Dodana przez Lola w dniu 02-06-2022
To był mój drugi raz w Martwej Strefie. Pierwszy raz wspominam bardzo miło, ponieważ jest to jedna z dwóch książek Stephena Kinga, które przeczytałem za jednym zamachem (druga to "Cmentarz zwieżąt"). Pierwszy raz miało to miejsce pod koniec lat 90. w całonocnej kawiarni. Czytałem do wschodu słońca napędzany kofeiną i zachwycającymi słowami samego mistrza horroru.
Fakt, że przeczytałem ją za jednym podejściem, wiele mówi o tym, co o niej myślałem - ZAKOCHAŁEM SIĘ W NIEJ! Powaliła mnie na kolana. Była przerażająca, chwytająca za serce, introspektywna, spekulacyjna, przerażająca, skłaniająca do refleksji - i tak dalej, i tak dalej. Wiedziałem, że muszę ją teraz przeczytać ponownie, żeby sprawdzić, czy nadal mam takie same odczucia. I tak jest! Zdecydowanie tak!
Myślę, że wiele osób poleca "Carrie" lub "Lśnienie" osobom, które dopiero zaczynają przygodę z Kingiem. Rzadko słyszę o "Martwej strefie". Ale dla mnie to byłoby świetne miejsce na początek. Nie jest zbyt długa, by nie zniechęcić czytelnika (jak jak "To" czy "Bastion"). Nie wiąże się z potencjalnym zaangażowaniem w serię (jak "Mroczna wieża" czy trylogia detektywa Hodgesa). Myślę, że historia jest dość prosta i dla wielu będzie łatwo dostępna. Ponadto, mam nadzieję, że nie mówię zbyt wiele, uważam, że ta powieść jest szczególnie przerażająca w obecnym klimacie politycznym na świecie.
Poznajcie Johna Smitha, to dobry człowiek....... polubicie go. Ma duże poczucie humoru, kocha swoich rodziców, w tym matkę wariatkę i Sarę. Nawet po tym, jak życie zadaje mu druzgocący cios z powracającymi konsekwencjami i trudnymi wyzwaniami, Johnny wciąż jest wytrwały.
Odwiedźcie wesołe miasteczko i zakręćcie kołem fortuny, zajrzyjcie w głąb umysłu chorego seryjnego mordercy i zobaczcie, jak działa niebezpiecznie radykalny polityk, który ma nadzieję, że jego śmiertelne groźby i niecne zamiary będą skuteczne.
Pytacie mnie, jaką książkę Kinga polecam - odpowiedź brzmi "Martwa strefa"! Nie czytaliście jej jeszcze? Dlaczego nie!? Musicie to nadrobić!
Dodana przez Krystian w dniu 02-06-2022
Johnny Smith jest początkującym nauczycielem, który ma w kieszeni 8 dolarów - tyle, żeby zabrać swoją najlepszą dziewczynę Sarę, również początkującą nauczycielkę, na miejscowe targi. Sarah jest po kilku ostatnich związkach, które były ekscytujące, z agresywnymi, nieprzewidywalnymi mężczyznami. Johnny to krok w nowym kierunku, być może bardziej odpowiedzialnym, w którym nie kieruje się tak bardzo atrakcyjnością fizyczną, jak stymulacją umysłową.
Ona nie ma pojęcia, kim jest Johnny, ale nic na to nie poradzimy, bo Johnny też nie do końca wie, kim jest.
Pierwsze spostrzeżenie, że coś jest nie tak z Johnnym, pojawia się, gdy opuszczają jarmark. Facet z Koła Fortuny, prowadzący prymitywną wersję koła ruletki, kusi Johnny'ego, by spróbował szczęścia ze swoimi ostatnimi dolarami. Johnny zaczyna od postawienia na czarne lub czerwone i wygrywa. Gdy jego pewność siebie wzrasta, zaczyna typować dokładne liczby i wygrywa. Tłum przyciąga uwagę na tę passę. Zamienia swoje skromne pieniądze na trzymiesięczną pensję.
Dochodzi do wypadku, w którym Johnny przebija się przez przednią szybę. Mężczyzna zapada w śpiączkę na cztery i pół roku.
