Książka - Klatka dla niewinnych audiobook

DODAJ DO LISTY ŻYCZEŃ

Masz tę lub inne książki?

Sprzedaj je u nas

Klatka dla niewinnych audiobook

Klatka dla niewinnych audiobook

DODAJ DO LISTY ŻYCZEŃ

Masz tę lub inne książki?

Sprzedaj je u nas

Czterdzieści trzy ciosy nożem. Tak pożegnała się z życiem Róża Englot. Obok otwartych ran na jej ciele sprawca pozostawił coś jeszcze klucz. Gdy mąż kobiety, skazany za to brutalne zabójstwo, kończy odsiadywać wyrok, w warszawskiej kamienicy rozgrywa się kolejna tragedia. Z balkonu na siódmym piętrze w niewyjaśnionych okolicznościach wypada teściowa Englota. Kobieta ginie na miejscu. Szybko okazuje się, że do zdarzenia doszło podczas przepustki skazanego. Brakuje jednak niezbitych dowodów, które pozwoliłyby na postawienie mu zarzutów.
Hubert Meyer na prośbę prokurator Weroniki Rudy przyjeżdża do Warszawy, by jej pomóc w tej trudnej sprawie. Rudy uważa, że to zabójstwo na tle finansowym. Wiele jednak wskazuje na to, że rzecz jest bardziej skomplikowana, ma swój początek siedemnaście lat wcześniej i wiąże się z zaginionymi wtedy kobietami. Hubert jak zwykle działa po swojemu szybko, niekonwencjonalnie, profesjonalnie. Ale tym razem sam ledwie ujdzie z życiem, a co więcej, stanie się jednym z głównych podejrzanych.
Co oznacza klucz pozostawiony na ciele Róży Englot jest wskazówką czy przestrogą? Czy Meyer dotarł za blisko prawdy? Czy zagroził komuś ważnemu? Kto jest sprzymierzeńcem, a kto wrogiem?

Cena rynkowa: brak danych

Wybierz stan zużycia:

WIĘCEJ O SKALI

Czterdzieści trzy ciosy nożem. Tak pożegnała się z życiem Róża Englot. Obok otwartych ran na jej ciele sprawca pozostawił coś jeszcze klucz. Gdy mąż kobiety, skazany za to brutalne zabójstwo, kończy odsiadywać wyrok, w warszawskiej kamienicy rozgrywa się kolejna tragedia. Z balkonu na siódmym piętrze w niewyjaśnionych okolicznościach wypada teściowa Englota. Kobieta ginie na miejscu. Szybko okazuje się, że do zdarzenia doszło podczas przepustki skazanego. Brakuje jednak niezbitych dowodów, które pozwoliłyby na postawienie mu zarzutów.
Hubert Meyer na prośbę prokurator Weroniki Rudy przyjeżdża do Warszawy, by jej pomóc w tej trudnej sprawie. Rudy uważa, że to zabójstwo na tle finansowym. Wiele jednak wskazuje na to, że rzecz jest bardziej skomplikowana, ma swój początek siedemnaście lat wcześniej i wiąże się z zaginionymi wtedy kobietami. Hubert jak zwykle działa po swojemu szybko, niekonwencjonalnie, profesjonalnie. Ale tym razem sam ledwie ujdzie z życiem, a co więcej, stanie się jednym z głównych podejrzanych.
Co oznacza klucz pozostawiony na ciele Róży Englot jest wskazówką czy przestrogą? Czy Meyer dotarł za blisko prawdy? Czy zagroził komuś ważnemu? Kto jest sprzymierzeńcem, a kto wrogiem?

Szczegóły

Opinie

Inne książki tego autora

Książki z tej samej kategorii

Dostawa i płatność

Szczegóły

Okładka: -

Rok wydania: 2021

Rozmiar: 125 x 139 mm

ID: 9788328719576

Autorzy: Katarzyna Bonda

Wydawnictwo: Muza

Inne książki: Katarzyna Bonda

Katarzyna Bonda
Pudełko , 72h wysyłka
Nowa Wyprzedaż
Karton , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 26.08 zł 39.90 zł

Katarzyna Bonda, Adam Bauman
Etui karto... , 72h wysyłka
Nowa Wyprzedaż
Broszurowa , W magazynie
Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 25.75 zł 39.90 zł

Katarzyna Bonda
Broszurowa , W magazynie
Nowa Używana Wyprzedaż
Twarda , W magazynie
Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 31.68 zł 49.90 zł

Broszurowa , W magazynie
Używana

Inne książki: Pozostałe książki

Broszurowa , W magazynie
Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 29.99 zł 39.90 zł

Twarda , 72h wysyłka
Nowa Wyprzedaż
Miękka , W magazynie
Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 29.76 zł 35.88 zł

Kartonowa , W magazynie
Używana Okazja

Taniej o 24.99 zł 30.15 zł

Broszurowa , W magazynie
Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 28.60 zł 34.90 zł

Broszurowa , W magazynie
Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 25.81 zł 29.90 zł

