął nam z radarów i zapamiętany zostanie tylko z mały chwalebnych zachowań podczas królewskich uczt, choć stwarzały one jednocześnie okazję, aby wujek Tyrion strofował chłopaka i wiele z tych powiedzonek przeszło do historii „Pieśni Lodu i Ognia”. Powieść „Uczta dla wron. Sieć spisków”  przynosi jednak niewiele okazji do świętowania, gra toczy się przecież o Zależny Tron nad ciałami umarłych wojowników, a tytułowe wrony mają co jeść w odróżnieniu od większości ludzi w Westeros. Ich los jednak jest niepewny, zwłaszcza że z polnocnych krain co rusz słychać jęki ludzi zabijanych przez Innych. To jednak nie Winterfell ani południowe wyspy wysuwają się tym razem na pierwszy plan, ale Królewska Przystań, tym samym kobiety ponownie dochodzą do głosu. A głos Cersei jest najbardziej słyszalny. Zamiast pojedynku na topory i miecze, czeka nas tym razem pojedynek na słowa i wspomniana wcześniej rozmowa między Cersei oraz Wielkim Septonem stanowi jedynie preludium do innych ważnych konwersacji dla postępu fabuły.  

Czy nieco inny pomysł na książkę „Uczta dla wron? Sieć spisków”  aniżeli było to widoczne w poprzednich częściach, stanowi zaskoczenie? I tak i nie. Tak, ponieważ George R.R. Martin zdążył nas przyzwyczaić, że krwawe bitwy przeplatane są gorącymi romansami, akcja pędzi na łeb na szyję i nie sposób przewidzieć, co wydarzy się dalej. Tymczasem już książka „Uczta dla wron. Cienie śmierci", przyniosła nam w tym zakresie niemałe zmiany. W moich oczach ich symbolem stał się Jaimi, ale o nim wspomnę trochę później. Wracając do tempa narracji – wydaje mi się, że cała seria „Pieśni Lodu i Ognia”  potrzebowała głębszego oddechu. Nie oznacza to, że cokolwiek mi brakowało w poprzednich częściach, jednak nie sposób przejść obojętnie obok faktu, że George R.R. Martin pozbawił życia wielu bohaterów, którzy wcześniej mieli ważną rolę do odegrania. A Westeros nie znosi przecież próżni, ciszy i spokoju. Miejsce to wypełniają nowe postacie, a brytyjski pisarz potrzebował niejako kolejnego rozdania, aby ich charakterystykę bliżej przedstawić czytelnikom. Jednocześnie warto podkreślić, że nie zmienia się sposób, w jaki autor tworzy swój świat. A sposób ten w oczach fanów fantasy wychowanych na „Władcy Pierścieni” zdecydowanie różni się od kanonów gatunku. Zwykle bowiem mamy głównego antagonistę, postać ze wszech miar paskudną, której sami bohaterowie często nie nazywają nawet jej imieniem. Idealnym przykładem jest tutaj ten „którego imienia, wymawiać nie wolno”, czyli Lord Voldemort z „Harry’ego Pottera”. Ok, ktoś powie, że to powieść dla młodzieży, wymaga więc jasnego określenia granic pomiędzy dobrem i złem. Niemniej to właśnie „Harry Potter” oraz „Władca Pierścieni” obok „Pieśni Lodu i Ognia” zajmują czołowe miejsca w sercach wielbicieli fantasy. W prozie j.R.R. Tolkiena spotykamy się jednak z podobnymi rozwiązaniami, jakie stosowała J.K. Rowling w swoich ośmiotomowym arcydziele. Kto z nas nie chciałby mieszkać w Shire? Cisza i spokój łąk i lasów Hobbitonu zostały zdemolowane przez siły ciemności, a w trzytomowej sadze podążamy za Frodem, który wydaje się postacią ze wszech miar krystaliczną. Nie przypominam sobie, aby wypił piwo, spoglądał lubieżnie na panie Hobbitki, ani razu nawet nie przeklął. J.R.R. Tolkien słusznie nazywany geniuszem, stał się w pewnym sensie zakładnikiem swoich własnych koncepcji. Każdy średnio rozgarnięty czytelnik po przeczytaniu „Władcy Pierścieni. Drużyna pierścienia” wiedział, jak ów historia się skończy, czy to źle? Nie. Ludzie jednak chcą być zaskakiwani. A nie ma większego zaskoczenia, niż czytanie ulubionej książki, kiedy bohater przez nas darzony sympatią, ginie i nawet nie ma, kiedy otrzeć łzy, bo na horyzoncie zbliża się kolejna krwawa bitwa. Taką właśnie powieścią jest „Pieśń Lodu i Ognia”!  

