Książka - Nawałnica mieczy. Tom I Stal i śnieg

DODAJ DO LISTY ŻYCZEŃ

Masz tę lub inne książki?

Sprzedaj je u nas

Nawałnica mieczy. Tom I Stal i śnieg

Nawałnica mieczy. Tom I Stal i śnieg

DODAJ DO LISTY ŻYCZEŃ

Masz tę lub inne książki?

Sprzedaj je u nas

Przez osiem tysięcy lat, ludziom zamieszkującym Zachodnie Krainy bliskie było widmo kolejnych intryg, spisków oraz brutalnych wojen — oto jednak zbliża się zima, a lodowate wichry wieją z północy, zapowiadając kolejny rozdział konfliktu między ludźmi pragnącymi władzy na Żelaznym Tronie. Winter is caming.  

Proporczyki ze złotym lwem powiewają na murach Królewskiej Przystani, gdzie w cieniu toczącej się wojny, wiszą głowy zdrajców i buntowników. Młodociany król nie zna litości. Joffrey może liczyć na pomoc matki oraz karłowatego wuja, którzy jednak nie chcą dzielić się władzą nad Zależnym Tronem. Stannis Baratheon odniósł dotkliwą porażkę pod murami Królewskiej Przystani, nikt jednak nie uznaje go za ostatecznie pokonanego, nikt tez nie wie, co tym razem ujrzy w płomieniach R’hllora Melisandre, tajemnicza kobieta w czerwonej szacie. Matka Smoków, Deanerys udaje się w podróż do Pentos. Na statku poznaje Białogłowego, a ten opowiada jej o minionych czasach, gdy służył na dworze Królewskiej Przystani i dobrze pamięta jej ojca i brata. Deanerys coraz częściej spogląda w kierunku Westeros, płonie z zemsty, a towarzyszy jej Jorah Mormont, który z kolei płonie... na jej widok. Wszystkie trzy smoki: Viserion, Rhaegal i Drogon rosną z każdym dniem, a ich siła rodzi lęk w sercu każdego napotkanego wojownika. Zza muru przychodzą z kolei fatalne wiadomości: nikt już nie żartuje głośno na temat snarków czy grumkinów, wszyscy spodziewają się nadejścia zimy. Dzicy stają się każdej nocy coraz bardziej niebezpieczni, w północnych krainach słychać ich kroki po oblodzonych śniegach Nawiedzonego Lasu.  


„Pieśń Lodu i Ognia” została wydana w 1996 roku — G.R.R. Martin stworzył dzieło niezwykłe, przedstawiające losy rodu Lannisterow i Starków pragnących objąć władze nad Żelaznym Tronem. Bohaterowie tej opowieści nie cofną się przed niczym, aby osiągnąć swój cel – ich namiętności i zdrady, siła oraz słabości, wielkie marzenia i jeszcze większej obawy towarzyszą czytelnikowi przez kolejne strony jednej z najbardziej znanych powieści fantasy w historii literatury!

Cena rynkowa: 32.94 zł

Wybierz stan zużycia:

WIĘCEJ O SKALI

Przez osiem tysięcy lat, ludziom zamieszkującym Zachodnie Krainy bliskie było widmo kolejnych intryg, spisków oraz brutalnych wojen — oto jednak zbliża się zima, a lodowate wichry wieją z północy, zapowiadając kolejny rozdział konfliktu między ludźmi pragnącymi władzy na Żelaznym Tronie. Winter is caming.  

Proporczyki ze złotym lwem powiewają na murach Królewskiej Przystani, gdzie w cieniu toczącej się wojny, wiszą głowy zdrajców i buntowników. Młodociany król nie zna litości. Joffrey może liczyć na pomoc matki oraz karłowatego wuja, którzy jednak nie chcą dzielić się władzą nad Zależnym Tronem. Stannis Baratheon odniósł dotkliwą porażkę pod murami Królewskiej Przystani, nikt jednak nie uznaje go za ostatecznie pokonanego, nikt tez nie wie, co tym razem ujrzy w płomieniach R’hllora Melisandre, tajemnicza kobieta w czerwonej szacie. Matka Smoków, Deanerys udaje się w podróż do Pentos. Na statku poznaje Białogłowego, a ten opowiada jej o minionych czasach, gdy służył na dworze Królewskiej Przystani i dobrze pamięta jej ojca i brata. Deanerys coraz częściej spogląda w kierunku Westeros, płonie z zemsty, a towarzyszy jej Jorah Mormont, który z kolei płonie... na jej widok. Wszystkie trzy smoki: Viserion, Rhaegal i Drogon rosną z każdym dniem, a ich siła rodzi lęk w sercu każdego napotkanego wojownika. Zza muru przychodzą z kolei fatalne wiadomości: nikt już nie żartuje głośno na temat snarków czy grumkinów, wszyscy spodziewają się nadejścia zimy. Dzicy stają się każdej nocy coraz bardziej niebezpieczni, w północnych krainach słychać ich kroki po oblodzonych śniegach Nawiedzonego Lasu.  