Broszurowa , W magazynie
Używana Wyprzedaż Okazja

Taniej o 25.90 zł 39.90 zł

Opinie użytkowników
5.0
2 recenzje
Dodana przez Joanna w dniu 10-11-2022

Wiosną tego roku rozpoczęłam moją przygodę z „Pieśnią Lodu i Ognia” Georga R.R. Martina i nie miałam wtedy pojęcia, dokąd twórczość brytyjskiego pisarza mnie zaprowadzi.  „Gra o tron” to jeden z najlepszych seriali w historii telewizji, a jej autor to człowiek nie tylko wielkiej wyobraźni, ale również błyskotliwy obserwator życia społecznego. Pierwsza książka należąca do tej serii powstała jeszcze w 1996 roku i z perspektywy czasu można odnieść wrażenie, że świat nie był jeszcze gotowy na rewolucję, jaką zaproponował George R.R. Nie chodzi wcale o smoki czy niebotycznie rozbudowane uniwersum, ale podejście brytyjskiego pisarza do postaci kobiecych. Lata 80’ i 90’ ubiegłego wieku to nawiązanie do takich postaci w światowej kinematografii jak John Rambo czy Conan Barbarzyńca, gdzie odpowiednio Sylwester Stallone i Arnold Schwarzenegger, którzy kontynuowali spuściznę Bruce’a Lee, symbolu kina akcji poprzednich dekad. Pamiętam z czasów mojej młodości, gdy w telewizji można było zobaczyć serial „Xena. Wojowniczka Księżniczka”, jednak trudno było oprzeć się wrażeniu, że przypomina on bajkę dla dziewczynek i w rzeczywistości nie stanowi kolejnego kroku w kierunku emancypacji. W jednym z wywiadów George R.R. Martin został zapytany, dlaczego postacie kobiece w „Pieśni Lodu i Ognia” to kobiety zimne, bezwzględne i wyrachowane. Brytyjski pisarz odpowiedział, że przychyla się do tezy, że kobiety też są ludźmi. Co to ma to wspólnego z twórczością Katarzyny Bondy i książka „Klatka dla niewinnych”, piątym z kolei tomem o zawodowych i życiowych perypetiach najsłynniejszego profilera w Polsce, Huberta Meyera?  

Na wywiad przeprowadzony z Georgem R.R. Martinem trafiłam przypadkiem. Czytałam wtedy 5. część „Pieśni Lodu i Ognia” o podtytule „Taniec ze smokami”. Niedługo później trafiłam na wywiad polskiej pisarki, Katarzyny Bondy, która mocno pochyliła się nad słowami brytyjskiego pisarza i wyjaśniła swój punkt widzenia na rozumienie kobiecych postaci w literaturze w ciągu ostatnich lat. Przyznaje, nie znałam wcześniej książek Bondy, jednak jej słowa mocno mnie poruszyły. Kojarzyłam wcześniej polską pisarkę głównie za sprawą jej romansu z Remigiuszem Mrozem, o którym kolorowa prasa rozpisywała się bez przerwy, snując marzenia o potencjalnie imponujących owocach pracy dwójki najpoczytniejszych autorów w Polsce. Może sama dałam się złapać w pułapkę ozdoby na choince, jak przedstawiana była Katarzyna Bonda przez kolorową prasę w relacji z Remigiuszem Mrozem? Znam twórczość autorka „Chyłki”, perypetie Joanny i Konrada Oryńskiego znam na pamięć, a pod koniec września bieżącego roku nabyłam „Werdykt”, ostatnią na ten moment część związaną z parą naszych ulubionych adwokatów. Długo wydawało mi się, że nikt nie pisze w Polsce lepiej kryminałów, aniżeli czyni to Remigiusz Mróz. A potem kupiłam pierwsze pięć części związanych z sagą o Hubercie Meyerze i zrozumiałam, jak mocno niedoceniana pisarką w naszym kraju jest Katarzyna Bonda. Spore poruszenie kilka tygodni temu wywołała wypowiedź Olgi Tokarczuk – autorka „Ksiąg Jakubowych” otwarcie przyznała, że nie jest zainteresowana pisaniem swoich książek dla pieniędzy. Cóż, nie sposób nie zaważyć, że nasza noblistka cieszy się dziś uznanym statusem na polskim i światowym rynku literatury pięknej, który predysponuje ją śmiałych wypowiedzi, jednak w tamtym czasie poczytałam je sobie za słodko-gorzkie. Burza, jaką wywołała w mediach Olga Tokarczuk, jest najlepszym dowodem na to, że w naszym kraju literatura bardzo piękna wciąż czeka na swój czas. Nie może być inaczej, skoro statystyczny Polak czyta niewiele ponad jedną książkę rocznie, a księgarnie w naszym kraju sprzedają na potęgę książki Blanki Lipińskiej pod tytułem „365 dni”. Katarzyna Bonda znalazła w moich oczach złoty środek, który umożliwia jej trafienie w gusta szerszej publiczności, jednocześnie pozwalając na rozrywkę i głębokie refleksje. Jaki jest przepis na sukces byłej dziennikarki, a obecnie znakomitej pisarki?  

Jak wspominała Katarzyna Bonda w jednym ze swoich wywiadów, bardzo obawiała się reakcji wydawcy, kiedy ukończyła książkę „Sprawa Niny Frank”, otwierającą serię o Hubercie Meyerze. Wynikało to przede wszystkim z pomysłu na tytułową bohaterkę. Katarzyna Bonda odważnie przedstawiła światu postać kobieca, która miała problemy alkoholowe, nie panowała nad emocjami i zupełnie nie wpisywała się w archetyp kobiecości, promowany na przestrzeni wieków przez dominujący w naszym kraju i całym niemal świecie patriarchat. Powieść miała swoją premierę 2007 roku. Trzy lata po wejściu polski do Unii Europejskiej, pięć lat przed Mistrzostwami Europy w piłce nożnej, organizowanych przez Polskę i Ukrainę. Kto dziś o tym pamięta? Pierwsza dekada XXI wieku to dziś w powszechnej świadomości czasy odległe. Telefony komórkowe wciąż jeszcze miały „antenkę”, a serial „Miodowe Lata” zbierał przed telewizorami milionową rzeszę fanów, śledzących losy rodziny Krawczyków, gdzie Pani domu nie pracowała, zawsze miała wyprasowana sukienkę i czekała w domu na męża z obiadem. Czasy jednak się zmieniły, dziś kobiety chcą od życia więcej i potrzebują nowych wzorców. Serial „Gra o Tron” był pierwszym w mojej ocenie tak poważnym sygnałem, że patriarchat odchodzi w niepamięć i potrzeba nowego rozdania, uwzględniającego siłę i potencjał współczesnych kobiet, które mają prawo żyć dokładnie tak, jak chcą. Pierwszym poważnym sygnałem w tym kierunku była premiera pierwszej książki wspomnianego już wyżej Remigiusza Mroza pod tytułem „Kasacja”. Joanna Chyłka piła tequile, słuchała Iron Maiden, rozstawiała po kątach facetów w kancelarii Żelażny&McVay..... krótko mówiąc, Aska była sobą, nawet jeśli otaczał ją bezwzględny świat warszawskiej palestry. To się sprzedawało. Przez kolejne lata Mróz przyzwyczaił nas, że wydaje 2-3 książki rocznie i postać głównej bohaterki ewoluowała, znamienne jednak, że przez długi czas to Joanna Chyłka nosiła spodnie w związku z Konradem Oryńskim. Znak naszych czasów, prowokacja, czy trafne studium współczesnych relacji między mężczyzną i kobietą?  