Powiedziałem już słow kilka na temat Cersei, nie jest ona jednak jedyną postacią, której losy zaskakują na łamach książki „Uczta dla wron. Sieć spisków”. W tym miejscu warto płynnie przejść do wątku Jaimiego, brata i kochanka Królowej — Regentki. W poprzednich częściach Jaimi stracił prawą rękę, nie była to jednak okoliczność, która by go zmieniła. Właściwie długo wydawało mi się, że nic nie jest w stanie wpłynąć na jego postępowanie, facet był po prostu NIE DO ZNIESIENIA. Wydawało mu się długo, że jest ważnym graczem w rozgrywce o Żelazny Tron, tymczasem dość szybko mieliśmy okazję się połapać, że Cersei widzi w nim użyteczne nadrzędzie — zarówno w sypialni, jak i w spełnieniu ambicji związanej z władzą nad całym Westeros. Widzieli to chyba wszyscy poza samym Jaimim! A jednak coś się zmieniło w jego blond głowie. Już „Uczta dla wron. Cienie śmierci” przyniosły w  tym zakresie zmiany: Jaimi zaczął jak by dostrzegać wady Cersei, przestał też ją idealizować. W kolejnym tomie „Pieśni Lodu i Ognia” Dowódca Gwardii Królewskiej opuszcza stolicę Westeros i podąża w kierunku Riverrun. Co spodziewa się tam zastać?  Chwalę i splendor! Facet bez prawej ręki wybiera się na północ, aby stawić czoła buntownikom, wsławić się zwycięstwami i powrócić do Królewskiej Przystani jako zrehabilitowany wojownik. I o ile wcześniej widziałbym w tym jakiś podstęp samej Cersei, o tyle teraz wydaje się, że była to samodzielna decyzja Jaimiego. Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek to powiem, ale jako żywy jestem ciekawy dalszych losów tej postaci, George R.R. Martin przyzwyczaił nas, że jego bohaterowie ewoluują. A skoro już o ewolucji mowa... czy słowo to nie będzie nazbyt delikatne w odniesieniu do Sansy?  