„Pieśń Lodu i Ognia” została wydana w 1996 roku — G.R.R. Martin stworzył dzieło niezwykłe, przedstawiające losy rodu Lannisterow i Starków pragnących objąć władze nad Żelaznym Tronem. Bohaterowie tej opowieści nie cofną się przed niczym, aby osiągnąć swój cel – ich namiętności i zdrady, siła oraz słabości, wielkie marzenia i jeszcze większej obawy towarzyszą czytelnikowi przez kolejne strony jednej z najbardziej znanych powieści fantasy w historii literatury!

Szczegóły

Opinie

Inne książki tego autora

Książki z tej samej kategorii

Dostawa i płatność

Szczegóły

Okładka: Broszurowa

Ilość stron: 608

Rok wydania: 2007

Rozmiar: 125 x 185 mm

ID: 9788375061130

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Inne książki: George R.R. Martin

Broszurowa , W magazynie
Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 4.90 zł 42.90 zł

Twarda , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 44.00 zł 59.00 zł

Broszurowa , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 18.02 zł 49.00 zł

Broszurowa , W magazynie
Używana Wyprzedaż
Broszurowa , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 24.01 zł 36.43 zł

Kartonowa... , W magazynie
Używana Wyprzedaż
Broszurowa , W magazynie
Używana

Inne książki z tej samej kategorii

Miękka , W magazynie
Używana Wyprzedaż
Frank Schätzing
Miękka , W magazynie
Używana
Kelly Link
Miękka , W magazynie
Używana
Haruki Murakami
Miękka , W magazynie
Używana Wyprzedaż
Marcin Kurczab, Elżbieta Kurczab, Elżbieta Świda
Miękka , W magazynie
Używana
Brockman John
Miękka , W magazynie
Używana Wyprzedaż
Miękka , W magazynie
Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 35.83 zł 45.97 zł

Opinie użytkowników
5.0
2 recenzje
Dodana przez Mariola w dniu 19-10-2022

Na swojej półce z książkami mam kilka pozycji, do których lubię wracać i czynię to nad wyraz często. Czytam je po co jakiś czas i wywołują we mnie niesamowite emocje, podobne do tych, jakie czułam czy pierwszej lekturze. Wśród nich mogę wymienić m.in. „Harry’ego Pottera” czy „Władcę Pierścieni”, efekt mojej młodzieżowej fascynacji literaturą z gatunku fantastyki. Kiedy dziś o tym myślę, wydaje mi się, że literatura naznaczyła kolejne etapy mojego życia: wczesne dorastanie z bohaterami książek J.K. Rowling otworzyło mi oczy na to, jak piękny potrafi być świat, gdy te oczy... się zamknie i dostrzeże więcej. Nic tak skutecznie nie rozpala mojej wyobraźni, jak literatura, a kiedy pierwszy raz w rękach miałam „Władcę Pierścieni” Tolkiena, przekonałam się, że nawet las potrafi mówić swoim własnym językiem. Postacie Entów były moimi ulubionymi w uniwersum Śródziemia, po przeczytaniu wszystkich trzech części, świat już nigdy nie był taki sam. Podobnie rzecz wygląda z twórczością George R.R. Martin. W odróżnieniu od moich znajomych wiedziałam doskonale, kim jest autor i jakie fantastyczne książki napisał, długo przed sukcesem, jaki przyniósł serial HBO „Gra o Tron”. Byłam jedną z tych osób, które zachęcały innych, aby nie poprzestać jedynie na serialowej wersji, ponieważ dopiero sięgniecie po literacki pierwowzór, pozwalało przekonać się o geniuszu brytyjskiego pisarza. Znałam już wtedy pierwsze dwie książki należące do kanonu „Pieśni lodu i ognia” i otwarcie je polecałam, choć przed laty wielu moich znajomych wciąż nie mogło uwierzyć, że istnieje łącznie kilkanaście książek, na podstawie których realizowano serial, a wszystkie one były... przeraźliwie grube. Niektórych to zniechęcało, inni podejmowali wyzwanie, a ja zachodziłam w głowę, jak to możliwe, że nagle świat zwariował na punkcie fantasy? Zwłaszcza że podobnie jak J.R.R. Tolkien, tak również George R.R. Martin, nie są pisarzami, którzy pojawili się  znikąd, lecz obecni byli w wyobraźni miłośników gatunku od wielu dekad. Przeczytałam kiedyś zdanie, że ludzkość aktualnie zatoczyła koło — przed milionami lat, nasi przodkowie pisali w jaskiniach obrazy, którymi wyrażali swoje myśli, uczucia i emocje. Dziś, obrazem jest film lub serial, który potrafi zawładnąć zbiorową wyobraźnią nie tylko czytelników, ale również osób zbyt leniwych, aby sięgnąć po prozę w najlepszym wydaniu. Na szczęście, obok pisma piktograficznego rozumianego jako seriale i filmy dla leniwych, możemy jeszcze z powodzeniem sięgać po literackie pierwowzory i „Pieśń lodu i ognia” wydaje się na tym tle najlepszym wyborem. Powieści George R.R. Martin są w moich oczach niepomiernie ciekawsze aniżeli serialowa odsłona, głównie za sprawą niesamowitego języka, jakim autor posługuje się na łamach swoich książek. To jednak nie wszystko, ponieważ powodów, aby przeczytać „Pieśń lodu i ognia” jest mnóstwo, a o niektórych z nich wspomnę w tej recenzji przy okazji czytania kolejnej części wspomnianej wyżej serii, czyli „Nawałnica mieczy. Stal i śnieg”?  