Kiedy przeczytałam „Sprawę Niny Frank” i dalej „Tylko martwi nie kłamią, czułam ogromną satysfakcję. Przez lata nie mogłam przekonać się do rodzimej literatury. Czytałam w oryginale Stephana Kinga, Lee Childa czy Camillę Läckberg i miałam poczucie, że to, co proponują nam polscy autorzy to rzecz wtórna, aktualna na świecie przed laty i z pewnym opóźnieniem docierająca do pięknego kraju nad Wisłą. Łatwiej to dostrzec, kiedy podróżujemy i rozmawiamy z ludźmi na całym świecie, widać wtedy, że Polska nie jest dziś krajem tolerancyjnym i otwartym na zmiany. Przeciwnie, wciąż można usłyszeć pod nocnym sklepem, że „kobiety, zamiast rodzić, wolą dawać w szyję”. Czasem nawet podobne refleksje padają na salonach, co zresztą wcale nie zmienia ich przekazu. Twórczość Remigiusza Mroza budziła we mnie przez lata dość ambiwalentne uczucia. Uwielbiam Joannę Chyłkę, mocno kibicowałam jej w relacji z Zordonem, a sama postać głównej bohaterki wydawała mi się nosić w sobie burzą trudną do ogarnięcia. Która z nas tego nie zna? Dziś nie mam wątpliwości, że Katarzyna Bonda poszła o krok dalej – proponuje swoim czytelnikom mocne historie kryminalne, które między słowami mówią o nas więcej, niż chcielibyśmy sami przed sobą przyznać. I mówią o nas prawdę.  

Pojawienie się w polskiej literaturze kryminału postaci Huberta Meyera wywołało we mnie początkowo ogromne zaskoczenie. Nawet w światowym kryminale rzadko możemy trafić na serie, gdzie profilerzy kryminalni grają pierwsze skrzypce. Sporo w międzyczasie czytałam wywiadów z Bondą i okazało się, że bagaż doświadczeń życiowych jako nosi polska autorka, predysponuje ją do tworzenia znakomitych powieści, a nie jest tajemnica, że tylko autor, który wiedzie ciekawe życie, może tworzyć ciekawe treści. W „Sprawie Niny Frank” autorka pojechała po bandzie – nie tylko w zakresie pomysłów na swoje postacie kobiece, ale również tło całej opowieści. Umiejscowienie akcji gdzieś w pobliżu polsko-białoruskiej granicy nie było oczywistym rozwiązaniem dla książki otwierającej serię. Zwłaszcza jeśli przez ostatnie lata polski kryminał utożsamiany był ze zwariowanym życiem w stolicy naszego kraju — Chyłka i Zordon mieli co robić w Warszawie, a my mieliśmy, o czym czytać. Kto jednak wiedział, gdzie leży Hajnówka, dopóki nie sięgnął po „Sprawę Niny Frank”? Smaczku tej historii dodaje fakt, że autorka od czwartego roku życia mieszkała w tej małej wiosce, położonej na południe od Białegostoku i doskonale orientuje się w lokalnych realiach. Research to słowo, które Katarzyna Bonda ma wpisane w swoją naturę, co w przeszłości pewnie miało wpływ na jej sukcesy dziennikarskie. Jak sama autorka przyznaje, musiała z czasem „wyjść ze starej skóry”, aby porzucić warsztat dziennikarski, rozwinąć się i napisać powieść fabularną.  

Kolejnymi książkami z Hubertem Meyerem w roli głównej były „Florystka” (tom 3), „Nikt nie musi wiedzieć” (tom 4).” Klatka dla niewinnych” (tom 5).”Balwierz” (tom 6) oraz „Zimna sprawa” (tom 7). Aktualnie jestem przy piątym tomie tj. „Klatce dla niewinnych”, trudno jednak opowiedzieć, o czym jest ów powieść bez nawiązywania do poprzednich części cyklu. Książki same w sobie stanowią osobne opowieści i z powodzeniem można je czytać w dowolnej kolejności, niemniej prawdziwą ewolucję głównego bohatera na łamach powieści można odczytać dopiero po zrozumieniu motywów jego poprzednich decyzji.  

