Dodana przez Patryk Miłek w dniu 02-06-2022
Złamane serce, wesołe miasteczko, nie odkryta zbrodnia sprzed lat i nawiedzony dom: Stephen King po raz kolejny serwuje nam ucztę na długie, jesienne wieczory przy herbacie!
Devin Jones to dzieciak z college'u, który szuka wakacyjnej pracy w 1973 roku - dostaje posadę w Joyland, parku rozrywki znajdującego się w Karolinie Północnej, który lata świetności jak się wydaje, ma już dawno za sobą. Główny bohater zostaje porzucony przez swoją pierwszą miłość krótko po rozpoczęciu pracy i spędza sporą część lata rozmyślając nad złamanym sercem, jednocześnie znajdując pocieszenie w pracy. Devinowi bardzo podoba się atmosfera panująca w Joylandzie - kolorowe wesołe miasteczko budzi w nim początkowo pozytywne flow:, dzięki czemu udaje mu się zaprzyjaźnić i rozwijać szereg umiejętności, w tym cierpliwość do dzieci - współcześnie nazwalibyśmy go "animatorem". Park ma jednak swoją mroczną stronę w postaci nawiedzonego domu, gdzie przed laty zamordowano młodą kobietę, a jej zabójca nigdy nie został schwytany. Znajdą się i tacy bohaterowie na kartach powieści Kinga, którzy twierdzą, że widzieli na własne oczy postać upiora, legenda o nim żyje w wesołym miasteczku, aż do czasu opisywanych przez autora wydarzeń.
Narracja prowadzona jest z perspektywy pierwszej osoby liczby pojedynczej, i tu niespodzianka ze strony autora: David Jones występuje w niej jako starszy mężczyzna, który spogląda wstecz na minione lata, uciekając przy tym w melancholię, niekiedy nawet w nostalgię za opisywanymi momentami jego młodości: a wszystko to pod płaszczem niepozornej retrospekcji okraszonej historią o duchach. Stephen King przedstawia osobowość głównego bohatera w sposób, który wzbudza sympatię w czytelniku, a bliskie mu problemy i zmagania jakie toczy ze złamanym sercem i życiem po rozstaniu w naturalny sposób znajdują zrozumienie u każdego kto sam przeżył podobną historię.
Akcja toczy się w klimacie lat 70. i nadaje to powieści nieco vintage'owego uroku, choć jest tu więcej niż kilka pozornie anachronicznych ciekawostek. Czy kuchenki mikrofalowe były wtedy na tyle dostępne i niedrogie, że prowadząca przeciętne gospodarstwo domowe gospodyni mogła je mieć? Czy owocowe smoothies były wtedy regularnym napojem śniadaniowym? Stephen King z powodzeniem łączy przeszłość z teraźniejszością, czasem świat przez niego zbudowany budzi uśmiech zdziwienia, gdy np. okazuje się, że już pół wieku temu właściciel parku rozrywki jest tak zatroskany o zdrowie swoich klientów, by wprowadzić zakaz palenia na jego terenie: Stephen King lubi jednak zaskakiwać.
Zagorzali fani Hard Case Crime mogą narzekać, że to nie jest tak prawdziwy kryminał. Devin jest zafascynowany historią o duchach i zleca przyjacielowi przeprowadzenie badań na temat morderstwa, ale tak naprawdę nie stara się rozwiązać tej sprawy. Więcej tu bowiem słodko-gorzkich refleksji o dojrzewaniu z odrobiną morderstwa i upiornych wydarzeń w tle.
Jest to w pierwszej kolejności opowieść w nietypowej scenerii na którą zaprasza jeden z najsłynniejszych pisarzy naszych czasów. Bez wątpienia świetna pozycja dla każdego , kto ceni umiejętność stopniowania napięcia przez mistrza thrillerów, Stephana Kinga!
Ps. Polecam do czytania w kolejce do rollercoastera - potęguje wrażenia;-)
Dodana przez Adi, fan Stephana Kinga w dniu 02-06-2022
To był jeden z tych wieczorów, gdy wróciłem po całym dniu obowiązków i z nieskrywaną ciekawością sięgnąłem po kolejną pozycję mistrza thrillerów i kryminału, Stephana Kinga - tym razem wybór padł na "Joyland" i był to po raz kolejny wybór doskonały! Recenzowana książka zainspirowała mnie do następującej refleksji: co powiedziałbym temu wielkiemu autorowi a propos' jego kolejnego dzieła?
A: Panie King, jakże miło mi pana poznać. Cieszę się, że mam możliwość z Panem porozmawiać, jestem panu winien przeprosiny.
SK: Przeprosiny? Przecież my się nawet nie znamy. Dlaczego miałby mnie pan przepraszać?
O: Przepraszam, że przez te wszystkie lata unikałem Pana książek i myślałem, że Pana twórczość ma charakter dość jednowymiarowy, skupiona przede wszystkim na budzeniu poczucia grozy u czytelnika sięgającego po horrory i thrillery, które wyszły spod pana pióra. Historia opisana w "Joyland" stanowi w moich oczach ostateczny dowód na wielkość pana warsztatu pisarskiego!
SK: Co masz na myśli?