Za oknem jesienna zawierucha, deszcze i mgły widziane całymi dniami nad Krakowem wywołują depresję! Jest na to sposób: dobra książka, kubek z ciepłą herbatą, kocyk i... wyłączony telefon. Jeśli szykujecie podobny zestaw, „Nawałnica mieczy. Stal i śnieg” będzie odważnym wyborem, nieuchronnie zmierzamy bowiem z autorem do momentu, gdy „Winter is coming”. Mój powrót do Westeros okazał się kolejną, wielką przygodą. Spotkanie z wronami na Murze oraz Matką smoków, skutecznie przeniosło moje myśli daleko poza półkulę północną, na której pojawi się jesień i zima, zanim znów słońce będzie nas rozpieszczać wiosenną porą ?, Jeśli również szukacie takiego biletu w jedną stronę w kierunku wszystkich Siedmiu Królestw, to jest szansa, że ta recenzja pomoże wam odnaleźć drogę!  

”Pieśń lodu i ognia” to szalenie rozbudowane uniwersum, nie może więc dziwić, że co jakiś czas na światło dzienne wychodzą wznawiane wydania poprzednich części, wzbogacone o dodatkowe grafiki czy fan arty, dedykowane w pierwszej kolejności dla największych wielbicieli albo... osób, poszukujących piękne ozdoby na półkę. Za ilustracje w mojej wersji książki „Nawałnica mieczy. Stal i śnieg” odpowiedzialny był Ted Nasmith oraz Gary Giani. Czy ta wersja różni się od innych? Zdecydowanie! Widać bowiem wyraźnie, że obaj artyści przywiązywali kluczowe znaczenie w tworzeniu swoich ilustracji, nawiązując do pomysłów autora, tym samym mniej inspirowali się serialową ekranizacją. Czytanie to przyjemność sama w sobie, niemniej oglądanie ilustracji... to już przyjemność z gatunku tych ulubionych i całe szczęście nie tuczy jak pudełko lodów, ani nie powoduje wysypki jak czekolada z orzechami. Szczególną uwagę chciałam zwrócić na ilustracje przedstawiającą Deanerys, która karmi swoje smoki — rozczulający widok, powodujący na zmianę zachwyt i wzruszenie, o ile na chwile będziemy umieć zapomnieć, do czego zdolne są wszystkie trzy bestie ziejące ogniem! Podobnie rzecz wyglądała z bohaterami książki, którzy nijak nie wyglądają jak w serialowej adaptacji. Zastanawialiście się kiedyś, jak prezentuje się Robb Stark? Albo Joffrey Lannister? John Snow? Trudno czasem uciec od wrażenia, jakie narzucał nam serial w kontekście wyżej wspomnianych postaci, a jednak okazuje się, że wizja George R.R. Martin mocno odbiegała od pomysłów producentów HBO. Kto w tym starciu okazał się zwycięski? Z pewnością... literatura. To ona bowiem pozwala uruchomić nad wyobraźnię i lepiej poznać świat ukryty w prozie mistrza gatunku! ?  