W powieści „Florystka” główny bohater upadł i długo nie mógł się podnieść. Dostał mocno w kość od życia — stracił rodziców i wyjechał do domku letniskowego na północ kraju, gdzie w pijańskim amoku próbował zrozumieć, jak to możliwe, że przy poprzedniej pracy popełnił błędy w profilowaniu, które odcisnęły się piętnem na finale prowadzonej przez niego sprawy. Wydawać by się mogło, że postać wkurzonego i rozmiłowanego w alkoholu policjanta to nic nowego w historii kryminału. Huber Meyer jest jednak profilerem policyjny, pracuje w cieniu, a jego decyzje mają wpływ na skuteczność organów ścigania. We „Florystce” pojawia się szereg ważnych postaci i co ciekawe, większość z nich stanowią kobiety. Jakie są to kobiety? Na pewno niebezpieczne. Przykładem, o którym warto wspomnieć, jest Lena, którą Meyer spotyka na pierwszych stronach powieści na swojej werandzie. Kobieta odwiedza mężczyznę, bo chce zrozumieć tajniki jego zawodu, a sam Meyer jest zbyt pijany, aby zachować w tajemnicy swoje sekrety związane z pracą. Finalnie para ląduje w łóżku, a w moich oczach był to zabieg służący podkreśleniu, jak w fatalnym stanie znalazł się główny bohater. Nie była to pierwsza igraszka seksualna w wykonaniu naszego profilera, ale tamta sytuacja jest wyjątkowa skomplikowana i bez wątpienia każdy, kto śledzi poczynania Meyera, zrozumie, co mam na myśli.  „Florystka” zapadła mi w pamięć również dlatego, że Katarzyna Bonda odważne eksperymentuje z gatunkiem. Jakie są książki kryminalne, wszyscy wiemy, sprawdzone motywy i schematy od lat chwytają za serca czytelników „Chyłki” i doskonale się sprzedają w naszym kraju. Katarzyna Bonda proponuje swoim czytelnikom więcej. Śledząc karierę pisarki, trafiłam na informacje, że „Florystka” miała być nowym rozdaniem w serii o policyjnym profilerze. Pojawiły się elementy związane z powieściami grozy, zjawiska paranormalne i mnóstwo niedopowiedzeń, potęgujących moją ciekawość czytelniczą. W mojej opinii „Florystka” to najlepsza powieść Katarzyny Bondy i jedna z najlepszych w historii polskiego kryminału.  

Jakie zmiany w narracji zaproponowanej przez Katarzynę Bondę przyniosła powieść „Klatka dla niewinnych”?  W poprzedniej części wydawało się, że Meyer gorzej już nie trafi. Nie tylko został uwikłany przez prokurator Rudy w skomplikowaną sieć intryg, gdzie prawo wcale nie było najważniejsze, a lojalność i dyskrecja wystawiły naszego bohatera na wielką próbę charakteru. Tym bardziej że pojawił się wątek osobisty i Meyer został postawiony przed dość osobliwym faktem:. Kobieta poinformowała go, że mieli razem dziecko, jednak syn nie żyje od kilku lat i kobieta potrzebuje pomocy Meyera w odnalezieniu sprawcy. Co łączy obie te sprawy? Zrozumienie tego ułatwi wam poruszanie się po jeszcze bardziej złożonej fabule powieści „Klatka dla niewinnych”.

Kolejna część przygód Huberta Meyera to chyba najbardziej skomplikowana kryminalna zagadka od Katarzyny Bondy. Na pewno pierwsza, w które główny bohater ma tak mocno pod górkę. Tym razem przeciwności losy związane z osobistymi perypetiami Meyera znikają gdzieś na drugim planie, a na czoło wysuwa się śledztwo prowadzone przez policyjnego profilera. Katarzyna Bonda znakomicie balansuje między cechami właściwymi dla kryminału, a romansowo-obyczajową warstwą swoich powieści. Kto więc nie przeczytał poprzednich części, wiele traci, ale nie przeszkadza to w gruncie rzeczy w zrozumieniu „Klatki dla niewinnych”. Po raz kolejny w drzwiach Meyera pojawia się prokurator Rudy i prosi o pomoc w odnalezieniu sprawcy brutalnego przestępstwa. Młoda kobieta została 43 razy ugodzona nożem, sprawca działał w amoku zbrodni, nikt jednak nie wiem, kim on był: świadków brak, poszlaki są niejasne, a postawa syna zamordowanej kobiety mocno nietypowa. Chłopak był świadkiem morderstwa, był w domu, kiedy zabito jego matkę, nic jednak nie powiedział w tej sprawie. W ogóle nic nie powiedział! Autentycznie, brak komunikacji z jego strony to wynik traumy, tak przynajmniej wydaje się na początku. Jak jest naprawdę? Katarzyna Bonda kreśli fabułę dedykowaną niewątpliwie dla miłośników gatunku – prowadzenie śledztwa z kolejnymi stronami staje się coraz bardziej zawiłe w oczach czytelnika, niejednokrotnie czułam się prowadzona na manowce przez autorkę i skutecznie wodzona za nos. Skazanym został mężczyzna kobiety, a kiedy wychodzi na przepustkę... z balkonu wypada w tajemniczych okolicznościach jego teściowa. Na miejscu zbrodni znajdują się zarówno wnuczek, jak i zięć, trudno jednak rozstrzygnąć, czy mają jakikolwiek związek ze śmiercią seniorki. Na jaw wychodzą w międzyczasie kolejne fakty, a niektóre tropy karzą brać pod uwagę scenariusz, że śmierć kobiet ma związek z dawną serią podobnych przypadków z przeszłości, gdy mordowano seryjnie kobiety w bliskiej okolicy. Może to jednak jedynie poszlaki i prawdziwym tłem dla mordercy były pobudki finansowe? Nie jasne powiązania lokalnego biznesu z miejscem zbrodni wydają się mieć znaczenie dla odkrycia prawdy. Hubert Meyer bierze pod uwagę rozmaite scenariusze, a jego dążenie za wszelką cenę do rozwikłania sprawy pcha jego samego w kierunku.... głównego podejrzanego. Jak by tego było mało, główny bohater po raz pierwszy w całej serii spojrzy śmierci w oczy. Czy wyjdzie zwycięsko z najtrudniejszej kryminalnej zagadki w swoim życiu? Sprawdźcie ?.  