A: Moje uwielbienie dla pana twórczości zaczęło się rok temu, gdy podczas pandemii sięgnąłem po książkę "11/22/63". To było dla mnie niezwykłe, czytelnicze doświadczenie - historia podróży w czasie, misja ratowaniu prezydenta Kennedy'ego. Przeczytałam więc pierwszą książkę Pana autorstwa i zakochałam się bez pamięci w tej historii i w Jake'u, jej głównym bohaterze. Nie chodziło tylko o możliwość uratowania JFK, to była przede wszystkim piękna historia o miłości.
SK: Bardzo się cieszę, że podobało Ci się 11/22/63.
A: Minęło kilka miesięcy, zanim sięgnąłem po kolejną Pana książkę, tym razem był to "Joyland" - od pierwszych stron książki pokochałam tę historię i bohaterów w niej występujących. Muszę przyznać, że trochę się wahałam, czy ją przeczytać - tajemnicza, zawiła historia z duchami w tle - to nie jest mój ulubiony typ literatury. Niemniej w tej historii w mojej ocenie chodzi o coś więcej. To opowieść o młodym człowieku, który dowiaduje się wiele o życiu i o tym, kim naprawdę jest; to opowieść o pierwszym złamanym sercu. O przyjaźni i niezwykłym małym chłopcu o imieniu Mike. Czułem się tak, jakbym naprawdę znał tych ludzi. Chcę Panu podziękować za zabranie mnie do Joylandu.
Sk: Jestem niezwykle zbudowany Twoim odbiorem "Joyland" - moją intencją jako pisarza jest zabierać czytelnika w przeróżne światy, tak aby każdy w mojej twórczości mógł znaleźć cos dla siebie.
A: Dziękuje za możliwość czytania pana książek, przy okazji: wciąż jest pan fanem Boston Red Sox? Podczas pobytu w USA miałem okazje odwiedzić Boston, podążać śladami pana ulubionych kawiarni, zobaczyłem również stadion Red Sox'ów i nie mogłem opędzić się od wrażenia, ze Pana duch unosi się nad ich monumentalnym obiektem.
SK: Masz zupełną rację, baseball od zawsze budził we mnie szalone emocje, do zobaczenia na meczu Red Sox'ów
O: To był wielki honor z panem porozmawiać, nawet jeśli to tylko moja wyobraźnia, ale to przecież Pan od kolejnych dekad tę wyobraźnię milionów ludzi na całym świecie skutecznie pobudza. Znowu się panu udało, a ja rozejrzę się za kolejną pana książką i wrócimy do tej rozmowy:-)
Dodana przez Patka w dniu 02-06-2022
Nie jestem pewna, w jakiej mydlanej bańce do tej pory żyłam, że nie słyszałam o nowej książce Stephena Kinga "JOYLAND"! Miałam to szczęście, że w dniu, w którym została wydana, byłam akurat w księgarni i przeglądałam nowości - okładka zdawała się krzyczeć "spójrz na mnieeeee!!!". Szybko chwyciłam egzemplarz z półki i pomyślałam sobie: "Moja, moja, moja!". Kiedy w końcu zabrałam się za jej czytanie, okazało się, że to dopiero początek moich kłopotów: Stephen King znów zaprasza nas do świata, który wciąga bez pamięci i wszelkie inne uciechy życia codziennego schodzą na dalszy plan dopóki CIEKAWOŚĆ nie zostanie zaspokojona! Dość powiedzieć, iż była jedna z tych książek Stephena Kinga, która sprawiła, że poczułam się jakbym siedziała na werandzie w ciepłą letnią noc, popijając lemoniadę, słuchając dziadka/ojca/ulubionego wujka opowiadającego o jednej z przygód swojej młodości.
JOYLAND to osadzona w niewinnych latach siedemdziesiątych historia studenta Devin'a Jones'a, który spędza lato pracując w parku rozrywki i próbując przezwyciężyć miażdżący cios, grom z jasnego nieba, który spadł na niego w obliczu doświadczenia jakim było złamane serce za sprawą młodej damy, nie odwzajemniającej uczuć i pragnień głównego bohatera. Na kartach powieści Devin spotyka mniej lub bardziej przychylne mu postracie, a ponieważ jest to powieść Stephena Kinga - mistrza thrillerów i horrorów - dowiaduje się również, że jedna z atrakcji tytułowego "JOYLAND" - nawiedzony dom, kryje w sobie niepokojącą przeszłość, a duch zamordowanej dziewczyny podobno nawiedza to miejsce. Zabójca z Funhouse nigdy nie została odnaleziona, a Devin jest ciekaw jej historii i jest zdeterminowany, by rozwiązać tę sprawę, pomaga mu w tym jego dobry kolega.
Jest to idealna książka dla ludzi, którzy myśleli o przeczytaniu Stephena Kinga, ale nie mieli odwagi zmierzyć się z jedną z jego 600+ stronicowych powieści. Jest to opowieść o dojrzewaniu, elementami nadprzyrodzonymi, odrobiną romansu i bohaterem, z którym rozłąka podczas ostatniej strony książki wywołała we mnie.... tęsknotę. Polecam!