Jego matka, która nigdy wcześniej nie była osobą stabilną, staje się coraz bardziej gorączkowo religijna. Rzuca się w wir każdej nowej koncepcji religijnej, posuwając się nawet do tego, że w pewnym momencie dołącza do komuny, która czeka na statki kosmiczne obcych, które zabiorą ich do Boga. Z każdym nowym religijnym przedsięwzięciem przybliża Smithów do bankructwa.
Kiedy Johnny budzi się ze śpiączki, ma zdolność polegającą na tym, że może dotknąć kogoś lub czegoś, co należy do tej osoby i zobaczyć fragmenty jej przyszłości. Niektórych kluczowych elementów zawsze wydaje się brakować, a te mroczne części Johnny nazywa Martwą Strefą.
Taka już nasza natura, że boimy się tego, czego nie rozumiemy, a zaraz po tym pojawia się potrzeba zniszczenia tego, czego się boimy. Każdy, kto jest inny, niezależnie od tego, czy ma niekonwencjonalną orientację seksualną, czy jest oszpecony, czy po prostu inaczej postrzega świat, będzie czuł ciągłą presję, by się dostosować albo... zniknąć. Oczywiście logiczne jest, że jeśli Johnny wie o pożarze, zanim on nastąpi, to musiał brać udział w jego wzniecaniu. Możliwość jasnowidzenia jest zbyt wyjątkowa, zbyt niezwykła, by inni mogli ją pojąć.
Johnny zostaje wyśmiany, zdemaskowany jako szarlatan. Jest mu z tym dobrze. Może to oznaczać, że ma szansę na normalne życie. Idzie mu dobrze do czasu, gdy szeryf z małego miasteczka nie może złapać Seryjnego Mordercy w Deszczowym Płaszczu.
Kiedy Johnny znów znajduje się w centrum uwagi, pojawia się inny człowiek, sprzedawca Biblii Greg Stillson, który zaczyna mieć wielkie myśli, marzenia o władzy większej niż jakikolwiek szaleniec powinien mieć.
Stephen King wyznacza kurs kolizyjny między tymi dwoma mężczyznami, oboma niezwykłymi, psychotycznymi, ale znajdującymi się po przeciwnych stronach tej samej skali.
Kiedy Johnny ściska dłoń Stillsona, widzi przyszłość, do której nie można dopuścić.
Czy gdybyś mógł zbudować wehikuł czasu, cofnąć się do roku 1932 i zabić Adolfa Hitlera, zrobiłbyś to? Wydaje się logiczne, że ocaliłbyś miliony istnień ludzkich. Zmieniłbym kolejne miliardy linii czasu w historii. Nikt nie chce zniszczyć świata, próbując go jednocześnie ratować. Johnny przechodzi przez te same procesy myślowe. Logicznie rzecz biorąc, powinien znaleźć sposób na powstrzymanie Stillsona, ale pojawia się niepokojąca obawa, że może tylko pogorszyć sytuację.
To nie jest książka grozy. Jest to thriller psychologiczny napisany przez pisarza będącego u szczytu swoich możliwości. Pracując w branży księgarskiej, zawsze zastanawiałem się, dlaczego Stephen King był czytany przez tak wielu ludzi. Oczywiście, wtedy go nie czytałem. Nie musiałem go czytać, bo w kolejce po jego kolejną książkę ustawiało się już mnóstwo ludzi. Moim zadaniem było oczywiście czytanie ludzi takich jak Cormac McCarthy czy Alan Furst, albo pisarzy takich jak John Williams, i próba przedstawienia ich szerszej publiczności. Spróbowałem kilku nowszych pozycji Kinga, ale uznałem je za rozdęte, przegadane i nudne. Całkiem niedawno przeczytałem "Lśnienie" i zdałem sobie sprawę, że złoto Kinga tkwi w zakurzonych kufrach jego wczesnych dzieł.
King w tej powieści w żartobliwy sposób nawiązał do swojej książki "Carrie", co wywołało u mnie salwę śmiechu. To było takie trochę z przymrużeniem oka nawiązanie do jego własnej sławy.
Ta książka bardzo ładnie wpisuje się w moją nostalgiczną podróż po książkach grozy z lat 70-tych, mimo że technicznie nie mogę nazwać jej horrorem.