Mając w pamięci dwa pierwsze tomy przeczytanie już wcześniej oraz emocje, jakie wywołał we mnie serial, muszę przyznać, że kolejne spotkanie z uniwersum George R.R. Martina przyniosło mi wiele niespodzianek. Inaczej na przykład patrzę na postać Sensy. Dacie wiarę, że z biegiem lat stała się ona moją ulubioną bohaterką? Początkowo wydawała mi się ona kompletnie infantylna. Wcześniejsze książki utwierdziły mnie w przekonaniu, że Sansa to w gruncie rzeczy zagubiona dziewczynka, która uwierzyła w odważnych, honorowo walczących rycerzy na białych rumakach. Oczekiwała również królewskiego splendoru, wystawnych uczt i turniejów rycerskich w związku z poślubieniem Joffreya. Czy jej oczekiwania zostały spełnione? Cóż, z perspektywy czasu uważam, że George R.R. Martin to geniusz. Spotkałam się w przeszłości z opiniami, że najbardziej denerwują nas ludzie, którzy z jakichś powodów są do nas podobni z charakteru. Pierwszy raz przekonałam się, że słowa te mają moc, kiedy zrozumiałam, że siostra, która podbierała mi moje ubrania i kosmetyki, tak naprawdę jest z charakteru taka sama, jak ja ? Kolejna nauka przyszła wraz z przeczytaniem książki „Nawałnica mieczy. Stal i śnieg”. Sansa, to tak naprawdę dziewczyna, którą jest każda z czytelniczek serii „Pieśń lodu i ognia”. Nie wiedzieć czemu, wychowywane jesteśmy na bajkach o księciu na białym rumaku, który pojawi się i z miejsca znikną wszystkie nasze troski i zmartwienia. W międzyczasie dzielny królewicz pokona smoka i dalej, będziemy mogły żyć z nim długo i szczęśliwie, prawda? Nieprawda. Faceci niewiele mają wspólnego z rycerzami, nawet jeśli szukać inspiracji w Shreku. Pamiętacie bajkę o zielonym ogrze i jego pociesznym przyjacielu, który zawsze dużo gadał? Tam również pojawił się w pierwszej części motyw ratowania księżniczki, a finał sprawy choć pozytywny, zdecydowanie różnił się od opowieści, jakimi nas karmiono w dzieciństwie. Okazało się, że z księciem można oczywiście zamieszkać, ale nie w pałacach, a w jego bagiennym poletku, a sam książę bardziej przypomina nadmuchany, zielony balon, niż Brada Pitta. Sansa miała mniej szczęścia. Już w drugiej części „Pieśni lodu i ognia”, czyli „Starciu Królów” wydawała się powoli rozumieć co się wokół niej dzieje, jednak dopiero książka „Nawałnica mieczy. Stal i śnieg” przyniosła w tym zakresie daleko idące zmiany. Sansa z młodej, naiwnej dziewczynki, która nosi głowę ponad chmurami, stała się kobietą przebiegłą, sprytną, mądrą i szanowaną. Duża w tym rola samego Joffreya, ten jednak został uśmiercony przez autora w poprzedniej części i nie wydaje mi się, aby Sansa za nim tęskniła. Ktokolwiek za nim tęskni? To zdecydowanie jedna z najmniej lubianych postaci w całej serii. Żałuje jedynie, że zginął w całkiem sympatycznych okolicznościach, inspirowanych śmiercią największych władców w historii, czyli... pijąc zatrute trucizną wino podczas Purpurowego Wesela. Nie sposób w tym momencie przyznać, że śmierć Joffreya w konfrontacji z losem, jaki autor zgotował Robbowi Starkowi, wydaje się słodką igraszką. Żałuje, że Sansa nie miała okazji poznać Robba, wydają się do siebie znakomicie pasować. Jestem pewna, że stworzyliby udaną parę, a ich władza na Żelaznym Tronie mogłaby powstrzymać rozlew krwi we wszystkich Siedmiu Królestwach. Tylko o czym byśmy wtedy czytali? ?  

„Nawałnica mieczy. Stal i śnieg” pozwala nam nie tylko lepiej zrozumieć, postać Sansy. George R.R. Martin na ogół z odwagą kreśli postacie kobiece w swoich powieściach, które daleko wykraczają poza przyjęty od wieków model patriarchatu. Takie bohaterki „Pieśni lodu i ognia, jak Arya, Catelyn Stark, Brienne, Ygritte czy Cersei Lannister, rozpalają wyobraźnię męskiej części publiczności, z kolei dla żeńskiej są pewnego rodzaju wzorem do naśladowania, jak radzić sobie w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Najlepszym przykładem w tym zakresie jest oczywiście sama Deanerys! Matka smoków już w wersji serialowej zdobyła serca fanów fantasy i to na długo przed epilogiem. Na tym tle postać Sansy, starszej córki Nedda wyglądała na mocno zagubioną, brakowało jej charyzmy, charakteru, tej gracji, za sprawą której kobieta może osiągać swoje cele w środowisku przepełnionym brutalnymi i zdeterminowani mężczyznami. Nie przez przypadek postanowiłam napisać  recenzję książki „Nawałnica mieczy. Stal i śnieg” to ona właśnie przynosi nam interesującą zmianę w zakresie percepcji Sansy. O ile bowiem serial mniej lub bardziej pozostaje wierny książce, o tyle literacki pierwowzór zdecydowanie serialową adaptację przewyższa. Powodów, aby tak sądzić, jest wiele, ja wspomnę tylko o umiejętnym prowadzeniu rozwoju bohaterów przez autora, który pisząc swoje opasłe książki, miał dość czasu, aby stopniowo i wiarygodnie poddawać swoich bohaterów kolejnym próbom. Tak oto Sansa, piękna wilkorzyca, przechodzi ewolucję od małej dziewczynki z wielkimi oczekiwaniami wobec świata, w kobietę waleczną, silną i przede wszystkim niezależną.  

Czuje się niezręcznie, przechodząc do podsumowania recenzji książki „Nawałnica mieczy. Stal i śnieg”. Po pierwsze serial „Gra o Tron” kojarzą chyba wszyscy, a jeśli poszłabym na randkę z facetem, który nie kojarzy prozy George R.R. Martin albo przynajmniej serialu na niej opartej, to chyba bym wyszła i zadzwoniła do przyjaciółki, że musimy się spotkać na wino ? Po drugie fakt, że powieść „Nawałnica mieczy. Stal i śnieg” to już kolejna część uniwersum Westeros sprawia, że nie sposób polecać ów publikacje w oderwaniu od całości. Inaczej mówiąc, fani, którzy do tej pory nie przeczytali całej „Pieśni lodu i ognia” pewnie i tak to zrobią, a ci, którzy nie tykają fantastyki... wiele stracą. Zwłaszcza że w podczas pisania mojej recenzji skupiłam się mocno na postaciach kobiecych i nie jest to przypadek. Dużo mówi się obecnie o emancypacji kobiet, coraz więcej celebrytek z pierwszych stron gazet otwarcie przyznaje, że była na jakimś etapie swojego życia szykanowana, a męski świat coraz mocniej wydaje się pozostawać w odwrocie. Literatura, zwłaszcza ta najpiękniejsza, ma to do siebie, że wyprzedza swoje czasy. ”Pieśń lodu i ognia” autorstwa George R.R. Martina taką właśnie literaturą jest: pierwszą książkę autor napisał jeszcze w drugiej połowie lat 90’, gdzie seks i przemoc w oczach co bardziej pruderyjnie nastawionych czytelników pewnie by szokowała. A dziś? Dziś jedynie zachwycają, bo są częścią większego, jedynego w swoim rodzaju i niepowtarzalnego uniwersum Westeros.  

