Dodana przez Nadia w dniu 02-06-2022
Miałam pewne obawy co do tej książki, odkąd dowiedziałam się, że jest to kontynuacja "Talizmanu", ponieważ tamta, mimo że była kreatywna, była dla mnie bardzo trudną lekturą. W żadnym wypadku nie twierdzę, że była zła, ani że potrafiłabym napisać coś choćby w ułamku tak dobrego jak ona, po prostu nie trafiła do mnie i w końcu zostawiłam kilkanaście ostatnich stron nieprzeczytanych.
Muszę przyznać mimo tego, że "Czarny dom" naprawdę mi się spodobał. Nie zachowuje wystarczająco dużo pomysłów z pierwszej książki, aby być pełnoprawnym sequelem, ale jednocześnie daje wystarczająco dużo nowych rzeczy, aby mieć własną tożsamość. Stwierdziłam, że tempo jest dość odpowiednie, postacie nie tylko dają się lubić, ale posiadają pewną głębię, a historia jest wciągająca i raczej wiarygodna.
Pod względem fabularnym śledzimy wydarzenia rozgrywające się we French Landing, miasteczku nękanym przez tajemniczego mordercę znanego jako Rybak, którego jedyną nadzieją wydaje się być były policjant Jack Sawyer, który przeniósł się do French Landing po przejściu na przedwczesną emeryturę. Jednak, jako że jest to dzieło Stephena Kinga i Petera Strauba, a nie Agathy Christie, historia ta jest przesiąknięta mitem "Mrocznej Wieży". Fani tej serii będą mieli niezłą niespodziankę ze wszystkich odniesień do MW, ale obcy też nie będą w stanie odłożyć książki, ponieważ siły dobra i zła są stale przyciągane do siebie przez wyższą siłę do ich nieuniknionego starcia. Samo French Landing przypominało mi klimatem serialowe Twin Peaks, a więc miejsca rozgrywania się akcji mojego ukochanego serialu ever.
To, co uważam za wielką innowację, to wybór w stylu Matrixa, który narrator przedstawia nam na ostatnich stronach książki. Nagle stajemy się Neo, a Morfeusz wyciąga przed nami dwie pigułki. Jeśli weźmiemy niebieską pigułkę, historia się kończy, a my wierzymy w to, w co chcemy wierzyć. Jeśli jednak weźmiemy czerwoną pigułkę, zostaniemy w krainie czarów jeszcze trochę dłużej i przeczytamy ostatnie strony opowieści, które opisują prawdziwe zakończenie wydarzeń. Sama po zażyciu czerwonej pigułki nie mogę powiedzieć, że żałuję swojej decyzji, ale rozumiem urok niebieskiej pigułki i właściwie polecam tę drogę dla większości czytelników. Na uwagę zasługują wykreowane postaci, Tyler Marshall, Charles Burnside, Henry Leyden i cały miejscowy gang motocyklowy "Pierońska Piątka". Bohaterowie zdecydowanie zapadli mi w pamięć i zwiększają wartość "Czarnego domu".
Wiecie, tak naprawdę przeczytałam już tak wiele książek Stephena Kinga, że z trudem przychodzi mi ocenianie poszczególnych pozycji, ale z pewnością "Czarny dom" jest oryginalny i myśląc o twórczości mistrza, będzie przychodził mi do głowy.
Książka wydana przez wydawnictwo Prószyński i S-ka posiada wspaniałą okładkę, która już sama jest zachęcająca dla odbiorcy.
Dodana przez Damian w dniu 02-06-2022
Podczas gdy "Talizman" był czymś w rodzaju połączenia gatunków fantasy i horroru, "Czarny dom" jest bardziej crossoverem kryminału i horroru. Biorąc pod uwagę aspekty kryminalno-tajemnicze "Czarny dom" był świetnym dziełem. Mrożący krew w żyłach, odrażający, intrygujący i przerażający jednocześnie - typowy dla tego, co najbardziej cenię u Stephena Kinga. King i Straub wykonali świetną robotę, nie pokazując wszystkiego - utrzymując aurę tajemniczości co do działań naszego złego antagonisty. To, co zrobili nie pokazując, było o wiele bardziej przerażające niż to, co mogliby zrobić podając więcej szczegółów do pewnych wydarzeń. Naprawdę, sposób, w jaki ten wątek się rozwijał, był po prostu wspaniały - i trzymał mnie w napięciu do samego końca
Niestety, "Czarny Dom" zawiódł mnie w momencie, gdy przeszliśmy na drugą stronę - części powieści, które nie są "naszym światem", wydały mi się niemal nie na miejscu, co nigdy nie zdarzyło mi się w przypadku "Talizmanu" czy serii "Mroczna Wieża". Nie powiedziałbym, że wszystkie te części powieści były słabe - po prostu niektóre z nich. W podobny sposób jak w przypadku 7 części serii "Mroczna Wieża" - niektóre wydarzenia nie pasowały do siebie. Myślę, że zakończenie "Czarnego domu" było o wiele lepsze niż zakończenie "Mrocznej Wieży". Były pewne podobieństwa, które mnie irytowały - tj. magiczne moce pojawiające się nagle w odpowiednim momencie, itp. (na przykład D'jamba) Pomijając te niuanse, książka zakończyła się w sposób charakterystyczny dla Stephena Kinga, ale było to dobre zakończenie i w żaden sposób nie czuję, że samo zakończenie było tak słabe jak w "Mrocznej Wieży". Być może wpływ Petera Strauba uchronił zakończenie historii od fiaska.
Tak czy inaczej, to świetna lektura - nie dla osób o słabych nerwach, ale satysfakcjonująca. Jak tylko doszedłem do 2 rozdziału, nie mogłem się już oderwać. Po tej lekturze mam ochotę, żeby Stephen King napisał po prostu thriller kryminalny - jeśli ktoś zna taką książkę, proszę dać mi znać. Chciałabym też zagłębić się trochę bardziej w Petera Strauba, żeby zobaczyć jak wypada jego indywidualna twórczość.