Dodana przez Adek w dniu 02-06-2022
To bardziej historia dwóch głównych bohaterów, których drogi nieustannie się zbliżają, niż powieść grozy z wartką akcją, ale to, w jaki sposób ich poznajemy, świadczy o pomysłowości Kinga. Minęły lata od czasu, gdy ją przeczytałem, a ja wciąż żywo ich pamiętam, czuję i boję się razem z nimi.
Choroba psychiczna jest tematem trudnym do opisania i poruszania, a King w pełni wykorzystuje jej potencjał, przechodząc między różnymi osobowościami, które wydają się tak żywe i odmienne, że czytelnika przechodzą ciarki.
Uzależnienie to kolejny temat, do którego King często nawiązuje ze względu na swoje doświadczenia, a postać trzęsącego się z zimna bohatera jest jedną z najbliższych manifestacji samego Kinga, który zwykł włączać do swoich powieści wiele ze swojego życia osobistego. Napisał ten utwór w szczytowym momencie swojej fazy uzależnienia od alkoholu, kokainy i leków, która niemal zniszczyła mu życie, zdrowie i małżeństwo, a wiarygodny i realistyczny opis zimnego abstynenta i pragnienia sięgnięcia po więcej był częścią jego prawdziwego życia. Właśnie rzuciłem palenie, ale od razu trafiłem na jedną z najlepszych reklam antynarkotykowych w historii.
Jednym z powodów, dla których nieczęsto czyta się szczegółowe opisy tego tematu, jest to, jak trudno jest je opisać, zachować równowagę między przesadą a bagatelizowaniem, niechcianą satyrą a umniejszaniem, lub po prostu nie uwiarygodnić zmian charakteru, zachcianek, a zwłaszcza zachowania bohatera, które pasują do osobistych okoliczności.
Przełączanie się między rzeczywistością a alternatywnym wszechświatem dodaje dynamiki akcji i przygotowuje do wkroczenia w krainę popapranej, dziwacznej fantazji i grozy, a King bawi się tym, by nadać częściowo pozbawionej wydarzeń ekspozycji więcej kopa, czego w większości zaprzestał w swoich późniejszych dziełach. Te elementy starszej literatury, które wywarły na niego duży wpływ, czyli stosowanie alegorii, w większości zniknęły, ponieważ King zaczął używać bardziej ogólnych MacGuffinów i Czechowów, a w większości po prostu postaci. To nie jest złe, on ewoluował, ale czasami brakuje mi tego starego stylu opowiadania z klasą, który ma bardziej unikalny charakter niż wciąż świetne, ale bardziej jednorazowe nowsze dzieła.
Na szczęście nie tylko wciąż czekasz na spotkanie z kilkoma dziwnymi ludźmi, ale masz przed sobą całą serię "Mroczna Wieża", która właśnie w tym momencie się podnosi. Ale ja też mogę czytać ponownie. Nie tak, jakby to było bliskie magii pierwszego razu, zwłaszcza, że jestem tak bezinteresowny i altruistyczny, że pamiętam wiele z tego, aby zmotywować cię do przeczytania tego i utraty jeszcze więcej tego uczucia w ten sposób, podziękowanie byłoby naprawdę odpowiednie, ale proszę, zostaw mi złudzenie.
Dodana przez Karol w dniu 02-06-2022
Jest to druga odsłona serii "Mroczna Wieża" i po raz kolejny śledzimy losy bardzo dziwnego bohatera. Po tym jak nie został zagadnięty na śmierć przez Waltera pod koniec poprzedniej książki, Roland próbuje dowiedzieć się, co oznaczają trzy karty wyciągnięte z Tarota. Nie wiem jednak, dlaczego wierzy w Tarota ułożonego przez Waltera.
W każdym razie Roland znajduje drzwi, otwiera je i znajduje się w ciele innej osoby, w innym świecie. To nasz Nowy Jork lat osiemdziesiątych. Właściwie to chyba wszystkie trzy drzwi otwierają się do tej samej rzeczywistości, tylko w różnych momentach czasowych. Ciało, w którym współżyje, to ciało ćpuna, który właśnie zażywa cholernie dużo narkotyków w samolocie. Wyobraźcie sobie takiego Rolanda wyglądającego przez okno samolotu. Tak, jego spojrzenie na nasz świat było bezcenne.
Po przygodzie z włosko-amerykańskimi gangsterami i zabraniu Eddiego - ćpuna do innego świata, gdzie pojawiły się drzwi, Roland wraca przez drugie drzwi, a drugą przepowiedzianą osobą jest kobieta. Czarna kobieta z Nowego Jorku w latach 60-tych. W końcu Roland przechodzi przez trzecie drzwi i znajduje ostatnią osobę - mordercę i zboczeńca.
Więc tak, wybory są... w najlepszym razie dziwne. Zwłaszcza, że próbuje stworzyć więcej nowych Rewolwerowców! Ale co masz zrobić, gdy próbujesz zebrać Ka-Tet, a los rzuca ci takich na drogę?
Poza tym, że proroctwo się wypełnia, bardzo podobała mi się wędrówka Rolanda przez różne wersje Nowego Jorku w naszej rzeczywistości. Sklepy z bronią, apteki, samoloty i lotniska, posterunki policji, strzeliste budynki, jedzenie... prawie wszystko jest dla niego dezorientujące, a jego pogląd na wszystko, nawet taksówki jest przezabawny dla czytelnika. Mamy też okazję zobaczyć równoległy świat, inny niż ten z pierwszej części serii, a tamtejsze stworzenia były bardzo interesujące.
Nie dzieje się tu zbyt wiele, tak naprawdę, poza problemami, które wynikają z wejścia Rolanda w ciała tych trzech osób i wydarzeniami w życiu tych osób, które mają wpływ na Rolanda i jego dążenie do zebrania nowego Ka-Tet. Może to zabrzmi trywialnie, ale myślę, że było to ważne, ponieważ pozwoliło nam zobaczyć więcej z tego, kim byli ci ludzie, aby lepiej zrozumieć, kim się staną.
Ponadto, choć wszyscy dotychczasowi narratorzy książek Kinga byli bardzo dobrzy, Frank Muller BARDZO dobrze radził sobie z różnymi akcentami. Jego interpretacja postaci była dla mnie idealna, co dodatkowo zwiększyło przyjemność z lektury.
Bardzo podobało mi się również to, że King trzymał mnie w napięciu i do samego końca trzymał mnie w niepewności, czy cała trójka przeżyje, czy i jak się zmienią, co właściwie powiedział Tarot i co to może oznaczać (przepowiednie zawsze były w najlepszym razie kapryśnymi bestiami). Opowiadanie w najlepszym wydaniu.