Dodana przez Mateusz w dniu 19-10-2022

W weekend kończyłem czytać książkę „Nawałnica mieczy. Stal i śnieg”, a moja dziewczyna zjawiła się nieco wcześniej i ze zdziwieniem zapytała, dlaczego czytam „Grę o Tron”, skoro widziałem już wszystkie 8 sezonów? Po tym pytaniu naszła mnie refleksja, że może wcale nie jesteśmy dla siebie stworzeni – w przeszłości ceniłem w kobietach, gdy miały rozeznanie w literaturze, a wybrałem sobie za przyszłą żonę niewiastę, która pyta mnie, DLACZEGO CZYTAM KSIĄŻKI George R.R. Martin. To było jak zjedzenie loda i przepicie gorącym kakao – pojawiła się nadwrażliwość zębów. Nie ugryzłem jednak mojej damy, zamiast tego staram się od jakiegoś czasu przekonać ją, że treści ukryta we wszystkich częściach „Pieśni Lodu i Ognia” jest niepomiernie ciekawsza niż serial HBO. Na razie bez powodzenia, ale się nie poddaje! W międzyczasie, skoro z moją sympatią pogadać o ostatniej książce z uniwersum George R.R. Martin nie mogę, zrecenzuje tutaj książkę „Nawałnica mieczy. Stal i śnieg” i opowiem wam o moich wrażeniach. A jest o czym, autor nie bierze jeńców i uśmierca kolejne postacie, krótko mówiąc: Winters is caming!  

„Nawałnica mieczy. Stal i śnieg” przynosi nam kontynuację chaosu mającego miejsce w świecie Westeros, dźwięk oręża słychać z daleka, a krzyki niewinnych ludzi znikają w tumulcie kolejnych wojen. Kolejna część  ” Pieśni lodu i ognia” przynosi sporo rewelacyjnych wątków, interesująco i ciekawie opisanych przez George R.R. Martina. Nocna Straż kontynuuje swoją podróż za Mur. Odkrycia, jakich tam dokonują, wywołują poruszenie wśród braci — rozłam wisi w powietrzu, a część zbuntowanych żołnierzy nosi się z zamiarem zamordowania Lorda Dowódcy. Plany krzyżują im jednak Inni, których pojawienie się na horyzoncie znów zjednoczyło Nocną Straż. Znamienne, że ludzie potrafią się kłócić, jednak w obliczu zagrożenia wszystkie nieporozumienia znikają, czy w życiu wygląda to podobnie? Patrząc na obecną sytuację na świecie, można snuć podobne wnioski! Jaime Lanniser w końcu został wypuszczony z niewoli przez Cetelyn Stark i konsekwentnie zbliża się do Królewskiej Przystani w towarzystwie swoich zaufanych druhów, Brienna i Cleos Freyea. Jaime liczy, że zgodnie z umową, jaką zawarł we wcześniejszym tomie z lady Stark, uda się go wymienić na najstarszą córkę Starków. Cała trójka wzięła nogi za pas i ucieka przez rzekę, za nimi rusza pogoń z Riverrun. Uciekinierzy zostali w końcu dogonieni, jednak bez powodzenia – Briennowi udaje się zatopić statek wrogich żołnierzy. Nie był to moment, kiedy Jaimemu pisana była śmierć, choć pewnie wielu z czytelników nieznających serialu na to liczyło. ?  Byłam wśród nich! Znając skłonności autora do uśmiercania pierwszoplanowych bohaterów, można było mieć nadzieję, że ten wredny jegomość w końcu nam wszystkich pomacha na dobranoc, jednak nic z tego – jakie losy pisane są blondwłosemu Lannisterowi? Przyjdzie nam poczekać jeszcze z odpowiedzią, przynajmniej do następnego tomu ? Wracając jednak do wydarzeń opisanych przez George R.R. Martina w książce „Nawałnica mieczy. Stal i śnieg” - Catelyn Stark postawiona została przed sądem za uwolnienie mordercy króla. Werdykt mój być tylko jeden: areszt domowy. Ma tam spędzić czas w oczekiwaniu na powrót Robba Starka, syn króla podejmie decyzję co z nią uczynić dalej, choć można się zastanawiać, jak to zrobi po wydarzeniach związanych z Krwawymi Godami...  

