Dodana przez Ewka w dniu 02-06-2022
Książka o kobiecie w średnim wieku, napisana dla kobiet…. w każdym wieku! Która z nas bowiem nie marzy o wielkiej miłości, mężczyźnie który jednym spojrzeniem zwali nas z nóg, o nic nie zapyta, bo wszystko wyczytać z naszych oczu? Nie jest to jednak typowe love story, raczej historia o pewnej miłości…. do samej siebie i do mężczyzny, który pojawia się w życiu kobiety na krótko po tym, jak nic dobrego miało już jej w życiu nie spotkać. Znamy to wszystkie, drogie panie;-) Podobały mi się krótkie, urywane zdania, poczucie humoru, autoironia, a nawet feministyczne komentarze :) Główna bohaterka jest redaktorką, więc od początku poczułam się jej bliska. Rozpoznałam siebie w tych boleśnie znajomych kobiecych wędrówkach i skrajnościach, rozumowaniach i wnioskach. W końcu trochę zazdrościłam jej domu na wsi, który kupiła, i spontanicznych śniadań/obiadów/kolacji z sąsiadami. Dla kotów o imieniu Hey Now and Then. Za las, ptaki i kwiaty na podwórku, gitary, ogień i rozgwieżdżone niebo. Tak samo jak książę na białym koniu w dosłownym znaczeniu :) Powieść napisana jest lekkim językiem, czyta się to bardzo szybko, idealna lektura by usiąść na ogrodzie z lemoniada cytrynową i sie zapomnieć. Swego czasu głośno było o ekranizacji tej książki, p D. Stenka zagrała świetnie główną bohaterkę, polecam jednak najpierw przeczytać książkę aby nie psuć sobie wyobrażeń narzuconych siła rzeczy przez film;-)
Dodana przez Iwona w dniu 02-06-2022
Mam świadomość, że książka ta bywa określana jako miód na serce dla kobiet w średnim wieku, a jednak mimo “dwójki” z przodu, chciałam przedstawić mój głos w obronie Katarzyny Grocholi;-) Nie mam pojęcia skąd to krzywdzące zaszufladkowanie autorki - dla wielu osób na różnorakich portalach czytelniczych nazwisko Grocholi stało się synonimem kiczu, tandety, bezguścia, złego smaku, literackiego odpustu, szmiry czy grafomanii. Tymczasem Katarzyna Grochola jest autentyczna. Nie stroi się w piórka wielkiej pisarki, mającej do zakomunikowania jeszcze ważniejsze rzeczy. Wręcz przeciwnie. Obiecuje literaturę popularną, dobrą rozrywkę, stanowiącą balsam na nieco gorsze dni i z tej obietnicy wywiązuje się znakomicie. Fakt, operuje wyświechtanymi szablonami, ale czyni to ze znawstwem znamionującym wyśmienicie opanowane rzemiosło. Chciałoby się wręcz rzec - cóż z tego, że schemat powieściowy przypomina wyliniałe futerko, jak w dalszym ciągu jest ono bardzo bliskie życiu. Wykreowana przez autorkę główna bohaterka wydała mi się bardzo swojska, dalece bardziej bliska niż inne papierowe postacie stworzone przez Wielkich Pisarzy piszących jeszcze Większą Literaturę. Zresztą nie tylko mi. Pozytywne noty recenzyjne od osób (głównie kobiet) zarówno z Polski, jak i z innych zakątków świata dowodzą, że Grocholi udało się opowiedzieć historię, z którą zidentyfikowało się gros osób bez względu na szerokość geograficzną. Komu z Was, Wielcy Twórcy, udało się dokonać w niedalekiej przeszłości takiej sztuki? Zresztą, czy w czasach, w których po książkę sięga coraz mniej osób, a liczba osób sięgających po książki z nieprzymuszonej woli musi być liczona w promilach, jest jeszcze sens rozróżniania Literatury Wysokiej od innych (w domyśle gorszych) jej sióstr? Najgłośniejszy tytuł Katarzyny Grocholi obiecywał mi dobrą rozrywkę, okraszoną humorem. Czy bawiłem się dobrze, czytając - w ekspresowym tempie, bo stronice same się przewracają! - o perypetiach Judyty? Nawet więcej niż dobrze! Takiej historii było mi trzeba. Czy lektura Nigdy w życiu była udaną rozrywką? No jasne! Był obiecany humor? Był. Zaśmiałem się pod nosem kilka razy. Polecam każdemu na odskocznię od smutków i smuteczków., mimo iż sama powieść lekko się już zestarzała, a problemy jakie miewała Judyta podczas swoich przygód w tej książce nieco straciły na aktualności przez postęp jaki się dokonał w międzyczasie, to jednak w gruncie rzeczy nie zmieniło się to co najważniejsze: główna bohaterka chce kochać i być kochana, a przy tym ma fascynująca zdolność do pakowania się w tarapaty, czyli pewnie część z nas mogłaby się pod tym śmiało podpisać;-)