Minęła godzina, odkąd zaczęłam pisać, wypiłam w międzyczasie dwie kawy i zjadłam kawałek pizzy z wczoraj. Nie pisałam recenzji książek od czasów szkolnych, niemniej w przypadku serii z Hubertem Meyerem miałam dużo do powiedzenia i wykorzystałam ku temu okazje. Moi znajomi częściej oglądają serial,  niż sięgają po beletrystykę, nie mogą już słuchać moich zachwytów nad twórczością Katarzyny Bondy ?. Powodów jest wiele — niezwykła dbałość autorki o przemyślane historie, które w moich oczach znakomicie się ze sobą spinają, pozostają wiarygodne. To ważne, biorąc pod uwagę moją trudną miłość, jaką drze twórczość Mroza. Złotego dziecku polskiego kryminału zdarza się czasem „odlecieć” i skierować swoje książki na tory odklejone od codzienności. Katarzyna Bonda zachowuje zdrowy balans między tym, co chce przekazać i tym, czego oczekują czytelnicy. Polecam bliżej przyjrzeć się życiu autorki, która w życiu przeżyła wiele rozczarowań i trudnych chwil, a dziś to wszystko widoczne jest między słowami jej książek. Jednocześnie rzadko zdarza się, aby literatura kryminału rodziła tyle okazji do uśmiechu, autorka odwołuje się do bieżących spraw, nierzadko posługuje się ironią, sarkazmem i prezentuje spory dystans do samej siebie. Kilka dni temu polski internet obiegła wiadomość, że wydawnictwo od lat współpracujące ze Stephanem Kingiem nabyło prawa do realizacji seriali i filmów opartych na twórczości Katarzyny Bondy. Ucieszyłam się, skoro w przeszłości autorka okazała się odkryciem na niwie literackiej, to możemy się spodziewać, że serial związany z przygodami Huberta Meyera, może przynieść nam nowe rozdanie w zakresie rodzimej kinematografii. Znając twórczość autorki i śledząc wywiady przez nią udzielane, nie mam wątpliwości, że Bonda nie pójdzie na kompromisy i będzie uparcie naciskać na wierność swojej książkowej sadze z policyjnym profilerem w roli głównej. Mocno na to liczę!  

Dodana przez Milena w dniu 10-11-2022

Niedawno miała miejsce impreza z okazji Halloween, na której zrealizowałam swoje marzenie o byciu profilerem policyjnym! Spróbujcie sobie wyobrazić taką postać, co widzicie? Tajemnicę. Katarzyna Bonda kreśląc postać Huberta Meyera, wprowadziła zupełnie nowy archetyp bohatera do literatury polskiego kryminału. Do tej pory byliśmy raczej przyzwyczajeni do zmęczonych życiem i alkoholizmem policjantów, którzy na ostatniej prostej w swoim życiu podejmowali walkę o sprawiedliwość. W przeszłości kryminały pisane były podobnie do romansów — góra 200 stron i rozmiar, który pozwala zmieścić się książce w tylnej kieszeni spodni. Kryminały miały być lekkie i przyjemne, przynosić dreszczyk emocji i być wolne od spraw światopoglądowych. Świat się jednak zmienił, a czytelnicy chcą więcej i więcej dostają. Prawo popytu i podaży, a postać Katarzyny Bondy od ponad dekady świeci najjaśniejszym blaskiem na rodzimym rynku literatury kryminalnej. Czy słusznie? Nie będę wam już trzymać w niepewności i odpowiem na to pytanie przy okazji recenzji książki „Klatka dla niewinnych”, która skończyłam czytać wczoraj późno w nocy, a dziś korzystając z wolnego poranka przy kawie, opowiem wam o moich wrażeniach! Gotowi? No to zapinać pasy i jedziemy z przygodami Huberta Meyera ?  

Wspomniany na wstępie pomysł, aby przebrać się za profilera policyjnego, okazał się nie lada wyzwaniem. Mało kto w naszym kraju wie cokolwiek na temat pracy tych ludzi, a przez ostatnie lata spora część społeczeństwa nie wiedziała, że tacy ludzie w ogóle pracują na rzecz organów ścigania. Przeczytałam wiele wywiadów z Katarzyną Bondą i jej droga powieści i Meyerze była długa i wyboista. Pisarka często podkreśla, że kluczową sprawą w jej pracy jest zdobywanie, selekcjonowanie i systematyzowanie informacji. Doświadczenie z pracy dziennikarskiej dla największych polskich czasopism z pewnością bywa w tym zakresie pomocne, jednak sama Bonda przyznała, że musiała wymyślić siebie na nowo, kiedy zaczęła pisać powieści. Zanim to się jednak wydarzyło, przez kilka lat pierwszej dekady XXI wieku, Katarzyna Bonda przeglądała setki tomów akt spraw kryminalnych, odwiedzała archiwa IPN-u i spotykała ludzi, którzy o ciemnej stronie mocy wiedzieli wszystko. Z perspektywy lat, śledząc twórczość Katarzyny Bondy, wydaje się, że najważniejszym spotkaniem o charakterze zawodowym w jej życiu była rozmowa z Bogdanem Lachem. Nie wiecie, kto to jest? To znaczy, że nic nie wiecie o kryminałach ?  

Pierwsza powieść związana z cyklem o Hubercie Meyerze była dla mnie zapowiedzią zupełnie nowego rozdania na polskim rynku literatury kryminalnej. Katarzyna Bonda umieściła w roli głównej mężczyznę, który całe życie pozostawał w zawodowym cieniu, choć wykonywał sprawy kluczowe dla odkrycia kryminalnych intryg i sprawców medialnych zbrodni. Huber Meyer początkowo pozostawał jedna wielką tajemnicą, doskonale rozumiałam podejście kobiety, które miały okazje go spotkać. Małomówny facet, owiany szeregiem tajemnic o mocno enigmatycznym sposobie bycia. Która z nas nie straciłaby dla niego głowy? Na szczęście Katarzyna Bonda podeszła do sprawy ambitnie. Zamiast lokalnej wersji Jacka Reachera, dostajemy mężczyznę z przeszłością, który zamiast  z melancholią patrzeć w przyszłość, działa tu i teraz z werwą godną australijskiego kangura. Pewnie, nawet gdy pisze te słowa, gdzieś ktoś w Polsce obmyśla plan zbrodni idealnej. Zdaniem Huberta Meyera, takowa jednak nie istnieje.  