A co się dzieje z jednym z moich ulubieńców, Tyrionem? Rubaszny karzeł wraca do pełni sił po krwawej bitwie stoczonej nad Czarnym Nurtem. Jego ojciec, widząc, że królewski dwór upada, bierze na siebie brzemię królewskiego namiestnika i do spółki z Cersei, podejmują działania mające na celu ograniczenie władzy Tyriona. Ten z kolei wydaje się tym mocno niepocieszony, co więcej ma za złe własnej rodzinie, że nie docenia jego zasług w obronie miasta. Żąda, aby przyznano mu Casterly Rock, spotyka się jednak z odmową. Co więcej, Tyrion nie ma szczęścia w książce„Nawałnica mieczy. Stal i śnieg”, ponieważ Tywin uderza w jedną z jego świętości. Jak wiadomo, Tyrion ma słabość ponad wszystko do dwóch rzeczy: alkoholu i kobiet. Tymczasem Tywin deklaruje, że każe powiesić każdą kolejną jego nałożnicę, co wprawia niskorosłego Tyriona w pochmurny nastrój, próbuje on się odnaleźć w Królewskiej Przystani, ma jednak świadomość, że może to czas poszukać nowego miejsca? Jego rozważania w tym zakresie są niemal filozoficzne, to sprawiało mi wielką frajdę, wszak mowa cały czas o uciechach cielesnych, do których Tyrion był tak mocno przywiązany, że nie wyobraża sobie bez wina i kobiet dalszego życia. Jego pozycja negocjacyjna jest jednak bardzo słaba, co może dziwić, przecież jego wkład w obronę Królewskiej Przystani był co najmniej znaczący! ?

Czas teraz na moją kolejną ulubienicę, czyli Sansę Stark. Dziewczyna dostała zaproszenie od Margaery Tyrell, gdzie ma spędzić całe popołudnie. Między nimi nawiązuje się rozmowa, w której Margaery czyni starania, aby poznać opinię Sansy na temat charakteru oraz osobowości Joffreya. I w tym momencie widzimy, jak bardzo zmieniła się dziewczyna na przestrzeni wszystkich czterech tomów „Pieśni Lodu i Ognia”. Pamiętacie ją z poprzednich części? Wydawała się mocno zagubiona, rozpieszczona, karmiona legendami o honorowych rycerzach, kochających mężach oraz czułych kochankach, sama również marzyła o wielkich ucztach i turniejach organizowanych na jej cześć w Królewskiej Przystani. Jak bardzo zmieniła się Sansa w książce „Nawałnica mieczy. Stal i śnieg”?  

Jeszcze w „Starciu Królów” Sansa wydawała się w gruncie rzeczy małą dziewczynką, której jedynym celem w życiu jest wyjść za mąż — najlepiej z miłości. Mierzyła wysoko, chciała zostać królową, a to z kolei warunkowało wyjście za wysoko postawionego lorda lub samego króla. Trudno oprzeć się ważeniu, że dziewczyna była bardzo naiwna, zwłaszcza mając na uwadze uniwersum Gry o Tron. Sansa wydawała się miłą dla oka niewiastą, która jednak ginęła w tłumie ambitnych, zdeterminowanych i żądnych władzy postaci. Wypada na ich tle blado, prezentowała postawę bierną i uległą. Sekwencje opisów sytuacji, kiedy Sansa zabierała głos, wywoływały moje znużenie. Ciągle mówiła w trybie warunkowym: „Jak wyjdę za mąż, moje życie się zmieni”, albo „jak wyjdę za mąż, to zostanę królową i wam wszystkim pokażę". Może, gdyby była bohaterką innej serii książek, jej marzenia miałyby się okazję ziścić, to jednak niewdzięczna rola snuć takie plany, gdy koleje jej losu napisane zostały przez George R.R. Martina, który delikatnie mówiąc, lubi zaskakiwać czytelników. Sansa traci ojca — jej ukochany Joofrey o tym postanowił i dopiął swego. Ponadto dziewczyna cieszy się wątpliwą opinią córki zdrajcy, siostry buntowników oraz... niedoszłej żonie Joffreya, o którym można wiele powiedzieć, ale na pewno nie to, że był szanowany i kochany przez swoich poddanych. W międzyczasie Sansa skutecznie zostaje wyleczona ze swoich naiwnych przypuszczeń co do życia w Królewskiej Przystani, przede wszystkim za sprawą swojego wybranka. Jeszcze w pierwszej części „Pieśni Lodu i Ognia” nie mogłem zrozumieć, jak to możliwe, że Sansa widzi w Joofrey spełnienie swoich marzeń, kiedy wszyscy wokół już sobie zdawali sprawę, że z tej mąki chleba nie będzie, a każde z nich nie tylko pochodzi z innego świata, ale również prezentuje zgoła odmienne podejście w ocenie wydarzeń we wszystkich królestwach Westeros. Kolejny dowód na naiwność Sansy, czy może przemyślana strategia George R.R. Martina, który wykorzystał postać młodej dziewczyny, aby przedstawić czytelnikom proces ewolucji swojej bohaterki?  