Już sam fakt, że Sansa zmieniła imię, jest znaczący dla oceny recenzowanego tomu. Osobiście bardziej podoba mi się imię „Sansa” aniżeli „Alyne”, pociesza mnie jednak fakt, że niczego to nie zmienia w samej narracji. Sansa przeszła prawdziwe piekło. Jej ojciec został zamordowany, jej siostry uwięzione, a jej wielkie marzenia o poślubieniu króla podeptane niczym ciała zmarłych żołnierzy pod Murem na dalekiej północy. Sansa mnie WKURZAŁA! Rozumiem, że autor potrzebował takiej młodej, niewinnej i bardzo naiwnej dziewczyny w „Pieśni Lodu i Ognia”, zwłaszcza w kontekście innych, silnych kobiecych postaci jak Cersei czy Czerwona Kapłanka. Niemniej czytanie narracji oczami Sansy w pierwszych dwóch tomach to był powrót do wydawanej przed laty gazety „Brawo Girl”. Typowe, nastoletnie problemy, wielkie marzenia i nadzieje, a w końcu.... baaaaaaardzo twarde lądowanie. I gdyby jeszcze finałem tego lądowania były ramiona jakiegoś czarującego księcia... Joffrey to jak wspominałem wyżej, koszmar każdej kobiety – zły dzieciak, zły syn, zły król. Taki facet nie mógł się okazać dobrym mężem. O ile jednak wcześniej było mi Sansy zwyczajnie żal, o tyle teraz... nawet jej kibicuje. Przestałą się nad sobą użalać, wzięła się w garść, a nawet podjęła się osobliwej gry z samą Cersei. Z losem Sansy nierozerwalnie związana jest również postać Brienn. Wojowniczka kobieta jest przeciwieństwem Sansy. Zarówno w opisach George R.R. Martina, jak i w serialowej adaptacji jego prozy, Brienn to ten typ kobiety, której żaden facet wolałby nie spotkać w ciemnym zaułku, wracając weekendami z imprezy. Na jakąkolwiek próbę zagajenia rozmowy, najpewniej kobieta ta odcięłaby głowę absztyfikantowi i poszła niewzruszona dalej w swoją stronę. Niemniej jej postać również ewoluuje, początkowo wydawała się nie mieć żadnej ważnej roli w książce „Pieśni Lodu i Ognia”, to jednak stopniowo się zmienia i już nie mogę się doczekać sięgnięcia po „Taniec ze smokami”, aby przekonać się, jak brytyjski autor widzi jej dalsze losy!

Kiedy przed tygodniem rozmawiałem z przyjacielem, usłyszałem, że zabierając się do czytania książki „Uczta dla wron. Sieć spisków”, powinienem być gotowy na niespodzianki i rozczarowania. Dziś jednak postanowiłem „na gorąco” przedstawić wam moje wrażenia i o ile niespodzianek było kilka (Jaimi!), o tyle rozczarowań nie zauważyłem. Wiem jednak, co mój przyjaciel miał na myśli. Tempo akcji wyraźnie spada, mniej dostajemy opisów krwawych potyczek, wielkich armii, czy w końcu scen dzikiego seksu, co jak mniemam ma związek z okrojoną obecnością Tyriona na łamach książki „Uczta dla wron. Sieć spisków”. Czy to jednak źle? Cóż, w mojej opinii, „Pieśń Lodu i Ognia” jest jak ulubiona pizzeria. Dzwonisz w piątek przed północą, bo jesteś głodny, bierzesz coś z listy i wiesz, że będzie Ci smakowało. Czasami jest ostrzej i trafisz na papryczkę jalapeno, innym razem znów jest łagodniej i cieszysz się pizzą czterema serami. Seria   George R.R. Martina to szalenie rozbudowany świat, który żyje swoim rytmem, potrzebuje czasem zwolnić przed eskalacją wydarzeń i taki tom był jak najbardziej potrzebny, zwłaszcza po wydarzeniach opisanych w „Starciu Królów”. Wierni fani na pewno to docenią, a tym z was, którzy ostrzą sobie zęby na kolejne brutalne starcia i głośne jęki z komnaty Tyriona, polecić mogę „Taniec ze smokami”, który jednakowoż.... wciąż mam przed sobą ? Zaczynam w nadchodzący weekend, słyszałem jednak ze sprawdzonych źródeł, że znów będzie się działo... ?      

Sposoby dostawy

Płatne z góry

InPost Paczkomaty 24/7

InPost Paczkomaty 24/7

13.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

ORLEN Paczka

ORLEN Paczka

11.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Kurier GLS

Kurier GLS

12.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Kurier DPD

Kurier DPD

13.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Pocztex Kurier

Pocztex Kurier

12.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Kurier GLS - kraje UE

Kurier GLS - kraje UE

69.00 zł

Odbiór osobisty (Dębica)

Odbiór osobisty (Dębica)

3.00 zł

Płatne przy odbiorze

Kurier GLS pobranie Kurier GLS pobranie

23.99 zł

Sposoby płatności

Płatność z góry

Przedpłata

platnosc

Zwykły przelew info