Dodana przez Ewka w dniu 02-06-2022
Uniwersum kosmiczne nie było do tej pory przestrzenią moich literackich zainteresowań, powieści z gatunku science- fiction kojarzą mi się w polskiej literaturze ze Stanisławem Lemem, czyli trochę odlotem, trochę kosmosem, przepowiednią w jakim kierunku ma podążać ludzkość w swoim rozwoju. Osadzenie dobrej historii kryminalnej w podobnym klimacie wymaga dobrego pomysłu, jak poradził sobie z tym wymagającym gatunkiem Remigiusz Mróz?
Przechodząc do konkretów - po dotarciu na Ziemię nasi bohaterzy poddają w wątpliwość to, czy rzeczywiście ktoś ocalał na naszej planecie. Hakon decyduje się na niebezpieczną misję i zabierając ze sobą Dija Udina promem udają się na malutką wyspę skąd dochodził sygnał SOS. Tamci tubylcy nie są niestety przyjaźnie nastawieni i pod wpływem wzburzenia zabijają Hakona. Nikt nie może się z tym pogodzić. Czy jest możliwe by wybawca ziemi zginął na dobre? Przy okazji poznajemy Ziemię oraz ziemian w innej , postapokaliptycznej odsłonie i zmianach jakie w nich zaszły.
Długo nie mogłam czekać by dowiedzieć się co zdarzyło się dalej w momencie gdy ziemianom udało się uciec z proelium. Bardzo mnie intrygowało co zastaną na naszej niebieskiej planecie. Na szczęście nie wszyscy zginęli, ale tamtejszy obraz nie należy do optymistycznych. Akcja chwilami pędzi błyskawicznie. Ale znów nie miałam z tym problemu. Autor stosował takie uniki i zwroty akcji, że nie mogłam się od książki oderwać. Mimo, że może chwilami przekombinował a znów zawiłości dotyczące czasu mnie trochę skołowały i nie wiem czy zrozumiałam do końca całą koncepcję. Jestem jednak pełna podziwu dla talentu i wyobraźni autora. Dla mnie wszystko było spójne i zakończenie mnie zadowoliło. Zdecydowanie muszę więcej czytać takich kosmicznych powieści i wam też polecam ten kierunek, zwłaszcza, że dziś świat bardzo przyspiesza, i to co wydawało się jeszcze niedawno wizją dalekiej przyszłości, dziś zagląda nam w oczy przez dynamiczny rozwój technologii kosmicznych;-)
Dodana przez Andzia w dniu 02-06-2022
Mróz do tej pory kojarzył mi się głównie z powieściami kryminalnymi, thrillerami prawniczymi, szeroko pojętą koncepcją konfrontacji dobra ze złem, gdzie jedno przeplata drugie, a bohaterowie powieści często stoją w obliczu trudnych wyborów, gdzie zakończenie każdej kolejnej powieści zaskakuje. Osadzenie podobnych rozwiązań w kosmicznej sadze brzmi jak kolejne wyzwanie autora, warte pochwały za samą inicjatywę, ale wystawiające samego Mroza na krytykę - i na niej skupię się w tej recenzji, jako że w mojej opinii istnieją granice po przekroczeniu których talent to za mało;-)
Pierwsza część, mimo niechlujnego stylu, zaciekawiła mnie dzięki koncepcji podróży w czasie. Druga - niestety powiela schemat, nie proponuje nic nowego w kwestii pomysłu fabularnego, brnie w niechlujność stylu i coraz więcej niespójności. Po raz kolejny widzę, że warto pisać wolniej i nawet jeśli eksperymentuje się z gatunkami, by "trzymać poziom", potrzeba nie zlepku klisz gatunkowych, ale chociaż jednego oryginalnego konceptu i dużej staranności w warstwie stylistycznej.
Plusy? Wartka akcja, pędząca na łeb i szyje, ciekawa intryga i ten charakterystyczny zwrot w określonej narracji, który sprawia, że kiedy już wiecie kto stoi za całym tym misternym spiskiem, nagle sobie uświadamiam, że jednak nie wiecie ;-)