Autor nie kazał nam długo czekać z odpowiedzią, książka „Nawałnica mieczy. Stal i śnieg” przynosi odpowiedź na powyższe pytanie. Sansa, która do tej pory wywoływała we mnie totalny brak sympatii, w kolejnej części „Pieśni Lodu i Ognia” zmienia się nie do poznania!!! Aktualnie niewiele zostało w niej z małej dziewczynki, przypomina mi kolejne pokolenia młodych dziewcząt wychowanych na bajkach Disneya, które wierzą, że pewnego dnia pojawi się książę na białym rumaku i od tej pory życie będzie usłane różami. Czy nie tak było w Królewnie Śnieżce, Calineczce, czy chociażby w Shreku? No dobra, ostatnia z bajek jest na tym tle wyjątkowa, bo z tytułowego Shreka to żaden książę był, nie miał nawet rumaka, zamiast tego gadającego osła! Niemniej smoki były. ? Finał całej opowieści też uczy, że prawdziwym szczęściem jest znaleźć miłość i zamieszkać z nią na bagnach z dala od ciekawskich spojrzeń innych ludzi, czy Sansa poszła w ślady Fiony? Otóż nie, wciąż marzy o władaniu Królewską Przystanią, różnica polega jednak na tym, że wcześniej marzenia te oparte były jedynie na złudzeniach, a teraz młoda dziewczyna zmienia się i nawiązuje do najlepszych wzorców kobiecych w powieściach George R.R. Martina. Czy to dobrze?  

Nie sposób nie zauważyć, że powieści autora kreują mocne, kobiece charaktery. Trudno też nie dostrzec, że George R.R. Martin ukazał w tym zakresie swój literacki geniusz. Nie tylko przez stworzenie postaci, z którymi rzesze czytelniczek mają okazje się utożsamiać i czerpać pełnymi garściami z ich postaw w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Przede wszystkim doniosłość książek należących do kanonu „Pieśni Lodu i Ognia” wynika w mojej opinii z wyprzedzenia przez autora swoich czasów. Pierwsza książka „Gra o Tron”, od której HBO wzięło nazwę swojego serialu, wydana została w 1996 roku. Wtedy jeszcze nikt nie zastanawiał się, czy powieści fantasy zawierające tyle scen seksu i przemocy zawładną zbiorową świadomością czytelników. Świat był zdecydowanie bardziej pruderyjny, w Polce tłumy szalały na koncertach „Just 5”, a w kinach leciał oryginalny „Król Lew”. Największymi skandalistkami popkultury były dziewczyny z „Spice Girls”, a jeśli akurat Emma odsłoniła kawałek tyłka, to kolorowa prasa przez kolejny miesiąc miała o czym pisać. A dziś? Dziś nikogo nie dziwi, że młode dziewczyny pokazując ciała na Instagramie, zarabiają więcej na jednym zdjęciu, niż lekarz po latach specjalizacji w ciągu całego miesiąca. Świat się zmienił, znamiennym jest w tej sytuacji, że ten sam świat potrzebował blisko dwóch dekad, aby pochylić się nad prozą George R.R. Martina i dostrzec w niej zwierciadło, które idealnie wpisuje się nasze aktualne czasy.  

Trudno uciec od dygresji przy pisaniu recenzji dla tak znakomitej książki, jak „Nawałnica mieczy. Stal i śnieg”. Powieści autora zmieniły nasz sposób postrzegania gatunku fantasy, zmieniły również sposób, w jaki patrzymy na siebie nawzajem, szczególnie w odniesieniu do żeńskiej części publiczności. Pojawienie się na kartach książek George R.R. Martina takich postaci, jak Cersei Lannister, Brienne, Arya, Ygritte czy w końcu samej Deanerys, wywołało niemałe zamieszanie w szeroko rozumianej popkulturze, a reakcja publiczności wskazuje, że czytelnicy od lat już chcieli pożegnać patriarchat: dziś moc ma imię kobiet! Charyzma, upór i konsekwencja, spryt oraz inteligencja, to wszystko są cechy mniej lub bardziej bliskie każdej z wymienionych wyżej bohaterek. Sansa dołącza do nich w momencie, kiedy przechodzi ogromną przemianę, rzecz, której nie doświadczyliśmy ani w przypadku Cersei, ani tym bardziej Deanerys. Każdą z nich poznajemy, kiedy ma już ukształtowaną osobowość, można je za to lubić lub nienawidzić. Przypadek Sansy jest inny, mamy okazje śledzić zdarzenia, które przyczyniły się do jej zmiany podejścia do życia i jest to na swój sposób inspirujące. George R.R. Martin wysyła sygnał, że każdy z nas nosi na plecach jakiś bagaż doświadczeń, możemy się poddać jego ciężarowi, lub znaleźć w sobie siłę, aby przekuć trudne doświadczenia w przyszłe sukcesy. Taką właśnie drogę autor napisał dla najstarszej córki Nedda Starka.  