„Sprawa Niny Frank” to był również solidny cios autorki w politykę historyczną naszych władz. Brzmi mało pociągająco? Nawet Remigiusz Mróz miał świadomość, że Joanna Chyłka jest kochana przez rzesze fanów, Ci jednak po kolejnych książkach wydawali się zmęczeni ciągłym czytaniem o szalonej Warszawie. Stolica naszego kraju to największe miasto w Polsce, jednak po kilku tomach zrobiła się zbyt mała dla szalonej Chyłki, która przecież nieustannie poszukiwała wyzwań w życiu. Powieść „Kontratyp”, 8. część przygód najsłynniejszej pary adwokatów warszawskiej palestry, przeniosła czytelnika w himalajskie stoki, gdzie tytułowa bohaterka zrzuciła togę i założyła raki, złapała za czekan i śmiało ruszyła zdobywać najwyższe szczyty na naszej planecie. Spuśćmy zasłonę milczenia nad realizmem wyżej wspomnianej powieści, warto jednak powiedzieć, jak na tej płaszczyźnie radzi sobie Katarzyna Bonda. Tłem dla „Sprawy Niny Frank” były skomplikowane relacje na kresach wschodnich, co ma o tyle znaczenie, że ten region kraju pozostaje w zasadzie od dekad w stanie hibernacji. Okolice Przemyśla na południu, czy Białegostoku na północy to miejsca, gdzie czas się zatrzymał i stoi w miejscu, a pozostająca daleko od spraw zwykłych ludzi Warszawa, pozostaje zbyt zajęta sama sobą, aby nadać pożądany kierunek zmian, zapomnianym przez Boga i historię obszarom naszego kraju. Dlaczego przez Boga i dlaczego przez historię? Naszego stwórcę nigdy nie podejrzewałam o sprawiedliwość dziejową, wystarczy jednak pojechać na wschód od Wisły, aby zobaczyć, że okolice, o których wspominałam to najbiedniejsze rejony Polski, słabo również wypadające w rankingach całej Unii Europejskiej. Dlaczego przez historię? Dla spokoju. Świętego spokoju, który Katarzyna Bonda postanowiła zburzyć i uczyniła to genialnym stylu. Odwołanie do historii „Żołnierzy Wyklętych” było zaskakującym zabiegiem, kto jednak inny miał to uczyć, jeśli nie wychowana przy granicy z Białorusią pisarka? W przeszłości Katarzyna Bonda straciła babkę w wyniku działań żołnierzy „Armii Krajowej” i doskonale rozumiała ból, z jakim mierzyli się ludzie na Podlasiu. Jak sama autorka wspomina, trafiła na zmowę milczenia i hermetyczne środowisko, dopiero po ujawnieniu, że sama w przeszłości straciła bliską osobę z rąk „Żołnierzy Wyklętych”, ludzie się przed nią otwierali i opowiadali o wydarzeniach z drugiej połowy XX wieku. Research, jaki dokonała w tym zakresie Bonda, jest widoczny w książce „Sprawa Niny Frank”, a fakt, że pisarka spędziła wiele dni na przeglądaniu akt IPN-u, potwierdza jej zaangażowanie i profesjonalizm, tak potrzebnych dla zawodu pisarza.  

Kolejną książką w chronologicznej kolejności z Hubertem Meyerem, była powieść „Tylko martwi nie kłamią”. Już sam tytuł mi się spodobał, zwłaszcza że w tamtym czasie sporo jeszcze myślałam o moim byłym. Czas jednak leczy rany, a gusta literackie ewoluują. Liczyłam mocno, że Katarzyna Bonda w drugiej części przygód Meyera znowu nas zaskoczy bohaterami, pomysłem na intrygę i przesłaniem, które można, ale wcale nie trzeba złapać między słowami. Z technicznego punktu widzenia styl, jakim posługuje się Katarzyna Bond,  jest lekki i przyjemny w odbiorze, książki czyta się błyskawicznie. Ciężko porzucić je przed finałem, nawet jeśli oznacza do zerwane noce. Tak było wczoraj, gdy grubo po północy zamykałam „Klatka dla niewinnych” i tak było kilka miesięcy temu, gdy kończyłam „Tylko martwi nie kłamią”. Pamiętam, że mocno mnie zaskoczyło przeniesienie akcji do Katowic. Znacie inne kryminały, które mają miejsce w stolicy Górnego Śląska? Mieszkałam tam przez pół roku swojego życia i poznałam delikatnie mentalność Ślązaków. Powieść Katarzyny Bondy ZNAKOMICIE oddała charakter lokalnej społeczności, przede wszystkim za sprawą postaci drugoplanowej w osobie Waldemara Szerszenia. Moja przygoda z literaturą trwa nieprzerwanie od 15 lat i jednym z wyznaczników jakości dobrego pisarza jest umiejętne kreślenie postaci będących na drugim planie, pozostających w cieniu głównej intrygi, a mimo to przykuwających uwagę czytelnika. Waldemar Szerszeń spełnia wszystkie te warunki j jego pojawienie się w kolejnych częściach cyklu, wywoływało na mojej twarzy uśmiech banana, podobnie jak robi to ulubiona czekolada Milka Oreo. Waldek czekolady nie jadł, za to żona przynosiła mu trzydaniowe obiady do pracy. Dlaczego? Bo wcześniej wywaliła go z domu. Logika to osobliwa, ale Ślązacy już tak mają, że kochają się i kłócą ze sobą w sposób niewidywany przeze mnie w żadnym innym regionie naszego kraju ?. Perypetie obyczajowe to jednak nie jest kluczowa rzecz w kryminałach, a Katarzyna Bonda zaserwowała nam mocną historię. W centrum Katowic znajduje się dworzec autobusowy, zaraz obok dużą galerią, a ruch w tym miejscu właściwie się nie kończy – ludzi można spotkać za dnia i w nocy. Przy skrzyżowaniu ulicy Stawowej oraz 3-go Maja trudno kogokolwiek zamordować i zniknąć bez śladu, a jednak sprawcy morderstwa w książce „Tylko martwi nie kłamią” się to udało. Jak? Polecam sięgnąć po powieść Katarzyny Bondy, będziecie zaskoczeni wiarygodną i spójną opowieścią. Pisarka przedstawiła również postać prokurator Weroniki Rudy, która wcale ruda nie jest, zamiast tego ma blond włosy i filigranową figurę. Mieliśmy okazje się o tym przekonać w gorących scenach z Hubertem Meyerem, a relacja tej dwójki to chyba najbardziej skomplikowana historia w całej serii. Przede wszystkim za sprawą pani prokurator. Pojawienie się Meyera wywołuje w niej falę retrospekcji, służą one poznaniu bliżej obu postaci, moja uwaga ogniskowała się wokół Pani Weroniki — każda z nas znajdzie cząstkę siebie w tej postaci.  

