InPost Paczkomaty 24/7
13.99 zł
Darmowa dostawa od 190 zł
Stan książek
Nasze książki są dokładnie sprawdzone i jasno określamy stan każdej z nich.
Nowa
Książka nowa.Używany - jak nowa
Niezauważalne lub prawie niezauważalne ślady używania. Książkę ciężko odróżnić od nowej pozycji.Używany - dobry
Normalne ślady używania wynikające z kartkowania podczas czytania, brak większych uszkodzeń lub zagięć.Używany - widoczne ślady użytkowania
zagięte rogi, przyniszczona okładka, książka posiada wszystkie strony.DODAJ DO LISTY ŻYCZEŃ
Masz tę lub inne książki?
Sprzedaj je u nas
DODAJ DO LISTY ŻYCZEŃ
Masz tę lub inne książki?
Sprzedaj je u nas
Senny koszmar, który mnie czasem nawiedza, ma twarz wojny. Jestem uwięziony w jakimś londyńskim hotelu, nie działają telefony, przestały kursować pociągi, a ja muszę się dostać na ostatni prom, który za dwie godziny odpłynie do Hoek van Holland.
Do Holandii jeżdżę od ćwierć wieku, ale zawsze, gdy znajomy pejzaż majaczy w oknie samolotu, nieodmiennie szklą mi się oczy. Nie wystawiłem nosa poza Europę. Raz byłem w Paryżu, parę dni bawiłem we Włoszech, odwiedziłem Anglię, Czechy, Niemcy i Austrię. Nieźle znam Belgię, moim domem były kiedyś Zagrzeb i Praga. Nie widziałem Hiszpanii, Portugalii, Irlandii, Węgier, Litwy, Ukrainy i raczej nigdy już nie zobaczę. Nawet nie chcę, po co zresztą miałbym tam jechać, skoro w delcie wielkich rzek leży Kraj Nizin?
Mym życiowym portem jest Amsterdam, ale byłem chyba w prawie każdej holenderskiej dziurze, w tych wszystkich maleńkich hanzeatyckich miasteczkach drobniutko rozsianych po Overijssel, we fryzyjskich i limburskich wioskach, na torfowiskach Drenthe.
Zabiorę Was do kilku miejsc. Nie będzie to jednak przewodnik, w którym znajdziecie turystyczne atrakcje, ale opowieść o tęsknocie (Piotr Oczko).
Cena rynkowa: 36.00 zł
Wybierz stan zużycia:
WIĘCEJ O SKALI
Senny koszmar, który mnie czasem nawiedza, ma twarz wojny. Jestem uwięziony w jakimś londyńskim hotelu, nie działają telefony, przestały kursować pociągi, a ja muszę się dostać na ostatni prom, który za dwie godziny odpłynie do Hoek van Holland.
Do Holandii jeżdżę od ćwierć wieku, ale zawsze, gdy znajomy pejzaż majaczy w oknie samolotu, nieodmiennie szklą mi się oczy. Nie wystawiłem nosa poza Europę. Raz byłem w Paryżu, parę dni bawiłem we Włoszech, odwiedziłem Anglię, Czechy, Niemcy i Austrię. Nieźle znam Belgię, moim domem były kiedyś Zagrzeb i Praga. Nie widziałem Hiszpanii, Portugalii, Irlandii, Węgier, Litwy, Ukrainy i raczej nigdy już nie zobaczę. Nawet nie chcę, po co zresztą miałbym tam jechać, skoro w delcie wielkich rzek leży Kraj Nizin?
Mym życiowym portem jest Amsterdam, ale byłem chyba w prawie każdej holenderskiej dziurze, w tych wszystkich maleńkich hanzeatyckich miasteczkach drobniutko rozsianych po Overijssel, we fryzyjskich i limburskich wioskach, na torfowiskach Drenthe.
Zabiorę Was do kilku miejsc. Nie będzie to jednak przewodnik, w którym znajdziecie turystyczne atrakcje, ale opowieść o tęsknocie (Piotr Oczko).