Skupiłem się na losach Sansy, gdyż w książce „Nawałnica mieczy. Stal i śnieg” to właśnie jej postać najbardziej zrobiła na mnie wrażenie. Co jednak dzieje się z innymi bohaterami? Nie sposób nie wspomnieć o Johnie Snow, czyli... tym razem akapit poświęcony mężczyźnie, który rozpala wyobraźnię większości czytelniczek. John Snow toczy dalej swoje bitwy na dalekich rubieżach północnego królestwa. Pokonał m.in. Qhorina Półrękiego, kolejno przyłączył się do dzikich ludzi i dalej wędruje w towarzystwie Ygritte oraz jej kompanów w kierunku Mance’a Raydera. Czy Dzicy mu ufają? Oczywiście, że nie, co nie może dziwić, mając na uwadze, jak wiele wycierpieli wcześniej z rąk ludzi mieszkających przy Murze. Wkrótce John Snow przekonuje się, że wolni ludzie stworzyli potężne struktury, których symbolem jest obóz wojenny, wokół którego skupiło się tysiące Dzikich. Zostali oni zjednoczeni przez Mance Raydra. Snow ma okazję do dłuższej, skądinąd bardzo ciekawej rozmowy z przywódcą Dzikich. Dowiaduje się m.in., że w przeszłości Król Poza Murem dwukrotnie zjawił się w Winterfell, raz nawet uczynił to w przebraniu barda, który towarzyszył samemu królowi Robertowi. I to właśnie rozmowa związana z królewską ucztą, gdzie John Snow przedstawiany był jako bękart, pozwoliła bohaterowie zyskać sympatię gospodarza obozu, tym samym ratuje on skórę i będzie miał do odebrania ważną rolę w przyszłych wydarzeniach!  

W recenzji jakiejkolwiek książki George R.R. Martina nie sposób nie wspomnieć o Deanerys. Jak wyglądają losy Królowej Smoków w książce „Nawałnica mieczy. Stal i śnieg”? Deanerys już po opuszczeniu Quarthu, wybiera się w podróż do miasta Pentos. Smocza Mama nie jest przyzwyczajona do małych przestrzeni, podróż na statku okropnie jej się dłuży. Jak by tego było mało, smoki dają się mocno we znaki — są coraz większe! Rozwiązaniem okazuje się wypuszczenie ich z klatki, możliwość polowania dała odetchnąć pozostałym członkom załogi, zwłaszcza że pojawiły się już głosy, kto pierwszy zostanie zjedzony! Podróż na statku przynosi czytelnikom sporo ważnych informacji, ponieważ Daenearys rozmawia z Białowłosym, sędziwym giermkiem, który przed laty spędził wiele czasu w Królewskiej Przystani, miał więc okazję poznać ojca i najstarszego brata Smoczek Mamy. Męska część publiczności pewnie nie będzie uradowana, ale ważną rolę zaczyna odgrywać również Jorah Mormont. Podejrzewa on spisek na pokładzie, nie rozumie też, dlaczego Daenerys obdarza tak wielkim zaufaniem nieznajomego. Trudno oprzeć się wrażeniu, że chodzi jedynie o pomoc w zdobyciu władzy nad Żelaznym Tronem. Jorah ewidentnie czuje miętę do smoczej mamy, dostrzega w niej kobietę swoich marzeń, a nawet sugeruje ożenek. Pewnie nie jeden z nas chciałby być na jego miejscu, tym bardziej że Smocza Mama słynie ze swojego temperamentu i wspomniana podróż na statku jest okazją do miłosnych uniesień z kategorii + 18!

Przechodząc do podsumowania, pozwolę sobie jeszcze odnieść się do wersji serialowej. Sezon IV, związany z wydarzeniami opisanymi w książce „Nawałnica mieczy. Stal i śnieg” trzyma dobry poziom, podobnie jak pozostałe, choć mam świadomość, że w tym zakresie toczy się od wielu lat dyskusja pomiędzy zwolennikami pierwowzoru literackiego i serialową adaptacją HBO. W mojej ocenie dobrze się złożyło, że  produkcja HBO zdecydowała się na absolwentów brytyjskich szkół teatralnych, rezygnując przy tym z twarzy dobrze już kojarzonych przez fanów szeroko rozumianej kinematografii. Dialogi oparte na prozie George R.R. Martina zachwycają: enigmatyczne zdania przeplatane są elokwentnymi wypowiedziami (Tyyyyrion!), a mroczny świat brutalnego fantasy z powodzeniem przeniesiono na ekran naszych telewizorów. Prodocentom udało się oddać klimat średniowiecznych bitew, miłości i zdrady na królewskim dworze, a trzy smoki pod opieką Daenerys pewnie w nie jednej osobie obudziły potrzebę... zaadoptowania takiego małego, ziejącego ogniem jaszczura. Nie powiem jednak na ten temat nic więcej, bo mój kot pewne nie byłby szczęśliwy na myśl, że ma zostać sam na sam ze smokiem, kiedy ja będę w pracy ?. 

Sposoby dostawy

Płatne z góry

InPost Paczkomaty 24/7

InPost Paczkomaty 24/7

13.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

ORLEN Paczka

ORLEN Paczka

11.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Kurier GLS

Kurier GLS

12.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Kurier DPD

Kurier DPD

13.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Pocztex Kurier

Pocztex Kurier

12.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Kurier GLS - kraje UE

Kurier GLS - kraje UE

69.00 zł

Odbiór osobisty (Dębica)

Odbiór osobisty (Dębica)

3.00 zł

Płatne przy odbiorze

Kurier GLS pobranie Kurier GLS pobranie

23.99 zł

Sposoby płatności

Płatność z góry

Przedpłata

platnosc

Zwykły przelew info