Zanim opowiem o wrażeniach z powieści „Klatka dla niewinnych”, kilka słow należy się trzeciej książce należącej do tej serii, czyli „Florystce”. Tym razem autorka zabrała nas znowu na północ kraju, gdzie hermetyczne środowisko pozostaje mocno nieufne wobec policyjnego profilera z komendy głównej w Katowicach. Nie zmienia tego nawet fakt, że Meyer stracił pracę. Katarzyna Bonda nie miała litości dla swojego bohatera w tej historii, ale paradoksalnie okazała się ona moją ulubioną w całym cyklu. Dlaczego? Między innymi z powodów, o których pisałam wyżej — dość już tej samczej, uniwersalnej retoryki, gdzie facet doskonale radzi sobie z życiem zawodowym i osobistym, a jeśli sobie nie radzi, to wypije morze wódki, wstanie na kacu i już znów jest w formie. Już postać Konrada Oryńskiego w „Chyłce” sygnalizowała, że współczesny czytelnik wcale nie tęskni za patriarchatem. Zordon długo pozostawał w cieniu swojej ukochanej, można nawet zaryzykować tezę, że Aska go z rozmachem „prostowała”, aby nadawał się do życia. Inna sprawa, że sama nie należała do ludzi o łatwym charakterze. Może jednak taki opis związku jest dziś bardziej aktualny, niż opowieści naszych ukochanych seniorek, jak to poznawały męża za płotem i przyszli małżonkowie przez lata patrzyli na siebie ukradkiem w kościele? Meyer we „Florystce” to facet całkowicie zdruzgotany życiowymi okolicznościami. I nie mam tu na myśli wcale faktu, że Katarzyna Bonda dała upust swojemu poczuciu humoru i opisała, jak główny bohater przemierzał połacie kraju różowym wozem o wdzięcznej nazwie „Różowa Landrynka”, pożyczonym uprzednio od swojej byłem żony. Meyer traci rodziców, traci pracę, traci również wiarę w siebie i w to, że jeszcze jest komuś potrzebny. Dość szybko z błędu wyprowadziła go Lena, idąc z nim do łóżka, ale umówmy się — to żaden symbol odrodzenia w wykonaniu Meyera, zwłaszcza ze wcześniej wielokrotnie dał upust swojemu wysokiemu libido. Bohater książek Katarzyny Bondy mierzył się z wyzwaniami innymi, aniżeli wcześniej mieliśmy to okazję obserwować. Autorka zaproponowała czytelnikom festiwal zjawisk paranormalnych, których symbolem jest tytułowa „Florystka”. Za określeniem tej pięknej profesji stała kobieta, która w przeszłości straciła swojego nastoletniego syna, sprawa nigdy nie została wyjaśniona, a ludzie widzieli w niej Wariatkę. Czy była to prawda? Jeśli wciąż pod uwagę, że kobieta rozmawiała od lat z duchem swojego syna... nie powiem nic więcej, aby nie psuć wam zabawy, „Florystka” to bardzo mocna powieść. Jedna z najlepszych, jakie czytałam od polskiego autora w ciągu ostatnich lat.  

Kolejny, czwarty tom przygód Meyera opisany w książce „Nikt nie musi wiedzieć” ukazał nam sekrety głównego bohatera sprzed wielu lat. Dawna miłość wróciła i ma niespodziankę dla policyjnego profilera. Okazało się, że mieli razem dziecko, które jednak zaginęło i zostało odnalezione martwe. Meyer o tym kompletnie nie wiedział. Czy jest to prawdą? Dlaczego kobieta, która przez te wszystkie lata milczała, nagle pojawia się w progu drzwi policyjnego profilera i prosi go o pomoc? A jeśli do tego dodamy, że prokurator Rudy wikła Meyera w ciemne interesiki wymierzone w lokalną mafię, to otrzymamy kolejny tom jazdy bez trzymanki, gdzie nic nie jest jasne, a przyjaciele okazują się wrogami. Rzadko bywa na odwrót. Zauważyłam, że Katarzyna Bonda z każdą częścią idzie o krok dalej. Nie powiela utartych schematów, niekreci się w kółko, lecz ma nowe pomysły i pieczołowicie je realizuje. Meyer w poprzedniej części niejako odrodził się na oczach czytelników niczym feniks z popiołów, mniej dostajemy opisów jego wewnętrznych, nierzadko dramatycznych refleksji w przedmiocie własnego życia, więcej za to mamy okazję śledzić kryminalnych zagadek.  

Tytuły kolejnych książek Katarzyny Bondy bywają wielce sugestywne i nie inaczej jest w przypadku powieści „Klatka dla niewinnych”. Skoro jest klatka, to powinien być również kluczyk, co? Kluczyk znajduje się na szyi denatki. W jednej z warszawskich kamienic zamordowana została młoda kobieta, Róża Englot. Sprawca morderstwa zadał jej aż 43 rany nożem. Brzmi intrygująco, co? Zwykle w tego typu sytuacjach nie ma świadków, nie ma poszlak, a finał sprawy wszystkich zaskakuje, bo okazuje się, że najciemniej pod latarnią i morderca cały czas przewijał się przez karty powieści. Bonda lubi jednak iść pod prąd i zaskakiwać! Świadkiem śmierci zamordowanej kobiety był jej syn, kilkuletni Jonasz. Nic więcej nie wiemy, przynajmniej do czasu przewertowania kilku kolejnych stron książki — oto bowiem okazuje się, że w po kilku latach na przepustkę wychodzi mąż zamordowanej kobiety, choć dowody w sprawie nie były w ogóle oczywiste i jednoznaczne w ocenie. Wkrótce ginie teściowa Englota, a on sam, nawet jeśli żartował z takiej okoliczności przez lata przy wigilijnej kolacji, tym razem nie ma powodów do radości. Cień podejrzeń pada na mężczyznę, zwłaszcza że w kamienicy znajdował się wówczas tylko on oraz... wspomniany wyżej Jonasz, wnuczek martwej seniorki. Czytając książkę „Klatka dla niewinnych”, momentami widziałam oczami wyobraźni, jak wielką satysfakcję miała Katarzyna Bonda, kiedy pisała tę część przygód Huberta Meyera. Konia z rzędem temu, kto odgadnie finał historii opisanej w „Klatce dla niewinnych”. Zbliżając się do epilogu historii, jadłam paluszki serowe i część z nich wypadła mi z buzi podczas czytania ostatnich stron w książce. Dacie wiarę?
 

Tytułem podsumowania, zadam odważne pytanie: na czym polega fanonem książek z Hubertem Meyerem w roli głównej? Trafiłam na wywiad z Katarzyną Bondą, gdzie przedstawiła drogę, jaką przebyła, aby wiernie oddać pracę policyjnego profilera. Zdaniem autorki, przed dekadą mało kto w Polsce w ogóle miał świadomość, że tacy ludzie pracują w organach ścigania. Sama Bonda nie miała o tym pojęcia, aż do czasu, gdy trafiła na ślady Bogdana Lacha. Nie było to łatwe zadanie, pracę profilerów otaczała tajemnica, a on sami wykonywali swoje obowiązki w hermetycznie zamkniętym gronie. Autorka wspominała swoje pierwsze spotkanie z Bogdanem Lachem. Czuła, że traktuje ją z góry, co jak się później okazało było związane z faktem, że w owym czasie wokół jego pracy narosło wiele mitów i nieporozumień. Największych z nim było utożsamianie pracy policyjnego profilera z zabobonami i gusłami. Wśród policjantów krążył nawet żart, że sprawa jest zamknięta dopiero, jeśli na końcu wypowie się profiler albo... wróżka. Serio! Tam, gdzie zawodziły konwencjonalne sposoby prowadzenia śledztwa, wikłano siły nadprzyrodzone i w tych kategoriach rozumiano pracę policyjnych psychologów. Potrzeba było lat, aby odkryto wagę talentów policyjnych profilerów dla współczesnej kryminalistyki przed i spory udział ma w tym Katarzyna Bonda. Nie tylko przez fakt stworzenia doskonałe serii o Hubercie Meyerze, ale również z uwagi na książkę, jaką Bonda napisała przy współpracy ze wspomnianym wyżej góry kryminalistyki, Bogdanem Lachem. „Polskie Morderczynie”, monografia wydana w 2008 roku okazały się wstrząsającą lekturą o nieco innym charakterze aniżeli powieści związane z Meyerem, niemniej w jednym i drugim przypadku autorka dała wyraz swojej niezwykłej pracowitości w zbieraniu materiałów i pracy nad książkami.  

Na koniec ciekawostka. Wyżej wspominałam o trzeciej z kolei książce należącej do serii z Hubertem Meyerem, „Florystce”. Katarzyna Bonda niedawno wyznała, że miała kilka pomysłów na tę część, żadnej jednak nie wydawał się jej satysfakcjonujący. Pisarka pewnego wieczoru miała okazję wziąć na stopa młodego mężczyznę i kobietę, a przedstawiona przez nich historia znalazła swój finał w perypetiach głównego bohatera opisanych we „Florystce”. Pisarz, który ma oczy szeroko otwarte na świat i uszy, które słyszą zwykłych ludzi, jest na dobre drodze do tworzenia literatury wysokich lotów. Taką właśnie pisarką jest Katarzyna Bonda. 

Sposoby dostawy

Płatne z góry

InPost Paczkomaty 24/7

InPost Paczkomaty 24/7

13.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

ORLEN Paczka

ORLEN Paczka

11.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Kurier GLS

Kurier GLS

12.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Kurier DPD

Kurier DPD

13.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Pocztex Kurier

Pocztex Kurier

12.99 zł

Darmowa dostawa od 190 zł

Kurier GLS - kraje UE

Kurier GLS - kraje UE

69.00 zł

Odbiór osobisty (Dębica)

Odbiór osobisty (Dębica)

3.00 zł

Płatne przy odbiorze

Kurier GLS pobranie Kurier GLS pobranie

23.99 zł

Sposoby płatności

Płatność z góry

Przedpłata

platnosc

Zwykły przelew info